Письма в редакцию журнала «Ангора» (07.01.2024)

angora24.pl 11 месяцы назад

Pat telewizyjny

Partia, która w swojej nazwie ma słowa Prawo i Sprawiedliwość z chwilą objęcia rządów w 2016 r. bez skrupułów przejęła telewizję publiczną, przekształcając ją bez cienia wstydu w swoją tubę propagandową. Przez lata ta stacja sączyła nienawiść wobec obywateli inaczej myślących oraz kłamliwe insynuacje na temat Donalda Tuska. Podczas wyborów uczestniczyła czynnie w kampanii wyborczej PiS, odmawiając prawa np. PO do swojego spotu. Dziś, kiedy Polacy wyzwolili się spod rządów PiS, nadszedł czas, żeby telewizja publiczna, za którą obywatele muszą opłacać abonament bez względu na to, czy ją oglądają, czy nie, była przywrócona WSZYSTKIM obywatelom, a nie tylko zwolennikom PiS. Odchodzący rząd sprytnie uchwalił kruczki prawne utrudniające wyzwolenie TVP od działaczy partyjnych występujących w roli dziennikarzy i wiadomo, iż Prezydent, przez cały czas silnie związany tylko z partią PiS, nie podpisze żadnej ustawy, która przywróci tej stacji telewizyjnej jej charakter i misję publiczną, do czego TVP jest Konstytucją obligowana. Występujący w niej nagle przyjęli narrację, iż są ofiarami bezprawia i kreują się na „obrońców wolnych mediów”, używając retoryki podobnej do tej, kiedy PiS próbował uchwalić lex Tusk. W chwili, gdy piszę te słowa, zabarykadowali się w gmachu na Woronicza i nie wpuszczają nikogo poza swoimi. Argumentują to koniecznością obrony pluralizmu w mediach, głosząc, iż to właśnie oni są jego gwarantem. Paski na ekranach transmisji TVP obłudnie głoszą o „zamachu na wolność mediów polskich”. Oni, którzy sami zlikwidowali wolność w TVP i chcieli zamknąć TVN, dziś organizują chór swoich zwolenników skandujących: „Wolne media!”. Trzeba pamiętać, iż TVP dociera wszędzie, podczas gdy inne stacje telewizyjne, łącznie z TVN, muszą, żeby docierać w różne obszary Polski, pokonać pewne bariery technologiczne bądź finansowe (konieczność dodatkowych opłat). W momencie, kiedy to piszę, nie wiadomo, kiedy i jak skończy się zaistniała sytuacja, ale uważam, iż argumentem trudnym do odparcia byłoby stwierdzenie, iż ten zespół, który w tej chwili okupuje gmach, jakby nie było, należący do państwa, mógłby nadawać, co chce, ale jako telewizja prywatna i z innego miejsca i nie używając sprzętu będącego własnością państwową. Nie będzie nikt usiłował jej cenzurować. Trudno wówczas będzie jej argumentować, iż to zamach na wolność słowa. Słusznie zdecydował premier Tusk, pozbawiając TVP jakiegokolwiek wsparcia finansowego ze strony rządu. Należałoby też zlikwidować abonament. Bez pieniędzy długo nadawać nie będą mogli. Nagromadzili pokaźne sumy pieniędzy przez ostatnie 8 lat. Stać ich na kupienie i otwarcie własnej, partyjnej stacji telewizyjnej. Bo przecież nie o treść programów chodzi, ale o to, iż owa treść, jakakolwiek by była, nadawana jest ze studia stacji służącej całemu społeczeństwu, a nie jednej partii. WITOLD LILIENTAL

„Tak mi dopomóż Bóg”

