- Mniejszość ukraińska próbuje burzyć relacje poprzez gloryfikowanie banderyzmu, a państwo ukraińskie zachowuje się, jakby było niewidome — mówi Onetowi poseł Przemysław Czarnek z PiS, który szykuje ustawę o banderyzmie
- To część działań, które PiS podejmuje na fali wzburzenia po wizycie w Polsce prezydenta Ukrainy i jego — jak mówią w PiS — angażowania się w kampanię prezydencką
- Temat Ukrainy wszedł także do kampanii kandydata KO, który wysunął propozycję dotyczącą świadczenia 800 plus dla Ukraińców. Kandydatka Lewicy grzmiała, iż „Trzaskowski ściga się z Braunem”
- Dr Witold Sokała w rozmowie z Onetem ocenia, jak hasła antyukraińskie w kampanii prezydenckiej mogą wpłynąć na dalsze relacje polsko-ukraińskie i w którą stronę skręca kampanijna retoryka
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
Wsparcie rządu polskiego dla Ukrainy jest „sprowadzaniem powszechnego niebezpieczeństwa na naród polski”. A w niektórych szkołach „zdarzają się sytuacje, iż ze względu na pierwszeństwo Ukraińców polskie dzieci nie są przyjmowane do szkół”.
Takie nieprawdziwe i jawnie antyukraińskie hasła wygłaszał lub wypisywał w swoich mediach społecznościowych europoseł Grzegorz Braun. Polityk jest dziś jednym z kandydatów na prezydenta Polski i nie będzie dla nikogo zdziwieniem, gdy w kampanii znów będzie wygłaszał podobne lub ostrzejsze bzdury o Ukrainie.
Taki antyukraiński przekaz był dotychczas kojarzony z politykami i wyborcami Konfederacji. W zeszłorocznych wyborach zwłaszcza na Podkarpaciu konfederatom krytykującym złą ich zdaniem politykę polskiego rządu wobec Ukrainy udało się ugryźć spory kawałek elektoratu głosującego dotychczas na PiS.
Pierwsze dni kampanii przed tegorocznymi wyborami prezydenckimi pokazują, iż PiS nie chce drugi raz popełnić tego samego błędu, a intonując antyukraińską retorykę, wciąga do chóru także swoich kontrkandydatów.
Kandydat Nawrocki stawia warunki. W PiS wściekłość na Zełenskiego
Zaczęło się od wypowiedzi kandydata PiS na prezydenta Karola Nawrockiego o szansach Ukrainy na wejście w struktury NATO i UE. Szef IPN uzależnił te akcesje od tego, jak sąsiedzi wywiążą się z obietnicy przeprowadzenia ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej. Natychmiast z obozu rządzącego posypała się na niego lawina krytyki.
— Moim zdaniem Karol Nawrocki świadomie narusza kwestie naszego bezpieczeństwa — zareagował premier Donald Tusk.
Sprawa stała się jeszcze głośniejsza, gdy do tych słów kandydata PiS odniósł się wizytujący w Polsce prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. — o ile Ukrainy nie będzie w Unii i nie będzie w NATO, jeżeli Ukraina nie będzie miała gwarancji bezpieczeństwa, to wtedy pan Nawrocki powinien już zacząć ćwiczyć, bo może się okazać, iż będzie musiał wziąć broń do ręki — skomentował przywódca Ukrainy.
Te słowa, ale także cała wizyta Zełenskiego w Polsce rozwścieczyła PiS. Prezydent Ukrainy we wspomnianym wywiadzie dopytywał, jak nazywa się kandydat PiS na prezydenta, a wcześniej spotkał się z kandydatem KO Rafałem Trzaskowskim. W PiS uznano to za potwarz. Zełenskiemu politycy tej partii zarzucili angażowanie się w kampanię prezydencką. Takie wybiórcze spotkanie tylko z jednym kandydatem wytknął ukraińskiemu prezydentowi także marszałek Sejmu Szymon Hołownia, kandydata Trzeciej Drogi na prezydenta.
PiS szykuje ustawę o banderyzmie. Poseł Czarnek: mniejszość ukraińska próbuje burzyć relacje
W PiS słyszymy, iż tak sprawy nie zostawią. Partia chce przygotować uchwałę, która ma krytycznie odnosić się do polityki prowadzonej przez stronę ukraińską. W czwartek o takim pomyśle pisała też Wirtualna Polska. PiS chce też wyciągnąć z zamrażarki ustawę o banderyzmie.
