Охота на польского «Орла». Капитан отдал приказ. У немцев не было шансов

news.5v.pl 3 часы назад
  • ORP „Orzeł” był pierwszym z trzech zamówionych w Holandii okrętów podwodnych, które weszły do służby w Polskiej flocie w 1939 r.
  • Na przełomie maja i czerwca 1940 r. okręt zaginął wraz z całą załogą. Nie jest znana data, miejsce i przyczyny
  • Mimo kilkunastu wypraw poszukiwawczych wciąż nie odnaleziono wraku.
  • Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Dwa miesiące później, 11 czerwca 1940 r., dowództwo polskiej Marynarki Wojennej wydało z Londynu komunikat: „Z powodu braku jakichkolwiek wiadomości i niepowrócenia z patrolu w określonym terminie – okręt podwodny Rzeczypospolitej Polskiej »Orzeł« uważać należy za stracony”.

Tak zakończyła się wojenna epopeja okrętu, który poza zatopieniem niemieckiej jednostki wsławił się we wrześniu 1939 r., kiedy pomimo internowania przedarł się do Wielkiej Brytanii.

Inicjatorem legendarnej ucieczki był Jan Grudziński, który zastąpił niedysponowanego komandora porucznika Henryka Kłoczkowskiego. Tak ostatni dowódca okrętu wspominał okoliczności wydarzeń:

„Weszliśmy do Tallinna w nocy 14 września. Chcieliśmy oddać do szpitala chorego dowódcę i naprawić sprężarkę. Wiedzieliśmy, iż przysługuje nam, zgodnie z prawem międzynarodowym, możliwość 24-godzinnego postoju i z całym zaufaniem przyjęliśmy zapewnienie estońskich oficerów, iż otrzymamy całkowite zaopatrzenie oraz iż naprawią nam uszkodzone urządzenia. Zmęczony całonocną wachtą, świadom bezpieczeństwa w neutralnym porcie ułożyłem się do snu”.

Nazajutrz nieoczekiwanie doszło do internowania. Rozpoczęto rozbrajanie, z pokładu zabrano mapy i dziennik nawigacyjny. 18 września, dzień po sowieckiej agresji na Polskę, kapitan zdecydował się na ucieczkę. Po 27 dniach morska odyseja zakończyła się w Szkocji. 1 grudnia 1939 r. ORP „Orzeł” został włączony w skład brytyjskiej flotylli. Tymczasem Kłoczkowski, oskarżony o naruszenie obowiązków służbowych i tchórzostwo, został w 1942 r. skazany i zdegradowany do stopnia marynarza.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

„Orzeł” i „Sęp”

Sukcesy okrętów podwodnych, zwłaszcza słynnych U-Bootów, podczas Wielkiej Wojny sprawiły, iż po 1918 r. niepodległa Polska zapragnęła posiadać jednostki tego typu w swojej flocie. Pierwsze trzy zamówiono we Francji i były to de facto stawiacze min. ORP „Ryś”, ORP „Żbik” i ORP „Wilk” trafiły do służby na początku lat 30. XX w., ale w chwili rozpoczęcia wojny okazały się przestarzałe i borykały się z problemami technicznymi. Marzenia o zakupie sześciu okrętów torpedowych okazały się mrzonką.

Ostatecznie zorganizowano zbiórkę publiczną, dzięki której pozyskano część środków na zakup dwóch bliźniaczych okrętów z Holandii. Umowa została podpisana w styczniu 1936 r. w Hadze. Stronę polską reprezentował kontradmirał Jerzy Świrski. Część materiałów niezbędnych do budowy została dostarczona z kraju. Dodatkowo znaczącą część należności spłaciliśmy eksportem produktów rolnych. W projektowaniu okrętów uczestniczył inżynier Kazimierz Leski, późniejszy oficer wywiadu Armii Krajowej. ORP „Orzeł” i ORP „Sęp” zostały zwodowane w 1938 r. Rok później weszły do służby.

Holenderskie nabytki były nowoczesnymi, dużymi, dobrze uzbrojonymi jednostkami zdolnymi do realizacji długotrwałych zadań poza własnymi bazami, co okazało się najważniejsze w przypadku ucieczki z Tallinna.

Jakimi parametrami technicznymi dysponowały? Całkowita długość „Orła” wynosiła 84 m, szerokość – 6,7 m, maksymalna głębokość zanurzenia – 100 m. Prędkość maksymalną szacowano od 10 (pod wodą) do 20 (nad wodą) węzłów. Zasięg określono na imponujące 7 tys. mil morskich. Wyporność w zanurzeniu wynosiła 1473 ton. Uzbrojenie stanowiło 20 torped obsługiwanych z 12 wyrzutni umieszczonych na dziobie, rufie oraz przed i za kioskiem (obrotowe). Dawało to możliwość ataku pod dowolnym kątem, bez konieczności dodatkowych manewrów. Ponadto na wyposażeniu była armata, dwa działka przeciwlotnicze i dwa karabiny maszynowe. Całość sterowana była hydraulicznie i napędzana silnikami dieslowo-elektrycznymi. Załoga liczyła 60 osób.

Maciej Zieliński, Adam Ziemienowicz / PAP

ORP „Orzeł” przybył do Gdyni 7 lutego 1939 r. Oficjalne powitanie, obserwowane przez 30 tysięcy ludzi, odbyło się trzy dni później w Dniu Marynarki Wojennej. Niezwłocznie przystąpiono do intensywnego szkolenia, po czym rozpoczęto misje patrolowe i śledzenie niemieckich jednostek na Bałtyku. W czerwcu na zastępcę Kłoczkowskiego mianowano Grudzińskiego, którego przeniesiono z „Sępa”. Obaj oficerowie od początku byli skonfliktowani. 1 września „Orzeł” znajdował się przy nabrzeżu portu wojennego w Gdyni-Oksywiu. Wobec braku pełnej załogi, której dowódca zezwolił zejść na ląd, okręt wyszedł w morze dopiero po godzinie 7 i udał się w rejon wyznaczonego sektora.

