Żyjąc w zachodniej Europie nie trzeba być mieszkańcem jednego z państw Unii Europejskiej by doświadczać skutków kolejnych ograniczeń w sferze wolności. Pod pretekstem ochrony praw pracowniczych brytyjska Partia Pracy dąży do kolejnego, brzemiennego w potencjalne skutki, okrojenia swobody wypowiedzi.
„Właściciele pubów staną się policją od żartów, lokale będą rzadziej zapraszać kontrowersyjnych artystów, a uniwersytety otrzymają uzasadniony powód do cofnięcia zaproszeń na wystąpienia kontrowersyjnych mówców w ramach reform praw pracowniczych, które są częścią trwającej wojny rządu z wolnością słowa” – czytamy na witrynie Free Speech Union, organizacji walczącej o swobodę wypowiedzi na wyspach brytyjskich.
Alarm dotyczy opublikowanych m.in. przez gazety „Daily Mail” oraz „The Telegraph” zapowiedzi nowelizacji ustawy o prawach pracowniczych. W imię rzekomej „równości” przedsiębiorcy bądź szefowie instytucji zostaną obarczeni odpowiedzialnością za przypadki, w których osoby przez nich zatrudnione poczują się urażone wypowiedziami czy zachowaniem osób trzecich – na przykład klientów pubów albo słuchaczy publicznych spotkań i konferencji.
„To będzie miało katastrofalne konsekwencje dla wolności słowa, nałoży ogromne koszty przestrzegania przepisów na półtora miliona brytyjskich przedsiębiorstw; filozofia bezmyślnego przestrzegania przepisów jeszcze mocniej wkroczy w nasze życie i przyniesie smutek w stylu [premiera] Starmera do sfer, w których kiedyś mogliśmy cieszyć się życiem” – ocenia FSU.
Toby Young, sekretarz generalny organizacji nazwał zapowiedzianą nowelizację określeniem „karta płatków śniegu”, nawiązując do charakterystyki obecnego, nadwrażliwego pokolenia. Trudno się dziwić. Rząd zamierza zalegalizować kneblowanie wolności wypowiedzi nie tylko na forum publicznym, ale także w prywatnych okolicznościach, jakimi są spotkania towarzyskie w restauracji czy pubie. Wystarczy bowiem, iż pracownik obsługi uzna się za urażonego hasłem na koszulce gościa, np. „istnieją tylko dwie płcie”, a już jego pracodawca może obawiać się poważnych problemów – tylko dlatego, iż nie selekcjonuje klientów pod kątem akceptowalnych przez system poglądów.
– Można się spodziewać, iż każdy pub w Anglii i Walii zatrudni policjantów od żartów, których zadaniem będzie podsłuchiwanie rozmów klientów i wykluczanie osób opowiadających niestosowne dowcipy – gorzko ironizował Young w rozmowie z „The Telegraph”.
Unia Wolności Słowa zapowiada protesty przeciwko nowelizacji.
Obecnie brytyjskie prawo już nakłada na pracodawców odpowiedzialność za naruszenia ustawy o równości przez zatrudnionych, jednak nie przez tak zwane osoby trzecie.
„Gdybyśmy mówili tylko o molestowaniu seksualnym, to byłoby jedno. Ale ten projekt ustawy faktycznie dąży do rozszerzenia odpowiedzialności osób trzecich na każdy rodzaj niepożądanego zachowania już zakazanego przez Equality Act, w tym podsłuchane rozmowy” – wyjaśnia FSU.
„Innymi słowy, na mocy tego prawa pracodawcy będą mieli obowiązek chronić swoich zatrudnionych przed podsłuchanymi niepokojącymi uwagami nie tylko ze strony współpracowników, ale także osób postronnych. W sektorze handlu detalicznego, hotelarstwa, rozrywki i nauki przedsiębiorstwa będą miały uzasadniony interes prawny w kontrolowaniu tego, co mówią członkowie społeczeństwa – to, co w tej chwili uważamy za codzienną, swobodną i zasadniczo prywatną mowę, będzie regulowane przez formalne kodeksy postępowania i badane pod kątem potencjalnych konsekwencji prawnych” – przestrzega organizacja.
Źródło: freespeechunion.org
RoM