— Ta ustawa była pokłosiem spotkania w Olsztynie, gdzie ludzie donosili, iż dzieci ukraińskie śpiewają pieśni banderowskie. To trochę tak jakby Niemcy śpiewali piosenki hitlerowskie. To ludzi denerwuje. Chodzi nam o wyprostowanie pewnych spraw. Domagamy się szacunku dla obu narodów — mówił Onetowi Przemysław Czarnek, który odpowiada w PiS za przygotowanie ustawy.
Poseł PiS twierdzi, iż propozycja jest zbieżna z poglądami PSL i Konfederacji. Liczy na to, iż projekt zostanie przyjęty, być może choćby jeszcze w styczniu br. Ale w rozmowie z Onetem dementuje, jakoby sprawa ukraińska była „rozgrywana politycznie przez prawicę”.
— Mam wielu przyjaciół Ukraińców. Tymczasem mniejszość ukraińska próbuje burzyć relacje poprzez gloryfikowanie banderyzmu, a państwo ukraińskie zachowuje się, jakby było niewidome. Dodatkowo przyjeżdża Zełenski i udaje, iż nie słyszy pytania. Każdy, kto ma odrobinę godności osobistej, inaczej by się zachował. Nie planowaliśmy przyjazdu Zełenskiego do Polski i nie briefowaliśmy go w jego dość absurdalnej postawie — podkreśla były minister edukacji i nauki.
Poseł Prawa i Sprawiedliwości Przemysław Czarnek
I dodaje: — Dla nas Ukraina jest niezwykle ważnym sąsiadem. Będziemy im pomagać, ale przy tej pomocy żądamy wzajemności w relacjach. Jesteśmy zwolennikami wejścia Ukrainy do NATO pod warunkiem, iż te kwestie zostaną uregulowane. Tu chodzi o pochówek ofiar rzezi wołyńskiej za nasze pieniądze.
Polityk PiS: chcemy wpasować się w te nastroje
Inny polityk PiS, z którym rozmawiamy, mówi wprost, iż choćby gdyby Zełenski nie pojawił się w Polsce i nie próbował angażować się w bieżącą rozgrywkę polityczną, temat Ukrainy by się w ich kampanii pojawił. — To nie jest tak, iż jesteśmy przeciwko Ukrainie, ale badania nastrojów pokazują wprost, iż już 80 proc. Polaków jest zmęczonych Ukraińcami, więc my się w tę nastroje chcemy wpasować — przyznaje polityk, który zastrzega sobie anonimowość.
Ten słabnący entuzjazm wobec Ukraińców pokazuje sondaż, który regularnie dla OKO.press i radia TOK FM przeprowadzał Ipsos.
I tak w maju 2022 roku 67 proc. Polek i Polaków uważało, iż byłoby „dla Polski dobrze, gdyby osoby z Ukrainy, które w tej chwili przebywają w Polsce, miały zostać na wiele lat”, a 24 proc., iż „byłoby źle”. Taki stan życzliwości utrzymywał się jeszcze w listopadzie 2022 (69 proc. pozytywnych odpowiedzi).
W lutym 2024 liczba osób życzliwych wobec obecności Ukrainek i Ukraińców (45 proc. w tym 10 proc. „zdecydowanie”) już tylko nieznacznie przewyższa liczbę niechętnych (40 proc.).
Polityk PiS dodaje: — Ludzie Trzaskowskiego w ogóle tego nie czują i się na tym przejadą.
Rafał Trzaskowski ściga się z Grzegorzem Braunem?
Ale rozmawiamy z nim, zanim jeszcze z ust kandydata KO padają te słowa: – Dzisiaj przez cały czas musimy pomagać Ukrainie, ale nie możemy popełnić błędu, jaki popełniły inne kraje Zachodu, jak Niemcy i Szwecja – tam się opłacało przyjeżdżać tylko po socjal.
I ta propozycja: — Proponuję zmianę fundamentalną, a mianowicie o ile chodzi o świadczenia takie jak 800+ dla Ukraińców, one się powinny należeć wtedy, o ile Ukraińcy będą pracować, o ile będą mieszkać w Polsce i o ile będą w Polsce płacić podatki.
Choć oczywiście trudno w tym przekazie dostrzec wrogość, jaką wobec Ukraińców od miesięcy sączy Konfederacja czy choćby wściekłość, jaka pojawiła się w szeregach PiS, to słowa Trzaskowskiego zostały zrozumiane wprost jako włączenie się w prawicową narrację.