Jak wyglądał udział „Orła” w kampanii wrześniowej? Opracowany dla polskich okrętów podwodnych, typowo defensywny i pasywny, tzw. Plan Worek zakończył się klęską. Wbrew założeniom nie doszło do desantu morskiego na Hel. Wszystkie jednostki zostały gwałtownie wykryte i uszkodzone. „Ryś”, „Sęp” i „Żbik” zostały internowane w Szwecji. „Wilk” dopłynął do Wielkiej Brytanii.

Tymczasem „Orzeł” już 4 września bez zgody dowództwa opuścił sektor i skierował się w kierunku szwedzkiej Gotlandii. 10 września poinformowano o chorobie kapitana („osłabienie, nie mogę dowodzić”). W odpowiedzi polecono wysadzić Kłoczkowskiego na Helu lub w neutralnym porcie. Wybór padł na Tallinn, gdzie okręt dotarł 14 września późnym wieczorem.

„Nie mieliśmy na pokładzie choćby jednej kropli słodkiej wody”

Po internowaniu z okrętu zabrano m.in. broń ręczną, amunicję i aż 14 z 20 torped. Ucieczka rozpoczęła się od obezwładnienia dwóch strażników, przecięcia kabli i cum. Pierwsze trudności pojawiły się jeszcze w porcie: „Nie zdążyliśmy dojść do mola, gdy padł strzał alarmowy z pokładu estońskiego okrętu wojennego. Poszły w ruch reflektory, nie mogliśmy wykręcić się w ciasnym basenie i wpadliśmy dziobem na kamienie przy falochronie” (Grudziński). Mimo uderzenia i chwilowego unieruchomienia, otwarcia ognia i pościgu, po zanurzeniu „Orłowi” udało się wyjść w morze.

Niezwłocznie powiadomiono dowództwo na Helu o ucieczce oraz braku szyfru i map. Propaganda niemiecka oskarżyła Polaków o zamordowanie Estończyków, którzy finalnie zostali wysadzeni na Gotlandii. Nawigacja została oparta na prowizorycznych mapach przygotowanych na podstawie starego spisu latarń.

Po kapitulacji Helu zadecydowano o opuszczeniu Bałtyku. Największym wyzwaniem było ominięcie patrolów i przejście cieśnin duńskich. Wreszcie 14 października nadano sygnał rozpoznawczy, który umożliwił spotkanie z brytyjskim niszczycielem „Valorous”. Okręt został doprowadzony najpierw do Rosyth, a następnie do Dundee, gdzie w remoncie znajdował się „Wilk”. Jak wspominał kapitan, kiedy brawurowa ucieczka dobiegała końca:

W połowie grudnia 1939 r. – po krótkim remoncie, gratulacjach od generała Władysława Sikorskiego, kontradmirała Świrskiego i króla Jerzego VI oraz uzupełnieniu załogi o trzech brytyjskich oficerów – jednostka rozpoczęła misje w ramach brytyjskiej Drugiej Flotylli Okrętów.

3 kwietnia 1940 r. „Orzeł” wypłynął na swój kolejny patrol u wybrzeży Norwegii. Pięć dni później o godzinie 10.00 wykrył zbliżający się do Bergen statek bez bandery, który został rozpoznany jako niemiecki i wezwany do zatrzymania się. Po przechwyceniu sygnału z wezwaniem pomocy i odmowie opuszczenia statku kapitan Grudziński rozkazał przygotowanie torped. Pierwsza trafiła w prawą burtę. Następnie, wobec nadciągającego wsparcia, polski okręt zanurzył się i wystrzelił kolejną torpedę, która doprowadziła do przełamania i zatonięcia „Rio de Janeiro”. Zginęło ponad 180 żołnierzy i członków załogi. Sukces „Orła” polegał nie tyle na samym zatopieniu wrogiej jednostki, ale przede wszystkim na przekazaniu informacji i potwierdzeniu rozpoczęcia niemieckiego desantu na Norwegię.

Domena Publiczna/wikimedia

Frachtowiec „Rio de Janeiro”

Ostatni patrol i kontrowersje

23 maja 1940 r. okręt wypłynął z Rosyth na swój patrol na Morzu Północnym. Do szkockiego portu miał powrócić 8 czerwca. Z niewyjaśnionych przyczyn szósty samodzielny patrol okazał się ostatnim. Na przełomie maja i czerwca okręt zaginął wraz z całą załogą. Nie jest znana data, miejsce i przyczyny. Wśród rozważanych hipotez wymieniane są m.in. wejście na minę morską, zatopienie przez niemiecki bombowiec lub patrolowiec, omyłkowe storpedowanie przez sojuszniczą jednostkę lub w wyniku ataku z powietrza, błąd nawigacyjny oraz niespodziewana awaria. Mimo kilkunastu wypraw poszukiwawczych wciąż nie odnaleziono wraku.

Dowódca Floty Podwodnej Royal Navy wiceadmirał Max Horton stwierdził: „Dzielność i wydajność, które towarzyszyły »Orłowi« przy wykonywaniu jego służby zasługują na najwyższą pochwałę, a rola, jaka przypadła okrętowi była bardzo wartościowym udziałem w wysiłku wojennym aliantów”.

Читать всю статью