Trochę razi mnie ten slogan wypowiadany, i to pod przysięgą, bezmyślnie przez posłów i wielu rządzących, ponieważ jest potem przez nich często nadużywany. Niestety, dowodzą licznych kłamstw oraz oszustw popełnianych przez niektóre z tych osób. Mam nadzieję, iż zostaną, kiedyś (po śmierci…) solidnie rozliczone z tego grzechu. Wydaje mi się, iż oni sami nie wierzą w to, co mówią, i robią to, dopuszczając się tak wysoce nagannych zachowań czynionych tylko na pokaz. Tacy ludzie nie zdają sobie sprawy, iż taka prośba do Boga i przysięga wymagają znacznego wysiłku umysłowego oraz określonych, licznych i pozytywnych, nieraz trudnych działań na rzecz jej spełnienia. I robią to, mając przed oczami wizerunek człowieka wiszącego na krzyżu w sali sejmowej czy prezydenckiej. Dla mnie takie osoby są zwyczajnymi hipokrytami i oszustami, a nie ludźmi rzeczywiście wierzącymi w Boga. Podkreślam, iż jestem osobą wierzącą, ale niepraktykującą, ponieważ razi mnie obłuda kleru, który bardzo często nadużywa wielu zasad chrześcijańskich, które sam głosi, a w dodatku wymaga tego od innych (…). Warto przypomnieć polskie przysłowie, które mówi, że: „Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy”. Pisząc o tych sprawach, muszę nawiązać do ostatniego ohydnego i niegodnego wybryku na posiedzeniu Sejmu, posła Brauna wymagającego zdecydowanego potępienia i ukarania. Ale zastanawiam się też nad tym, dlaczego to zrobił? Pewnie tak postąpił w związku z tym, iż nie zgodził się z sytuacją, kiedy jedna religia (w tym przypadku judaizm) została wyjątkowo wyróżniona (i to kosztem skromnego chrześcijańskiego krzyża na ścianie), podczas gdy nasza wiara i wszystkie inne (których są tysiące) zostały pominięte. Dlatego uważam, iż po tym, o czym napisałem powyżej, a także po tym podłym ekscesie pana Brauna należałoby zastanowić się, co uczynić, by Sejm był całkowicie areligijny – to znaczy, by nie wyróżniał w żaden sposób żadnej religii. Profesor H.B.

O co tak naprawdę chodziło?

Grudzień to ciężki czas dla polskiej demokracji. Wszyscy widzieliśmy grę na czas rządu premiera Morawieckiego i wypowiedzi oraz zachowania w Sejmie prezesa jego partii. Pojawia się pytanie: czy ktoś pamięta o wydarzeniach sprzed 101 lat, kiedy wybierano pierwszego prezydenta Rzeczypospolitej? Został nim Gabriel Narutowicz. Ponieważ to nie był kandydat prawicy, ta z premedytacją nie akceptując demokratycznego wyboru, podważała polskość elekta. Jednym z argumentów było to, iż głosy oddali na niego przedstawiciele mniejszości narodowych. Twierdzono wtedy, iż wybrany 11 grudnia 1922 roku prezydent Rzeczypospolitej Polskiej nie jest Polakiem. Równo 101 lat później, w poniedziałkowy wieczór, w naszym parlamencie najważniejszy polityk PiS oskarżył nowo wybranego premiera o bycie niemieckim agentem. Wcześniej w rozmowie z dziennikarzami ten sam człowiek orzekł koniec demokracji w Polsce. Następnego dnia stało się to, czego nie powinniśmy nigdy zobaczyć – poseł Braun gaśnicą zbezcześcił symbol judaizmu – chanukowe świece. Ciekawe, czy parlamentarzysta chcący uchodzić za super-Polaka pamięta postać Dow Ber Meiselsa? Ten warszawski rabin w 1861 roku w odruchu solidarności z polskim duchowieństwem, które w proteście za sprofanowanie przez kozaków kościołów zamknęło warszawskie świątynie, polecił to samo uczynić z synagogami. Podobnie uczynili inni warszawscy rabini Izaak Kramsztyk i Markus Jastrow. 2 marca 1861 r. uczestniczyli oni na katolickich Powązkach w pogrzebie pięciu poległych zastrzelonych przez rosyjskich zaborców. Wątpię, czy te postacie zagościły w głowie posła Brauna, gdy sięgał po gaśnicę. A może sprawa pozostało bardziej przerażająca? 101 lat temu, nie godząc się z wynikiem demokratycznego wyboru prezydenta RP, prawica w rzeczywistości uzbroiła Eligiusza Niewiadomskiego, który 16 grudnia 1922 roku zastrzelił Gabriela Narutowicza. 11 grudnia 2023 roku Braun, porównując rządy Morawieckiego i Tuska, mówi o leczeniu dżumy cholerą. Następnego dnia dzięki gaśnicy nie tylko zbezcześcił Sejm i symbol judaizmu, ale również dał doskonały pretekst zjednoczonej prawicy, by opóźnić zaprzysiężenie nowego rządu. I może o to naprawdę chodziło…? ROBERT KARABIN

Nareszcie!

