Опасность на Ближнем Востоке

gf24.pl 1 день назад

Bliski Wschód, ze szczególnym uwzględnieniem Izraela, to jeden z trzech możliwych regionów, gdzie może wybuchnąć globalny konflikt. Na pierwszym miejscu jest oczywiście Ukraina, ale zagrożenie tam wydaje się stabilne w swojej niestabilności. Nie wygląda na to, by Rosja chciała użyć broni nuklearnej, co zmusiłoby Zachód – szczególnie USA – do radykalnej reakcji.

Drugim miejscem zapalnym jest Bliski Wschód – o którym dziś szerzej opowiem. Trzecim – rejon Morza Południowochińskiego. Tam Chiny roszczą sobie prawa do całego akwenu, czemu sprzeciwiają się wszystkie sąsiadujące państwa. Dochodzi do incydentów, ale mimo napięć nie wydaje się, by groziła tam wojna globalna. Inaczej wygląda sytuacja na Bliskim Wschodzie – tu mamy do czynienia z konfliktem ambicji, wpływów i potencjalnych prowokacji militarnych.

Niedawno podpisano porozumienie rosyjsko-irańskie o współpracy, również wojskowej, ale jego znaczenie jest ograniczone. Iran nie uznaje aneksji Krymu, a Rosja nie popiera irańskich roszczeń wobec trzech wysp u wybrzeży Emiratów Arabskich. W tle mamy też porozumienie chińsko-irańskie z 2021 r., przewidujące współpracę militarną. Do tej pory Chiny nie zaangażowały się głębiej – choć uczestniczyły w manewrach z Iranem i Rosją. Iran pozyskuje od Chin np. paliwo rakietowe, ale to działania bardziej symboliczne niż przełomowe.

Po drugiej stronie mamy Izrael. Kluczowa zmiana zaszła za prezydentury Donalda Trumpa – pojawiła się idea normalizacji stosunków arabsko-izraelskich, której symbolem były tzw. Porozumienia Abrahamowe. Arabia Saudyjska zażądała amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa – analogicznych do art. 5 traktatu waszyngtońskiego NATO – i je otrzymała. To pokazuje, jak bardzo USA angażują się w bezpieczeństwo Izraela – i jak silnie wpływa to na układ sił w regionie.

Wrogiem Izraela pozostaje Iran, który od lat wzywa do „wymiecenia Izraela z mapy”. Przez długi czas nikt tych zapowiedzi nie traktował poważnie – aż do momentu, gdy Teheran stał się potęgą militarną i znacznie posunął się w rozwoju technologii nuklearnych.

Tu krótka dygresja – Polska ma więcej wspólnego z Izraelem, niż się wydaje. Izrael budowali głównie Żydzi z Polski – syjoniści, którzy uciekli z Europy po zagładzie. Po II wojnie światowej doszli do wniosku, iż muszą stworzyć własne państwo – jedyną gwarancję bezpieczeństwa narodu żydowskiego. System polityczny Izraela był w dużym stopniu wzorowany na przedwojennej Polsce.

Polska odegrała też pośrednią rolę w budowie siły zbrojnej Izraela. Pamiętam opowieści mojego dziadka z II Korpusu Andersa. Kiedy stacjonowali w Palestynie, nocami znikali żołnierze pochodzenia żydowskiego, którzy dołączali do walki o państwo izraelskie – z Brytyjczykami, a później z Arabami. W Polsce – w Wałbrzychu, w Częstochowie – działały obozy szkoleniowe dla bojowników syjonistycznych. Dostarczaliśmy broń, szkolenie, wsparcie. Wielu izraelskich dowódców miało polskie korzenie wojskowe. Te relacje były silne – aż do 1967 r., gdy demoludy zerwały stosunki z Izraelem po wojnie sześciodniowej. To był początek dystansu.

Potem przyszedł Marzec ‘68 i kolejne fale antysemityzmu. Izrael przyjął wielu emigrantów z państw ZSRR – ludzi wychowanych na kłamliwej wersji historii II wojny światowej, w której nie było 17 września, tylko „wojna zaczęła się w czerwcu 1941 r”. Ci ludzie przywieźli też uprzedzenia wobec Polaków. w tej chwili to właśnie rosyjscy Żydzi dominują w izraelskim społeczeństwie. Kiedy Putin przemawiał w Jad Waszem w 2021 r., trzy czwarte wystąpienia poświęcił rzekomemu polskiemu antysemityzmowi. Było to tak obrzydliwe, iż choćby władze Jad Waszem protestowały.

