ПОЛЬШО-ПОЛЬШСКАЯ ВОЙНА?
Od jakiegoś czasu blogerzy i publicyści szermują terminem „wojny polsko-polskiej” , nawołując do zgody i podkreślając bezsens takiego konfliktu. Absurdalność tego apelu – po bliższym rozpoznaniu sprawy – rzuca się w oczy. Konflikt bowiem trwa nie między Polakami, ale pomiędzy Polakami a peerelczykami. Prof. Ryszard Legutko w „Eseju o duszy polskiej”( Kraków, OMP, 2008) wykazał jasno, iż terytorium Polski zamieszkują jakby dwa narody: Polacy – stanowiący prześladowaną i marginalizowaną część narodu – oraz dominujący politycznie odłam Peerelczyków, „naród” poczęty w okresie komunizmu i podrasowany w dojrzałej formie już w III RP. Ten pozornie dziwny werdykt tłumaczy się tym, iż swoje rozważania prof. Legutko wydał w roku 2008, kiedy rzeczywiście Peerelczycy – poza okresem 2005-2007 – trzymali wszystkie cugle władzy i w swojej arogancji i korupcji pozwalali sobie choćby na dalsze psucie niepraworządnego państwa, które po roku 1989 stanowiło niestety pod wieloma względami kontynuację PRL-u. W rzeczywistości III RP jeszcze nie powstała, choć pojęcia tego używamy w sensie umownym, gdyż państwo „polskie” po roku 1989 przez cały czas posiadało wiele cech peerelowskich i choćby w roku 2017 istniały przeżytki z tamtej epoki, zatem trudno uznać to państwo III Rzeczpospolitą. Byłoby to zniewagą wobec II RP, bowiem poziom „praworządności” podniósł się tylko nieznacznie w stosunku do bezprawia PRL-u, zatem unosi się tuż nad tym bezprawiem. Oczywiście tzw. gruba kreska (zamazanie win i osądzenia zbrodni) przyczyniła się do dalszego upadku Temidy. Wtedy też ocalono społeczną bazę Peeerelczyków, a ich przetrwaniu sprzyjały postanowienia okrągłego stołu i fanatyczny opór wobec lustracji i dekomunizacji. Tu trzeba wspomnieć rozdział piąty książki prof. Legutki, w którym wykłada on genezę peerelowskich „elit”: „...cham i zbir, którzy przed wojną stanowili margines społeczny, w epoce PRL-u stworzyli kadry rządu, instytucji państwa oraz aparatu przemocy”. Z takiej to materii powstał ów alternatywny „naród” Peerelczyków, a po r.1989 pomnażał choćby swe szeregi przez rodzinne kręgi, sukcesję dzieci, potem wnuków, a także i poprzez mafijną klientelę. A zatem rok 1989 nie okazał się kresem rządów „zbira i chama”, przez cały czas ginęli ludzie prowadzący śledztwa w aferach, od FOZZ począwszy, a bezkarność malwersantów pogłębiała korupcję i dalej degradowała ex-peerelowską niepraworządność. Nie liczył się kodeks, ani wzorce przeszłości, gdyż w Magdalence zablokowano powrót do solidnych norm praworządności z okresu II RP. niedługo powstał KRS (1990), gdzie blisko 80 nominacji sędziowskich wręczył gen. Jaruzelski! W 1992 obalono rząd premiera Olszewskiego, była to tragedia na miarę aborcji embrionu polskiego państwa. A o ile dziś nie możemy zreformować KRS, to znaczy iż układ okrągłostołowy trzyma się mocno.
