После ситуации в Ватикане слова Холовни звучат странно. Вот что он сказал о «политике в отношении смартфонов»

natemat.pl 9 часы назад
Znany z barwnego języka i ciętej riposty Szymon Hołownia nadział się na własne ostrze. Jeszcze niedawno nawoływał do ochrony dzieci przed telefonami, dziś sam dał się przyłapać na używaniu telefonu w sposób nieadekwatny do sytuacji. Jego słowa zyskują nowy, niemal komediowy wydźwięk, z czego ochoczo korzystają krytycy marszałka Sejmu.


– telefony zmieniły nie tylko to, iż mamy pewne rzeczy łatwiej, ale zmieniły nam mózg. Zmieniły nam sposób budowania relacji. Zmieniły nam sposób oczekiwania na informacje. Zmieniły media, zmieniły wszystko – tak kilka tygodni temu mówił marszałek Sejmu i kandydat na prezydenta Szymon Hołownia.



Wszystko po to, by "wprowadzić restrykcyjną politykę telefonową w polskich szkołach". "W podstawówce telefonów dzieci nie powinny używać" – przekonywał.

Ten sam marszałek Hołownia znalazł się w sobotę (26 kwietnia) w centrum miniskandalu dyplomatycznego, gdy media przyłapały go robiącego telefonem zdjęcia na pogrzebie papieża Franciszka na placu Świętego Piotra.

Hołownia, idący w oficjalnej delegacji tuż za prezydentem Andrzejem Dudą, sięgnął po telefon i – jak można przypuszczać – zaczął robić zdjęcia lub nagrywać moment przejścia.

Gest Hołowni wywołał poruszenie w mediach społecznościowych, gdzie część komentatorów i polityków uznała go za mocno niestosowny wobec powagi sytuacji.

"Zabierzmy dzieciom telefony. Tym 48-letnim też" – drwi w serwisie X były wiceminister z PiS Janusz Cieszyński.



– Jeszcze się dzieci zdążą w tej telefonowej rzeczywistości poobracać – mówił kilka tygodni temu Hołownia. Twierdził wtedy, iż oprócz "bana" na telefony należy też powołać narodowy instytut higieny cyfrowej, a także wprowadzić szkolenia dla rodziców.

– Mnie nikt nie uczył tego, jak sprawić, żeby moje dziecko było bezpieczne w ekspozycji na ten cyfrowy świat, z którego już korzysta – zaznaczył. Jego słowa są dziś wielokrotnie powtarzane i stają się kaloryczną pożywką dla politycznych oponentów Hołowni.

Marszałek próbował dać odpór krytykom.

"Trzeba wstydu nie mieć, by w takiej chwili kręcić polityczną wojnę. Na pogrzeb papieża zaprosiłem do samolotu osoby w kryzysie bezdomności. To przedstawiciele grupy, której Franciszek pomagał w sposób szczególny. Modlimy się, przeżywamy, dokumentujemy i zapamiętamy na zawsze" – napisał w serwisie X w odpowiedzi na falę krytyki i dołączył zdjęcie tłumu wiernych (które najpewniej sam wykonał).



Riposta marszałka okazała się niezbyt celna. Tym razem wiele osób zarzuca mu wykorzystywanie osób bezdomnych do promocji swojej osoby.



Trzeba jednak zauważyć, iż Hołownia miał sporego pecha. Równie dobrze (a może choćby bardziej) symbolem watykańskiej "smartfonozy" mogli stać się choćby Roman Giertych czy Michał Wójcik z PiS.



O ile Szymon Hołownia robił zdjęcie tłumu przed Bazyliką św. Piotra, o tyle posłowie Giertych i Wójcik nie bawili się w takie konwenanse i w media społecznościowe wrzucili selfie sprzed świątyni. Obaj spotkali się ze sporą krytyką w mediach społecznościowych, ale to Hołownia stał się symbolem nieokiełznanego sposobu korzystania z telefonu.

Читать всю статью