Donald Trump zostanie zaprzysiężony na prezydenta USA. Co ten dzień oznacza dla bezpieczeństwa Europy?
Ważne jest, aby nie wyciągać pochopnych wniosków. Nie możemy przyjąć za pewnik, iż USA pozostaną najważniejszym wsparciem Ukrainy w przyszłości. Ale nie powinniśmy też wyciągać pochopnych wniosków, iż Stany Zjednoczone zmniejszą lub wstrzymają swoją pomoc. Powinniśmy zachować spokój i pozwolić nowemu rządowi rozpocząć pracę. Nie oznacza to jednak biernego przyglądania się — wręcz przeciwnie. Ważne jest, abyśmy nieustannie przypominali sobie, dlaczego ochrona Ukrainy jest tak egzystencjalnie ważna dla Europy i wolnego świata. Zwycięstwo Rosji i stworzenie rosyjskiej strefy wpływów zagroziłoby nie tylko Ukrainie, ale także szeregowi innych krajów.
Czy jesteśmy przygotowani na scenariusz, w którym USA w mniejszym stopniu niż dotychczas przyczyniają się do bezpieczeństwa Europy?
Najwyższy czas, aby kraje europejskie przygotowały się na sytuację, w której będą musiały działać bardziej niezależnie. Jestem wielkim zwolennikiem stosunków transatlantyckich, które przyniosły wiele dobrego obu stronom. Niemniej jednak pomysł, aby amerykańscy podatnicy przez cały czas ponosili tak dużą odpowiedzialność finansową za bezpieczeństwo europejskich państw NATO, nie jest realistyczny w dłuższej perspektywie. Istnieje wiele dobrych powodów, dla których Stany Zjednoczone powinny bardziej angażować się w regionie Pacyfiku. jeżeli chcemy, aby USA pozostały zaangażowane w Europie, musimy pokazać, iż rozumiemy obawy o bezpieczeństwo w innych częściach świata i jesteśmy gotowi zrobić więcej. To nasz najlepszy argument.
Powinniśmy więc znacznie zwiększyć nasze wydatki na obronę?
Absolutnie. Nie mogę jeszcze podać żadnych konkretnych liczb, ale jestem pewien, iż na następnym szczycie NATO w Hadze będziemy rozmawiać o potrzebie zwiększenia inwestycji w naszą obronę. Dwuprocentowy cel to w tej chwili tylko podstawa, ale to zdecydowanie za mało. Myślę, iż wszyscy już zdali sobie z tego sprawę.
Trump ogłosił, iż chce zakończyć wojnę w Ukrainie, gdy tylko zostanie prezydentem. Na ile jest pan optymistą, iż mu się to uda?
Myślę, iż najważniejsze jest osiągnięcie uczciwego i sprawiedliwego pokoju. Zaczyna się to od negocjacji pokojowych, które realizowane są na warunkach Ukrainy i rozpoczynają się tylko wtedy, gdy Kijów widzi, iż jest w stanie to zrobić. Wielkim błędem byłoby wymuszanie negocjacji na Ukrainie — lub, co gorsza, negocjowanie bez niej. Amerykańskie wyrażenie „pokój dzięki sile” jest bardzo trafnym sformułowaniem. Rosja musi zostać doprowadzona do sytuacji, w której zda sobie sprawę, iż sytuacja ulegnie pogorszeniu, jeżeli teraz odmówi rozmów pokojowych.
Jak można to osiągnąć?
Zwiększając wsparcie. Zrobiliśmy już wiele w ostatnich miesiącach i latach. To jeden z niewielu sukcesów, oprócz tego, iż Ukraina tak skutecznie broni się przed potężnym przeciwnikiem: iż trzymamy się razem. Z kilkoma wyjątkami jesteśmy zjednoczeni. Ale wszyscy mamy zasoby, by zrobić jeszcze więcej. jeżeli naprawdę wierzymy, iż sytuacja jest egzystencjalna — jeżeli nie tylko tak mówimy, ale naprawdę wierzymy, iż Ukraińcy walczą również za nas — to nie możemy wątpić i się wahać.
Ostatnio coraz częściej dyskutuje się o idei europejskich sił pokojowych w Ukrainie. Czy Szwecja wzięłaby w tym udział?
