Ostatnio net grzeje się sprawą tzw.szon patrolu.
Z jednej strony gnojówa pełną gębą.
Z drugiej pokazywanie wyzywających ubrań choćby u dziewczynek.
Co staje się śmiertelnym zagrożeniem w wypadku spotkania napalonych inżynierów.
Co robić?
Na pewno nic nie da tłumaczenie, uświadamianie. Że wszelkie"czelendże" to ultragłupia metoda na zrobienie sobie i innym kuku.
Ale wrócę do wspomnianego szonu( szona?).
Sprawcy, bo w tym momencie to już nie nastolatkowie, działają stadnie. Jak każda chuliganeria.
Trzeba po prostu złapać za kark jednego, reszta na bank zwieje.
Zawołać by ktoś ze świadków wezwał tzw.Policję.
W razie odmowy puścić tekst typu: następna dziewczynka może być z twojej rodziny, rozumiesz?!
Przyjeżdża psiarnia, dowiadują się o co chodzi. Zabierają dowody, może być telefon, na pewno będzie kamizelka. Kilku świadków odważy się potwierdzić.
To nie będzie całkowity koniec sprawy. Ale inni na bank się wystraszą.
Z drugiej strony, może i nasze córki nieco pomyślą o tym iż zbyt wyzywające ubranie może być niebezpieczne.