

- — Tym, co zwróciło moją uwagę, był okazywany przez znaczną część męskich uczestników tej debaty absolutny brak zrozumienia, a choćby brak szacunku wobec kobiet — ocenia rozmówczyni Onetu
- — jeżeli zaś o gesty chodzi, to te, które prezentował nam podczas tej debaty pan Nawrocki były wręcz porażająco sztuczne. U tego kandydata nie widać żadnego postępu w tej kwestii, jakby się nie uczył — stwierdza
- — Dobrze, choćby bardzo dobrze wypadła też Magdalena Biejat, natomiast niezbyt korzystnie zaprezentował się Sławomir Mentzen – wskazuje. — Był bezbarwny, bez tego „nerwu”, który bardzo pomaga każdemu politykowi — mówi
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
Chwilę przed północą zakończyła się ostatnia debata kandydatów przed I turą wyborów prezydenckich. W wydarzeniu wzięli udział wszyscy zarejestrowani przez PKW kandydaci, czyli 13 kobiet i mężczyzn. Debata trwała niemal cztery godziny.
— Była najsłabsza, nużąca, o niczym i wręcz nieznośna. Kandydatom pytania w ogóle nie przeszkadzały, nie zwracali na nie uwagi. Część z nich rzucała treści niewiarygodnie populistyczne – mówi Onetowi prof. Agnieszka Kasińska-Metryka, politolożka i ekspertka od marketingu i wizerunku politycznego.
— Politycy jakby desperacko „wdarli się” na tę debatę, bo to była dla części z nich ostatnia szansa, żeby zaistnieć. Tym, co zwróciło moją uwagę, był okazywany przez znaczną część męskich uczestników tej debaty absolutny brak zrozumienia, a choćby brak szacunku wobec kobiet. Przy pytaniu o politykę demograficzną czy kwestie aborcji widać było taką lekkość szafowania argumentami populistycznymi i brak zrozumienia tego, co się dzieje w społeczeństwie. Tu na minus wyróżniali się Sławomir Mentzen i Krzysztof Stanowski. Plus to kuriozalne stwierdzenie Mentzena, iż „komu klapsy przeszkadzały”. Tego się nie da zapomnieć – podkreśla ekspertka.
„Nawrocki sprawy mieszkania nie udźwignął”
— Z komunikacji niewerbalnej, tej poza słowami – bo na nią zwracam szczególną uwagę – uderzyło mnie to, jak bardzo niedzisiejsza okazała się część panów polityków. Oni wszyscy chyba utkwili mentalnie w latach 90., bo to wtedy uwierzono, iż kto ma czerwony krawat, ten wygrywa. A wszyscy, poza Rafałem Trzaskowskim, mieli właśnie czerwone krawaty – mówi prof. Kasińska-Metryka.
— jeżeli zaś o gesty chodzi, to te, które prezentował nam podczas tej debaty pan Nawrocki były wręcz porażająco sztuczne. U tego kandydata nie widać żadnego postępu w tej kwestii, jakby się nie uczył – zaznacza. — Jego sposób mówienia przypomina tę manierę, którą ma prezydent Duda. Takie niesłychane samozadowolenie z siebie i przemawianie – a nie mówienie – z takim zacięciem kaznodziejskim. Na zasadzie: „ja mówię, a wy mnie macie słuchać”. Do tego mimika pana Nawrockiego nijak nie współgrała z treścią jego wypowiedzi, to tworzyło poważny dysonans poznawczy – mówi politolożka.
— Co więcej, ten kandydat nijak nie wytłumaczył się z tej katastrofalnej dla niego sprawy przejęcia mieszkania, choć mógł się spodziewać pytań na ten temat. I w ramach zarządzania kryzysowego powinien mieć przygotowane konkretne odpowiedzi. A nic takiego nie miało miejsca, więc tej sprawy kandydat nie udźwignął – mówi prof. Kasińska-Metryka.
„Trzaskowski ostry, radykalny, na plus”
— Wokół tej właśnie sprawy, czyli przejętego od seniora mieszkania, wyraźnie widać zmianę narracji i działania Trzaskowskiego. Zdecydowanie na plus – mówi politolożka. — On wykorzystał tę ostatnią prostą kampanii tak, jak powinna być ona wykorzystana, czyli do atakowania. I atakował, celnie, swojego głównego rywala, czyli Nawrockiego w sposób bardzo radykalny. U dość letniego kandydata PO dotąd niewidziany – podkreśla.
— Ja choćby nie sądziłam, iż on ma taki potencjał kąsania przeciwnika. Do tego Trzaskowski reagował ostro także wtedy, gdy inni kandydaci wygłaszali tezy niedopuszczalne – mówi ekspertka. — Kandydat PO jest zmęczony, to było po nim widać jeżeli chodzi o stronę fizyczną, ale nie umniejszyło to jego zdolności szybkiego reagowania i atakowania – zaznacza prof. Kasińska-Metryka.
— Dobrze, choćby bardzo dobrze wypadła też Magdalena Biejat, natomiast niezbyt korzystnie zaprezentował się Sławomir Mentzen – wskazuje. — Był bezbarwny, bez tego „nerwu”, który bardzo pomaga każdemu politykowi. Słabo wypadł choćby w tej swobodnej wypowiedzi, gdzie ratował się „szalupą” w postaci opowieści o tym, ile to miejsc odwiedzi. Nie był to występ na miarę trzeciego miejsca w prezydenckim wyścigu – podsumowuje prof. Kasińska-Metryka.