W tej chwili trudno powiedzieć, ponieważ wciąż jest zbyt wiele znaków zapytania. Zależy to w dużej mierze od tego, jak będzie wyglądać reszta porozumienia pokojowego i jak wiarygodny będzie jego wynik. Trudno mi jednak wyobrazić sobie europejskie siły pokojowe bez udziału USA.
W ostatnich miesiącach doszło do całej serii ataków hybrydowych, które najprawdopodobniej były kontrolowane przez Rosję. Jak niebezpieczne jest to dla Europy?
Obecnie toczy się wiele dyskusji na temat tego, czy termin „hybrydowy” jest adekwatny. W pewnym sensie to pojęcie bagatelizuje problem. Jak mówi nasz minister spraw zagranicznych: samochód hybrydowy to wciąż samochód. Działania wojenne zaczynają się nie tylko od pocisków czy żołnierzy. Poważne konsekwencje mogą mieć również ataki na systemy energetyczne i linie komunikacyjne lub szerzenie dezinformacji i strachu. Stało się jasne, iż nasza infrastruktura na Morzu Bałtyckim jest znacznie bardziej podatna na zagrożenia, niż sądziliśmy.
Na niedawnej konferencji poświęconej bezpieczeństwu ująłem to w ten sposób: Szwecja nie jest w stanie wojny — ale tak naprawdę nie jest w stanie pokoju, dopóki te działania będą kontynuowane. Pozostajemy bardzo ostrożni, zanim kogokolwiek oskarżymy. Ale nie należy tego źle rozumieć: to, iż nie możemy tego stwierdzić na pewno, nie oznacza, iż te incydenty nie są celowe. Mamy dobry powód, by być podejrzliwymi.
Ulf Kristersson, listopad 2024 r.
Czy przyjęte środki wystarczą, by odstraszyć Rosję?
To można powiedzieć tylko z perspektywy czasu. Podjęliśmy jednak pewne kroki, aby pokazać, iż staliśmy się bardziej czujni i traktujemy sytuację poważnie. Na spotkaniu NATO w Helsinkach podjęliśmy decyzję o środkach mających na celu wzmocnienie naszej obrony na Morzu Bałtyckim i — na przykład — śledzenie statków, które prowadzą nielegalne działania lub wydają się podejrzane. Pokazaliśmy: to jest nasze wspólne morze i jesteśmy gotowi je chronić. Wierzę, iż ta wiadomość została odebrana.
Podczas spotkania z polskim premierem Donaldem Tuskiem określił pan Polskę jako „gwiazdę” w dziedzinie bezpieczeństwa i obrony. Jakie określenie przychodzi panu na myśl w odniesieniu do niemieckiej polityki obronnej?
Nie chcę ingerować w wewnętrzne sprawy innych krajów, zwłaszcza podczas kampanii wyborczej. Niemcy są bardzo dobrym partnerem i takim pozostaną, niezależnie od tego, kto wygra wybory. Podobnie jak wielu innych, doceniam fakt, iż w Niemczech tak dużo się zmieniło. Zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę niemiecką historię. Ale zawsze będę powtarzał, iż duże — i małe — kraje wciąż mogą zrobić więcej. Dotyczy to również Niemiec. Nie chcę nikogo osądzać ani pouczać; Szwecja sama zaczynała na słabej pozycji i wyciągnęła twarde wnioski, iż powinniśmy byli obudzić się wcześniej i zainwestować w obronę. Mówię tylko, iż wszyscy powinniśmy zwiększyć nasze wysiłki.
Czego oczekuje pan od przyszłego niemieckiego rządu?
Że przez cały czas będzie stał po stronie Ukrainy i przekona Niemców, jak ważne jest to dla bezpieczeństwa i wolności w Europie. W pełni rozumiem, iż to trudne zadanie, które wymaga skomplikowanego wyważenia priorytetów — sami odbyliśmy tę podróż i wciąż jesteśmy daleko od osiągnięcia celu. Oczywiście pieniądze, które są w tej chwili wydawane na obronę Ukrainy, nie mogą być wykorzystane na nic innego. Ale z tego, co wiemy z historii, warto zapłacić tę cenę.