O. Mateo Crawley-Boevey ze zgromadzenia Najświętszych Serc Jezusa i Maryi był niestrudzonym głosicielem Bożego Miłosierdzia, które rozprzestrzeniał dzięki intronizacji Boskiego Serca Jezusa Chrystusa. Jego dzieło Jezus Król miłości było swoistym bestsellerem do drugiej połowy XX wieku. Niestety po II Soborze Watykańskim dzieło intronizacji Boskiego Serca Jezusa Chrystusa wygasło i praktycznie zanikło. Wiąże się to z promowaniem koncepcji powszechnego „kapłaństwa świeckich”. We wskazaniach Ojca Boeveya ceremoniału intronizacji musiał dokonać kapłan. Podczas gdy sam O. Boevey sam jeden dokonał setek intronizacji, dzisiaj trudno jest znaleźć diecezje, w których dokonano by choćby jednej takiej intronizacji w rodzinie.
Czym jest intronizacja?:
„Intronizacja jest to oficjalne i społeczne uznanie najwyższej władzy Serca Jezusowego nad jakąś rodziną chrześcijańską. Uznanie to winno być potwierdzone, uzewnętrznione i utrwalone przez uroczyste umieszczenie obrazu Serca Bożego na najzaszczytniejszym miejscu w domu. Tej uroczystości towarzyszy akt poświęcenia.” (O. Mateo Crawley-Boevey, Jezus Król miłości, Warszawa 2019, str. 18).
Jak sam wskazywał O. Boevey nie chodzi o to, żeby mnożyć takowe intronizacje na wszystkich wiernych. Najpierw należało solidnie przygotować zainteresowaną rodzinę do takiego aktu. Dzisiaj widzimy odwrotną praktykę. Bilbordy przedstawiające miłosiernego Chrystusa wiszą przy ulicach razem z innymi reklamami. Jest to coś całkowicie innego niż chciał O. Beyvey, który wolałby jedną rodzinę dobrze rozumiejącą czym jest Miłosierdzie Boże od tysięcy słomianych płomyczków porozrzucanych po ulicy.
Niestety dzisiaj trudno jest znaleźć wizerunek Najświętszego Serca Jezusa w Kościołach, a co dopiero w domach osób świeckich. Powszechnie głosi się miłosierdzie, ale jakie? Pan Jezus domaga się od nas bezwarunkowego oddania i ofiary. Domaga byśmy oddali mu całe swoje życie, rodziny i społeczeństwa.
Tu nie chodzi o jakieś przelotne uczucia i emocje. Miłość jest cnotą, którą jak każdą cnotę trzeba kuć i szlifować często całymi latami. Dzisiaj oferuje nam się proste i łatwe miłosierdzie, do którego nie potrzebujemy kapłana i nauczania Kościoła. Jak wskazał O. Boevey:
„Dbajmy o obecność kapłana, którego niejedni chcą usunąć do zakrystii, jak dozorcę więziennego, aby tam trzymał pod kluczem ubóstwianego Króla. Chodzi im o to, by w ten sposób przeszkodzić tak kapłanowi jak i Królowi, żeby w społeczeństwie nie dopełniali dzieła zbawienia.” (Tamże, str. 30)
W usuwaniu kapłanów z życia społecznego i religijnego katolickich rodzin należy dopatrzyć się strategii szatana, który usiłuje utrudnić wiernym korzystanie ze wszystkich łask, które płyną z tego urzędu Boga Najwyższego. Ale to nie jest miłosierdzie, to jest nienawiść. Diabeł, który nienawidzi Najświętszego Serca Jezusa, chce w jego miejsce dać nam miłosierdzie bez korony cierniowej. Oferuje nam koronę tego świata, która usłana jest czułostkami, emocjami i fantastycznymi przeżyciami. A Chrystus oczekuje od nas wierności:
Gdy one szły kupić, nadszedł pan młody. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną, i drzwi zamknięto. W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: „Panie, panie, otwórz nam!” ale on odpowiedział: „Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was”. Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny. (Mt, 10-13 za Biblią Tysiąclecia)
O. Mateo Crawley Boevey rozprzestrzeniał Boże Miłosierdzie z wyraźnego polecenia Stolicy Apostolskiej, osobiście uzyskał aprobatę papieża Piusa X, a później Benedykta XV, który błogosławił jego pracę apostolską. Jego dzieło nigdy nie było podejrzewane przez Święte Oficjum o jakiekolwiek błędy teologiczne. Dotarł ze swoim przekazem Chile, Peru, Urugwaju, Argentyny, Brazylii, Stanów Zjednoczonych, dużej części Europy, a choćby Afryki. Czy dzisiaj zostało zaprzepaszczone?
Zobacz także:
Jacek Międlar o zwycięstwie w sądzie z Mazowieckim i kulisach powstania filmu “Sąsiedzi” [WIDEO]