A jak zauważył trafnie Józef Darski (idąc tropem prof. Legutki): „ Po kataklizmie 1945 r. i likwidacji dawnych elit zaczęto tworzyć nowy naród bez korzeni i tożsamości historycznej. PRL oderwał Polaków od ich historii, a III RP, do czasów rządu PiS-u, przez cały czas uwalniała mieszkańców Polski od balastu pamięci narodowej. (...) Zarówno po roku 1945, jak i po 1989, elita miała charakter autorytarny, gdyż powstała na mocy decyzji politycznej nowej władzy, która oddała jej niepodzielne rządy.” (Gazeta Polska, 26. XI. 2008, str.7). Istotnie, przejście do owej III RP odbyło się bez wolnych wyborów ( częściowe wybory 4 czerwca 1989 były farsą), a drugim aktem komedii była praktycznie nominacja gen. Jaruzelskiego na prezydenta, ponieważ w głosowaniu nie miał on kontrkandydata. Dzieje tzw. III RP rozpoczęto w stylu peerelowskim, a kto podważał okrągły stół był nazywany „oszołomem”. Od samego początku dawna nomenklatura PZPR-u torpedowała więc wszelką ideę państwa polskiego, którą perfidnie utopiono w Magdalence. Dlatego diagnoza jakiejś wojny „polsko-polskiej” jest z gruntu bezzasadna, pozbawiona sensu, albowiem to „Peerelczycy” z PZPR ( i ich służby, „wewnętrzni Moskale”) zablokowali nam w r.1989 powstanie III RP, godząc się tylko na pustą jej nazwę bez realnego, narodowego podmiotu.
Zajmijmy się tu przykładem zaczerpniętym z nr.133/134 „Arcanów ( styczeń – kwiecień 2017), gdzie Kazimierz Dadak pisze w zakończeniu „Przewrotu kopernikańskiego w amerykańskiej polityce?” : „W chwili obecnej jesteśmy prawie bez reszty pochłonięci wojną polska-polską. To jest zajęcie, które przynosi korzyści tylko naszym wrogom. Wyzwania, przed którymi niebawem może stanąć Polska, wymagają raczej „wielkiej koalicji” niż bratobójczej walki...(str.41).Piękne, tylko iż zgoła nieprawdziwe. Po pierwsze – jak można stawiać taką diagnozę, gdy jedna ze stron z Polską kilka ma wspólnego poza językiem, bo mentalnie i kulturowo należała do Wielkiego Brata. A zatem Peerelczycy sami się wykluczyli ze strefy polskości i podobno dobrze im z tym, jak ilustrują to buńczuczne wpisy inernautów, np. „Samo nazwanie mnie Polakiem jest dla mnie obrazą”. Albo: „Ja bym chciał być obywatelem Rosji...”. Czy to: „My szczecinianie chcemy do Niemiec, Polska to chory kraj!” ( cytaty z tego samego numeru GP, str.7). Brak szacunku dla niepodległości jest częstym symptomem u Peerelczyków, którzy gremialnie głosowali na PO, gdyż samo słowo „Polska” budzi ich odrazę – podsumowuje Darski. Dodajmy jednak, iż to nie Polska jest tym „chorym krajem”, ale właśnie twór PRL-bis i to Peerelczycy nie godzą się na uzdrowienie Kraju. Wizja to ponura, atoli wybory w r.2015 udowodniły, iż renegatów jest znacznie mniej, bo wybory wygrał PiS, partia patriotów. A zatem Peerelczycy są jednak „mniejszością”, a Polacy wreszcie zabrali się do uzdrawiania państwa w czym natychmiast im przeszkadzano, choćby wetowano reformę. Po drugie – podkreśla Dadak - z narodowej niezgody korzystają nasi wrogowie. Oczywiście, tak to już bywa, ale za tę niezgodę winę ponoszą nie Polacy, a elementy, które nie utożsamiają się z narodem i wspierają obce, nie polskie interesy. A są to Peerelczycy oraz ich nowi sojusznicy, wywodzący się ze środowisk wyrażających antypolskie trendy, które znajdują oparcie w UE, oficjalnie zwalczającej państwa narodowe. Ciążą tam też zwolennicy super-liberalnych poglądów, feministki czy koneserzy innych wymiarów „tęczy”. Wszyscy ci malkontenci suwerenności mogą być postrzegani jako odszczepieńcy, a choćby jako zdrajcy narodowej wspólnoty, ukształtowanej podczas Millenium polskiego państwa.
