Wsparcie dla sodomii, chęć finansowania mrożenia ludzkich zarodków… Administracja Donalda Trumpa nie będzie najpewniej administracją katolicką. Choć lepsze od rządów Harris, rządy Trumpa w niektórych aspektach oznaczają dalsze umacnianie nieporządku.
Prawdopodobne zwycięstwo wyborcze Donalda Trumpa jest zasadniczo dobrą wiadomością. Jego konkurentką była postać o poglądach z niewielką tylko przesadą określanych jako komunistyczne, o skrajnie wrogim stosunku do cywilizacji chrześcijańskiej i programie godzącym w godność ludzkiego życia. Nowa administracja Trumpa może przedsięwziąć wiele dobrych działań, ale katolicy nie powinni popadać z powodu zmiany w Białym Domu w nadmierny entuzjazm.
Po pierwsze, Donald Trump nie zrobi prawdopodobnie nic, by cofnąć infiltrację społeczeństwa przez ideologię progejowską. Jego zaangażowanie na rzecz ruchu LGBT jest doskonale znane. Dotyczyło nie tylko polityki wewnętrznej, ale również zewnętrznej. W Polsce odczuliśmy to dobitnie, kiedy ambasador Stanów Zjednoczonych Georgette Mosbacher ogłosiła, iż stoimy jakoby „po złej stronie historii” w sprawie LGBT, a pozostająca pod jej kontrolą placówka aktywnie promowała homoseksualne marsze i inne tego rodzaju inicjatywy.
Po drugie, to właśnie z inicjatywy Trumpa Partia Republikańska odeszła od pryncypialnego stanowiska w sprawie dzieciobójstwa prenatalnego. Latem tego roku ugrupowanie przyjęło nowe zapisy w swoim programie, odchodząc od wersji przyjętej jeszcze w 1984 roku, która mówiła: „Dziecko nienarodzone ma fundamentalne indywidualne prawo do życia, które nie może zostać naruszone”. W nowym programie zdanie już nie funkcjonuje, zastąpione wyrazami sprzeciwu wyłącznie dla tzw. późnych aborcji oraz wyraźnym wsparciem dla „kontroli urodzeń” jako takiej oraz konkretnie dla in vitro. W opublikowanej niedawno książce żona Trumpa, Melania, ogłosiła zdecydowane wsparcie dla legalnego zabijania dzieci poczętych, bez żadnych ograniczeń. Można twierdzić, iż to wyłącznie retoryka wyborcza, a w praktyce administracja Trumpa, z katolickim wiceprezydentem J. D. Vancem, będzie zdecydowanie bronić prawa do życia. Być może, jakkolwiek zwłaszcza w przypadku in vitro wszystko wskazuje na poważne zamiary wspierania tego skandalicznego procederu.
Kilka lat przed śmiercią Benedykt XVI wskazywał na budowanie cywilizacji Antychrysta na współczesnym Zachodzie. Jako znamiona tej cywilizacji wymienił homoseksualne pseudo-małżeństwa oraz in vitro. Biorąc to pod uwagę należałoby uznać, iż Trump, choć niewątpliwie lepszy od Harris, przez cały czas porusza się w obrębie projektu cywilizacyjnego o celach nie tyle choćby odmiennych od ładu chrześcijańskiego, co w kluczowych aspektach – przeciwnych.
Ze względu na potężne emocjonalne napięcia towarzyszące współczesnej polityce demokratycznej trudno jest to dostrzec. W świecie postchrześcijańskim mamy rosnącą tendencję do upatrywania w przywódcach politycznych świeckich mesjaszy. Dotyczy to obu stron sporu. W Polsce środowiska patriotyczne upatrywały przez lata takiego mesjasza w Jarosławie Kaczyńskim, co ulicznie wyrażano w znanych hasłach o „zbawieniu Polski” przez szefa PiS. Odwrotnie, przeciwnicy PiS swojego mesjasza widzieli w Donaldzie Tusku. Podobnie jest w Stanach Zjednoczonych. Krótko po nieudanym zamachu na Trumpa czytałem w amerykańskiej prasie artykuły porównujące go do Konstantyna Wielkiego. Trump razem z J. D. Vancem miałby dać początek nowej Christianitas. Takie tęsknoty są wprawdzie psychologicznie zrozumiałe, ale intelektualnie – żałosne. Pokładanie quasi-zbawczych nadziei w demokratycznych liderach politycznych jest pokłosiem mentalności ateistycznej, która dominuje dziś na całym Zachodzie, również w naszym kraju. Ulegają jej choćby chrześcijanie.
Rządy Trumpa mogą doprowadzić do ocalenia życia wielu dzieci poczętych dzięki odejściu od forsowania polityki proaborcyjnej; zgodnie z obecnymi zapowiedziami doprowadzą jednak do zamrażania innych ludzi na najwcześniejszym etapie ich rozwoju. Rządy te mogą wiązać się z mniejszym wsparciem dla ruchu transgender i przez to ocalić niektóre dzieci przed okaleczeniem własnych ciał. Równocześnie, w związku ze wsparciem dla sodomii, będą prowadzić innych do upadku moralnego i popełnienia grzechów wołających o pomstę do nieba.
Władza Trumpa będzie pod wieloma względami lepsza dla USA i świata niż byłaby władza Harris; nie przyniesie jednak zbawienia.
Paweł Chmielewski
LISICKI, GÓRNY, KRATIUK. KATOLIK MOŻE POPIERAĆ DONALDA TRUMPA?