Odetchnąłem. I mam nadzieję, iż – na szczęście – będę już żył w demokratycznym kraju. Przecież o to chodziło! Jak myślę czasami o tych, którzy nami rządzili… Kto tych ludzi uczył, kto ich wychowywał? Przecież kłamali, kradli, oszukiwali… Dreszcz przechodzi. A więc przypomnijmy sobie coś niecoś z przeszłości, wiele się przecież działo. Ich wódz – Jarosław Kaczyński, postać trochę śmieszna i trochę straszna. Był taki zdolny, iż ojciec musiał mu zmieniać szkołę, żeby zdał maturę. Ojciec załatwił również willę na warszawskim Żoliborzu. Sobie załatwił natomiast posadę wykładowcy na Politechnice Warszawskiej. To wszystko jest o tyle dziwne, iż walczył w powstaniu warszawskim (1944), a powstańcy byli po wojnie przez komunistyczne władze prześladowani i osadzani w więzieniach. Inna interesująca postać – wicemarszałek sejmu Ryszard Terlecki. Na pewno inteligentny, wykształcony. W młodości miał narkotykowy „epizod”, jego dziewczyną była wspaniała wokalistka Kora. Zawsze chwalił ojca, znanego historyka – iż dzięki niemu udało mu się wyjść na prostą. Po latach okazało się, iż ojciec współpracował z UB i SB. W ujawnieniu tej wiadomości syn miał swój udział. Gdy prowadził obrady Sejmu, często był bardzo arogancki wobec posłów opozycji. Do dziennikarzy też często odwracał się plecami. O politykach Zjednoczonej Prawicy trudno jest napisać coś pozytywnego. Jak to jest, iż wciąż mają poparcie tak wielu wyborców? Naprawdę nie potrafię tego zrozumieć. Do tego poparcie Kościoła katolickiego. Jakaś kompletna paranoja. Jestem przekonany, iż o dniu 15 października 2023 r. nigdy nie zapomnimy. Przecież Polska stała się wreszcie innym krajem. NORMALNYM! Oby tylko Pan Prezydent pamiętał, iż jest Prezydentem wszystkich Polaków. Oby… KRZYSZTOF WAŚNIEWSKI

Chcesz, żeby ci pomogli – pomóż innym!

Niedawno mieliśmy kolejny przykład znieczulicy i obojętności wobec człowieka potrzebującego pomocy. Jak można było z obojętnością przechodzić koło 14-letniej dziewczynki siedzącej na śniegu? Dlaczego policja nie zareagowała, jak mały Kamilek przyszedł na posterunek i poprosił o pomoc? Owszem, coś zrobili – odesłali dziecko do domu prosto w łapy potwora, który je katował. Takich pytań można zadawać wiele, bardzo wiele. Jak to świadczy o nas? Lepiej nie pytać, bo możemy się spalić ze wstydu. W kraju, gdzie wartości chrześcijańskie aż kipią, a sądy co rusz rozpatrują obrazę uczuć religijnych, zaś wódz narodu rozpatrywał potrzebę utworzenia zbrojnych brygad uzbrojonych dla obrony kościołów, krzywda drugiego człowieka mało kogo obchodzi. Owszem, w pojedynczych przypadkach zrywamy się, niczym spłoszone kury, do zbierania pieniędzy najczęściej na leczenie dzieci. Często padamy przy tym ofiarami oszustów, którzy, korzystając z naszego wspomożenia, zarabiają krocie. Ta pomoc jest jak iskra – błyśnie i… już jej nie ma. Co można zrobić? Powinno wkroczyć państwo, a zwłaszcza Rzecznik Praw Dziecka, i niezwłocznie opracować odpowiednie procedury, które mogą zastąpić społeczną empatię. Policja, szkoły i przedszkola powinny mieć OBOWIĄ- ZEK, jeżeli zachodzą przesłanki, iż małolat potrzebuje pomocy, udzielić mu jej i to jak najszybciej. W żadnym wypadku nie można go pozostawić samemu sobie, choćby jeżeli źle oceniliśmy sytua cję, bo lepiej się pomylić, niż doprowadzić do tragedii. Sądy nie powinny się użalać nad „biednymi” rodzicami czy opiekunami dziecka i odmawiać przekazania małolata do rodzin zastępczych lub domów dziecka, uzasadniając, iż w „rodzinie będzie mu najlepiej”. Kuratorzy wyznaczeni przez sąd czy inspektorzy z GOPS-u czy z MOPS-u nie mogą uzgadniać z opiekunami, kiedy przyjdą na kontrolę, a co jakiś czas kontrola powinna odbyć się z udziałem pielęgniarki, która zbada, czy dziecko ma ślady przemocy. Kontrole powinny odbywać się dostatecznie często, żeby można w porę zareagować, i nie mogą być powierzchowne: „Aha, jest czysto, to idziemy dalej”. Trzeba uruchomić telefony zaufania, gdzie krzywdzone dziecko może się wyżalić i uzyskać pomoc, a prowadzący taki telefon powinien mieć status urzędnika państwowego, nie zaś żebrać o środki na udzielanie pomocy. Bez obawy, finansowanie takiego telefonu na pewno nie spowoduje ruiny finansów państwa. Trzeba KONIECZNIE rozliczyć byłego rzecznika p. Pawlaka, zbadać, jakie podjął działania, żeby zapobiec nękaniu dzieci przez ich kolegów w internecie, i wiele innych spraw, o których wiedział i nic nie zrobił. Ile razy występował do gminy o zapewnienie ubogim rodzinom pomocy (…)? A tak, nawiasem mówiąc, kiedy się skończy niebywały skandal dot. ludzi zamieszkałych w koszmarnych ruderach tylko dlatego, iż są ubodzy? Od razu zaznaczam, iż nie chodzi tu o patologię! Władzo, mamy już wiek XXI, a ty dalej nie masz wstydu? Idzie nowe, ale czy coś zmieni? – mam wątpliwości. Nie ma na co czekać, trzeba działać, np. przeprowadzać co jakiś czas akcję: „Chcesz, żeby ci pomogli w potrzebie – pomóż innym” lub „Biedni to też ludzie, nie mogą mieszkać w psiej budzie”. R. PORĘBSKI