Od wykorzystywania Ukrainy w kampanii wyborczej odcina się kandydatka Lewicy. Magdalena Biejat krytykowała Trzaskowskiego za to, iż ściga się z prawicą. — Pana prezydenta Rafała Trzaskowskiego zainspirował chyba start Grzegorza Brauna i postanowił się z nim ścigać na postulaty — skomentowała Biejat.
Kandydatka Lewicy na prezydenta nie ma jednak łatwej sytuacji, bo nie tylko bratobójczy pojedynek z nią o lewicowe głosy toczy Adrian Zandberg, ale na początku kampanii retoryka wyborcza mocno skręca w prawo. Choć do wygrania wyborów prezydenckich potrzeba możliwie najwięcej głosów z centrum, to sytuacja i klimat w polityce międzynarodowej skłania kandydatów do przesunięcia się w stronę bardziej konserwatywnego elektoratu.
Ekspert o Ukrainie w kampanii. „Polska wpisuje się w ten trend”
— Generalnie w Europie jest dobry klimat dla prawicy — mówi w rozmowie z Onetem dr Witold Sokała z Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach i publicysta „Dziennika Gazety Prawnej”. —To skutek zarówno trendów amerykańskich, ale także skutek błędów rządów centrolewicowych i tych realnych i tych wyimaginowanych. Wyborcy szukają spełnienia swoich nadziei bardziej na prawo i Polska się wpisuje w ten trend.
— To oznacza, iż partie odwołujące się do haseł prawicowych mają w tym sezonie większe szanse. Jak długo to wahadło będzie się w tę stronę przechylać, trudno przewidzieć — mówi ekspert.
Jak zaznacza, nie dziwi go, iż politycy wykorzystują dziś temat relacji polsko-ukraińskich w kampanii wyborczej, bo zidentyfikowali go jako nośny temat. — Zmęczenie pomocą i pewne rozczarowanie stanem relacji polsko-ukraińskich da się zauważyć i poniekąd zrozumieć. Po pierwsze, z uwagi na widoczne zaniedbania po stronie polskiej polityki, a po drugie dzięki antyukraińskiej kampanii podgrzewanej przez rosyjskich agentów wpływu — mówi Onetowi dr Sokała.
Zdaniem eksperta najwięcej ugrać stara się PiS, bo uderzając w antyukraińskie tony, chce podebrać wyborców Konfederacji. Zwłaszcza iż ta jest dziś wewnętrzne rozbita po wolcie Brauna.
„Propaganda wyborcza, propagandą”
Dr Sokała zaznacza przy tym, iż wypowiedzi Rafała Trzaskowskiego różnią się od tych, które padają z ust polityków PiS i Konfederacji. — Być może jest to zracjonalizowanie wcześniejszego, nadmiernie entuzjastycznego stanowiska. Trzeba dziś szukać rozwiązań, które z jednej strony dbają o interesy Polski, ale z drugiej są wsparciem dla tych Ukraińców, którzy mieszkając w Polsce, współtworzą nasz dobrobyt — uważa dr Sokała.
Zdaniem eksperta trudno dziś prognozować jak wciąganie tematów związanych z wojną w Ukrainie czy rzezi wołyńskiej do kampanii wyborczej wpłynie na dalsze relacje polsko-ukraińskie. — Nie przeceniałbym jednak znaczenia kampanii wyborczej, bo to zrozumiałe, iż będą w niej wykorzystywane tematy trudne i newralgiczne. Wolałbym, żeby było inaczej, ale jestem realistą i wiem, iż tego nie unikniemy — mówi dr Sokała.
Ale zaznacza: — Propaganda wyborcza, propagandą, ale ludzie swój rozum mają, więc przyszłość relacji polsko-ukraińskich na poziomie czysto ludzkim będzie niezależna od propagandy, będzie zależeć głównie od tego, jak Ukraińcy będą się integrować w Polsce, a ilu zdecyduje się wrócić w przyszłości do ojczyzny — zaznacza dr Sokała i dodaje, iż na poziomie rządowym zarówno po stronie polskich, jak i ukraińskich elit politycznych panuje przekonanie, iż jesteśmy na siebie skazani. — jeżeli czy to w Kijowie, czy w Warszawie ktoś postanowi grać tymi emocjami, żeby podbić sobie słupki sondażowe to będą to trendy chwilowe, nieosłabiające współpracy. Pragmatyzm nakazuje trzymać się razem – zaznacza.