Po trzecie – w tym kontekście nie można mówić o „bratobójczej” walce, albowiem starcie trwa między pogrobowcami PRL-u a Polakami broniącymi swych odwiecznych praw do samoistnienia i do budowy III Rzeczypospolitej, a nie jakiejś hybrydy o peerelowskich reliktach i pozbawionej niepodległości, co realizował przedtem rząd PO-PSL. I wreszcie lansowanie jakiejś „wielkiej koalicji” jako remedium jest kompletnie nierealne, ponieważ trudno wyobrazić sobie porozumienie między partią patriotów ( PiS-em) a grupkami renegatów wzywających Brukselę do interwencji i nieustannie blokujących reformę państwa, nazwanego kiedyś pochopnie III Rzeczpospolitą. Śmiechu to warte, bo w roku 1989 podsunięto Polakom zreformowaną wersję PRL-u! Pan Kazimierz Dadak pominął więc istotne detale i zamazał prawdziwy obraz naszej politycznej mozaiki. Na marginesie przypomnijmy, iż komuniści też wzywali nas do jedności i oszukiwali Polaków mirażem jakiegoś Frontu Jedności Narodu. Podnosili wtedy argument „zagrożenia imperialistycznego” pomijając szczegół tak pikantny jak to, iż byliśmy w łapach sowieckiego imperium. Pojęcie „wojny polsko-polskiej” nie ma uzasadnienia i jest z gruntu mylące, a wynika z politycznej kurtuazji. Używane często, choćby przez Prezesa PiS-u, a ostatnio w pierwszym wystąpieniu dr. Karola Nawrockiego, kandydata na urząd prezydenta, pomija fakt, iż do jednego worka wrzuca się zwolenników władzy totalnej bez cienia praworządności (a więc peerelczyków) oraz Polaków aspirujących do praworządnej III RP. Ubiegły rok ukazał dobitnie różnicę między tymi dwoma odłamami obywateli! Być może peerelczycy chcieliby się uwierzytelnić jako partnerzy dialogu? Nic podobnego, im na tym nie zależy, zerwali maski i stawiają na przemoc, wszak Trzaskowski mówi, iż „dziś muszą być jak jedna zaciśnięta pięść”! Wymusili dialog w roku 1989, dziś już go nie potrzebują, bo mają władzę i nie zamierzają jej oddać. A przez 30 lat udowodnili, iż los Polski i Polaków jest im całkowicie obojętny i nie mają dobrej woli, by partycypować w reformie nieukończonej III RP. Peerelczycy chcą żyć z Polski, a nie dla Polski! Chcą pasożytować na ciele Ojczyzny, a nie pracować dla jej przyszłości, zatem koalicja z odszczepieńcami jest nie do przyjęcia z uwagi na dobro Polski. A koalicja 13 grudnia 2023 udowodniła czarno na białym, iż tworzący ją renegaci demonstrują antypolskie trendy, pogłębiają upadek demokracji i praworządności czy lekceważą polskość i nauczanie narodowej historii. Ergo, Polacy i Peerelczycy są jakby obywatelami dwóch odrębnych państw, nieukończonej jeszcze III Rzeczpospolitej i owej hybrydy PRL-bis, a choćby gorzej. Stare kadry z lat PRL-u z pomocą obcych agentur próbują rozsadzić od środka ramy III RP, nie liczą się zupełnie z interesem Polski, ani z regułami demokracji. I nie pogodzi obu tych stron choćby prezydent Andrzej Duda, bo Peerelczycy chcą, aby było „tak jak było” i nie ustąpią ani na krok. Dawną dyktaturę prosowieckiej partii zastąpili po 1989 r. dyktatem układu Peerelczyków, dziś realizowany w koalicji 13 grudnia! Z kolei Polacy nie mogą pozwolić, aby Ojczyzna pozostała na wieki skamieliną PRL-u –bis. III Rzeczpospolita powstanie dopiero wtedy, gdy strzepniemy z instytucji państwa trujące odpady z minionej epoki. Usunięcie post-peerelowskiej nomenklatury i gruntowna reforma Temidy są koniecznym kluczem do przyszłości i demokracji, bez niej nigdy Polska nie stanie się normalnie funkcjonującym państwem, ani III Rzeczpospolitą.
Marek Baterowicz
Zachęcamy do nabycia wydanej przez nasze stowarzyszenie książki Marka Baterowicza - opowieści o"wojnie jaruzelskiej"- ZIARNO WSCHODZI W RANIE