Zielona strefa

Rząd Donalda Tuska w kampanii wyborczej obiecał zająć się ochroną środowiska, co wielu wyborców (zwłaszcza młodych) poparło, oddając głosy na koalicję. Ostatnio rozgorzał temat zielonych stref w miastach, czyli ograniczenia ruchu starych samochodów w centrum miast, w związku z przyjęciem kryterium wieku pojazdu 18 i 27 lat jako krańcowy do poruszania się w centrach. Samochód jako taki nie wytwarza szkodliwych substancji – gazy emituje silnik i to jego stan, wiek i rodzaj wpływają na ilość i jakość spalin. Często auta użytkowane przez osoby prywatne mają małe roczne przebiegi rzędu 7 – 8 tys. kilometrów, a np. samochody służbowe czy taksówki to już rząd 50 – 60 tys., i praktycznie po 7 – 8 latach już nie spełniają norm emisyjnych spalin, w przeciwieństwie do tych pierwszych, które po 20 czy 30 latach, o ile tylko podzespoły są sprawne, emitują mniej szkodliwych substancji, aniżeli te drugie po trzy – cztery razy krótszym czasie jeżdżenia. Każdy pojazd w Polsce raz w roku przechodzi badanie diagnostyczne w celu dopuszczenia go do ruchu. Sprawdzane są wszystkie podzespoły mające wpływ na bezpieczeństwo i – o ile są sprawne – wiek samochodu nie jest przeszkodą przed dopuszczeniem go do ruchu na następny rok. Może należałoby wprowadzić nakaz sprawdzania analizatorem spalin ich jakość i zdecydowane „kopciuchy” odsyłać bez uprawnienia do dalszej eksploatacji. Istnieją możliwości poprawy jakości spalin w starym aucie np. przez remont generalny starego silnika czy, np. w skrajnych przypadkach, wymiany go na nowy. Takie samochody niezależnie od ich wieku mogłyby jeździć, nie emitując szkodliwych spalin. Podobne przepisy, jakie chcą wprowadzić nasi posłowie, są planowane lub już obowiązują w innych krajach, ale trzeba pamiętać o ogromnym lobby związanym z samochodami elektrycznymi i zarobkami koncernów samochodowych, bo ich wysokiej ceny nie da się wytłumaczyć wzrostem kosztów produkcji (szczególnie akumulatorów). W Polsce zauważyłem odwrotny trend – manifestują osoby przeciwne wprowadzaniu nowych przepisów i myślę, iż większość to ludzie związani z handlem starymi autami – importerzy samochodów z Zachodu i ci, którzy chcą się pozbyć starych aut z silnikami spalinowymi, bo jednak w tych krajach „przesiadka” do aut elektrycznych jest o wiele większa niż w Polsce. Niech mój głos będzie jednym z głosów w dyskusji o stanie naszego powietrza, bo nie zawsze importowanie przepisów z innych krajów, gdzie są inna mentalność ludzi i inny poziom życia, sprawdza się w naszej przestrzeni i to w krótkim czasie. ANDRZEJ JANIEC