W tej atmosferze „Times of Israel” zaatakował prezydenta elekta Karola Nawrockiego, nazywając go antysemitą. Tak poważny był to incydent, iż zareagował choćby przyszły ambasador USA w Polsce – były wydawca „Jerusalem Post”.

Wróćmy do Iranu. Izrael przypomina, iż już raz Amerykanie podpisali układ z państwem grożącym bronią atomową – z Koreą Północną. Po 10 latach Korea odpaliła bombę. Teheran może pójść tą samą drogą. Ma ponad 400 kg uranu wzbogaconego do 60 proc., a broń jądrowa wymaga tylko 90 proc. Iran ma wirówki, ma technologię, a być może ma już też bombę.

Były prezydent Rafsandżani powiedział kiedyś: „Izrael to kraj na jedną bombę”. To prawda – gdyby w ubiegłym roku wśród 300 rakiet, które uderzyły w Izrael, choć jedna miała głowicę nuklearną, Izrael by przestał istnieć. Mimo najnowocześniejszego systemu obrony przeciwrakietowej 8-10 pocisków balistycznych przebiło się i trafiło w bazy wojskowe. To pokazuje, iż choćby Izrael nie jest w stanie w 100 proc. obronić się przed atakiem.

Dlatego rozmowy w Omanie między USA a Iranem przypominają grę pozorów. Amerykanie chcą kupić pokój – złagodzić sankcje w zamian za wstrzymanie programu jądrowego, ale nie mają żadnej gwarancji, iż Iran nie oszuka ich tak jak Korea.

Iran ma rakiety o zasięgu 6 tys. km – mogą dosięgnąć każdej stolicy europejskiej. Dlatego baza w Redzikowie – przeznaczona do zestrzeliwania takich pocisków – jest dla nas kluczowa.

Izrael ma sojuszników. Państwa sunnickie Zatoki – Arabia Saudyjska, Bahrajn – nie cierpią szyickiego Iranu. Podsycanie rebelii, sabotaż, podważanie porządku – to działania, które Iran prowadzi tam od lat. kooperacja Izraela z Azerbejdżanem i Turcją umożliwia skuteczny wywiad – bo większość Azerów mieszka… w Iranie.

Turcy traktują Azerów jak braci. Dla nich represje wobec azerskiej mniejszości to nie jest obojętna sprawa. Iran z kolei boi się rozbicia państwa – dlatego dusi język, kulturę, tożsamość. Dochodzi do tego problem kurdyjski i napięcia z Kurdami w Syrii i Iraku.

Kwestia palestyńska? Dziś to nie jest już sprawa arabskiego świata. Nikt nie chce Palestyńczyków – choćby Egipt, który kiedyś zarządzał Strefą Gazy. Hamas zamordował w październiku ubiegłego roku 1200 Izraelczyków – w większości pacyfistów. 250 osób porwano. Odwet izraelski – 55 tys. ofiar wśród cywilów, głównie kobiet i dzieci – zostanie plamą na historii Izraela.

Nie ma dziś rozwiązania bez Izraela – a obecne władze izraelskie kategorycznie odrzucają porozumienia z Oslo. Kneset uznał, iż nie ma mowy o państwie palestyńskim. choćby Jordania – która kiedyś przyjmowała uchodźców – została przez nich zaatakowana. Konflikt palestyński nie przynosi dziś nikomu politycznych korzyści.

Na koniec: Iran to wykształcone społeczeństwo, kraj rosnący gospodarczo mimo sankcji – ale też członek BRICS i Szanghajskiej Organizacji Współpracy. Chce być samodzielnym mocarstwem. Zbrojnie to oko. 800 tys. żołnierzy – podobnie jak Turcja. Izrael – 600 tys. Bez operacji lądowej nie da się pokonać Iranu, a na taką operację nikt się dziś nie zdecyduje. Co to oznacza?

To oznacza, iż z tą sytuacją przyjdzie nam żyć.

Читать всю статью