Praca dla silversów

Kilka lat temu, będąc w USA, dziwiłem się, iż tak wiele starszych osób pracuje tam w usługach. Już na pierwszy rzut oka wyglądali, iż są emerytami, a niektórzy – iż są od dawna. Wtedy budziło to we mnie mieszane uczucia. Rozmawialiśmy w gronie znajomych na ten temat i było widać raczej współczucie dla Amerykanów. Teraz słyszałem relację uczestniczki wycieczki na zachód Europy. Jednym z większych zaskoczeń było to, iż tak wiele starszych jeszcze pracuje. Więc to my, Polska, jesteśmy wyspą, gdzie, może jeszcze nie wstyd, ale nie uchodzi, pracować jak ma się wiek emerytalny. Dodam: jeżeli nie jest się na ważnym stanowisku, bo przecież rządzą nami ludzie, zwłaszcza mężczyźni, bardzo dojrzali. Podobno jesteśmy krajem, w którym odsetek pracujących w wieku 60+ jest jednym z najniższych. Jedynym przykładem zatrudniania osób w starszym wieku są firmy ochroniarskie, gdzie widać ich nadreprezentację. Jednak i w Polsce nabiera tempa akcja zachęcania do powrotu do pracy pokolenia silversów, co wynika z braku rąk do pracy. Kiedyś pisałem, iż marzeniem Polaka jest skończyć zawodówkę i przejść na emeryturę. I coś w tym jest… Dążenie do obniżenia wieku emerytalnego bierze się nie tylko z chęci zabezpieczenia ekonomicznego. Otóż moje pokolenie (i trochę młodsze) przeżyło zmianę ustrojową, która w dużej mierze odbyła się kosztem godności pracownika. Przypominamy sobie: wysyłanie na emeryturę, często bardzo przedwczesną, było jednym ze sposobów regulowania rynku pracy. Zasiłki dla bezrobotnych były na skandalicznie niskim poziomie, więc emerytura dawała szansę, iż będzie jednak więcej środków po utracie pracy. W niektórych zakładach zachęcano do przejścia na emeryturę, wypłacając wynagrodzenie, w zamian za to, iż ktoś zwolni etat. Apelowano o zwalnianie miejsc dla młodych. Przecież ci ludzie, wypchnięci na emeryturę, sto razy się zastanowią, zanim do pracy wrócą. Lejzorek Rojtszwaniec z powieści Erenburga (Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwańca) mówił: Zwalniają? Znaczy, będą przyjmować. Więc po tych zwolnionych przyszli nowi, których można traktować zupełnie inaczej. Nie dziwmy się więc, iż moje pokolenie pamięta ten instrumentalny stosunek do emerytury, a w zasadzie do ludzi w starszym wieku. Trudno jest doświadczonemu pracownikowi pogodzić się z tym, iż kierują nim ludzie znacznie młodsi. Ale jeszcze trudniejszy do zaakceptowania jest sposób, w jaki to robią. Brak poszanowania personelu, naganny – choćby w odniesieniu do rówieśników – jest dla ludzi pokolenia silversów nie do zaakceptowania. Obowiązuje u nas dalej folwarczna kultura pracy. Był czas, w którym myślałem o podjęciu pracy w zawodzie. Nie wyobrażałem sobie jednak sytuacji, w której mój przełożony, znacznie młodszy ode mnie, będzie wydawał polecenia tonem nieznoszącym sprzeciwu. Potrzebna jest zatem zmiana kultury organizacyjnej, wyzwalająca poczucie, iż pracownicy starsi są doceniani za swoje walory, które są niewątpliwie inne niż zalety ludzi młodych. Z punktu widzenia społecznego aktywizacja zatrudnieniowa seniorów to wielka rzecz. Chociażby dlatego, iż wyciągając te osoby z domów, eliminujemy lub przynajmniej skracamy czas ich samotności. Wiemy przecież, ile zachodu czynią organizacje senioralne i samorządy, organizując różne formy zbiorowych spotkań, uznając, iż to jest lek na wiele dolegliwości starszego wieku. W przypadku pracy osoba (z obowiązku) sama wychodzi z domu, sama przez jakiś czasu stara się być w najwyższej formie i gotowości. To jest rodzaj kuracji poprawiającej jej dobrostan. Wiemy, iż społeczeństwa będą coraz starsze. Czy zatem nie powinno się tworzyć przepisów, które będą rozwiązywały sprawy związane z zatrudnieniem osób starszych, tak jak w przypadku matek z małymi dziećmi czy osób niepełnosprawnych? Powinny być regulacje, które będą naturalną zachętą do tego, by przedsiębiorcy sięgali po ludzi w wieku emerytalnym, niekoniecznie w zawodach, które te osoby wykonywały dotąd. ANDRZEJ ZAWADZKI

Читать всю статью