3 grudnia przed 23 czasu koreańskiego prezydent Korei Południowej Yoon Suk-yeol nagle wygłosił oświadczenie o wprowadzeniu stanu wojennego w celu „wyeliminowania pro-północnokoreańskich i antypaństwowych sił oraz przywrócenia porządku konstytucyjnego”. Od razu stało się jasne, iż nie istnieje żadne realne zagrożenie, tymi rzekomymi siłami jest opozycja, a prezydent próbuje właśnie siłowo przejąć władzę w całym kraju.
Zgodnie dekretem wprowadzającym stan wojenny zakazano działalności wszystkich partii politycznych, Zgromadzenia Narodowego, rad miejskich i gminnych. Wszystkie media miały przejść pod kontrolę władz, a obywatele mogli być zatrzymani bez nakazów aresztowania. Zakazane zostało także organizowania demonstracji i wieców. Mimo tego, oraz pomimo później pory Koreańczycy wyszli na ulice protestować przeciwko decyzji prezydenta.
Tuż po tym gdy prezydent Yoon wygłosił oświadczenie o wprowadzeniu stanu wojennego, parlamentarzyści, przede wszystkim przedstawiciele Partii Demokratycznej mimo później pory jak najszybciej udali się do budynku Zgromadzenia Narodowego. Wielu z nich, w tym przewodniczący parlamentu Woo Won-sik, by dostać się do budynku musieli przeskakiwać przez ogrodzenia, ponieważ siły bezpieczeństwa na polecenie dowództwa stanu wojennego zablokowała bramy wjazdowe na teren parlamentu.
35 min po północy z 3 na 4 grudnia przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Woo wszedł na salę obrad i kilka minut później rozpoczęto formalne procedowanie rezolucji w sprawie zniesienia stanu wojennego. W tym samym momencie gdy parlamentarzyści rozpoczynali głosowanie, do budynku Zgromadzenia Narodowego wchodzili żołnierze jednostki specjalnej, którzy mieli uniemożliwić jej procedowanie. Jednak tuż po 1 w nocy 190 parlamentarzystów jednogłośnie przyjęło rezolucję. Co istotne byli to nie tylko przedstawiciele opozycji, ale także i 18 członków partii Yoona.
Rezolucja została następie natychmiastowo przekazana do prezydenta. Nastąpiło kilka godzin niepewności czy prezydent postąpi zgodnie z procedurą przewidzianą w konstytucji i odwoła stan wojenny czy też będzie przez cały czas próbował siłowo przejmować władzę. Po godzinie 4 nad ranem Yoon Suk-yeol poinformował, iż stan wojenny został zniesiony.
Ponad trzy godziny czekania na decyzję prezydenta wskazują, iż on sam musiał zastanawiać się co zrobić. Wydaje się, iż mógł rozważać zignorowanie woli Zgromadzenia Narodowego i dalej wprowadzać stan wojenny. Jednak zdecydowana reakcja społeczeństwa, które wyszło na ulice protestować przeciwko działaniom prezydenta, szybka decyzja parlamentu, a choćby i opór własnej partii oraz części wojska sprawiły, iż Yoon poddał się w swoich zamiarach.
Ten kilkugodzinny stan wojenny w Korei Południowej był jednym z najdziwniejszych i prawdopodobnie najkrótszych stanów wojennych na świecie. Kolejne kilkadziesiąt godzin po nim to ujawnianie informacji, które zbierane w całość pozwoliły przedstawić w szerszym kontekście jak rozległe i niebezpieczne były plany południowokoreańskiego prezydenta i ministra obrony, oraz co mogłoby się stać gdyby nie szybka reakcja parlamentu.
Skąd właśnie ta reakcja Zgromadzenia Narodowego? Większość parlamentarną posiada przeciwna do prezydenta Yoona Partia Demokratyczna. Sporo jej członków spędzało lata swojej młodości na protestach i walce z wojskową dyktaturą (do 1987 Korea Południowa była państwem autorytarnym). Mieli więc od razu świadomość co planuje Yoon. Wiedzieli także, iż szybkie dotarcie do parlamentu oraz uchwalenie rezolucji to jedyne rozwiązanie, by zatrzymać plany prezydenta Korei Południowej. Parlamentarzyści, ich asystenci oraz zwykli pracownicy Zgromadzenia Narodowego spodziewali się, iż wojsko będzie miało przejąć kontrolę nad budynkiem, by uniemożliwić glosowanie. Dlatego od razu tworzono też barykady z szafek, krzeseł i wszystkich dostępnych w budynku parlamentu rzeczy, a ludzie także sami blokowali dostęp do wejścia, by jak najbardziej spowolnić działania żołnierzy.
Z czasem okazało się również, iż sami żołnierze także nieświadomie przyczynili się do tego, iż parlament mógł przegłosować rezolucję. Wynikało to z faktu, iż część dowództwa wojskowego nie znała wcześniej planów wprowadzenia stanu wojennego. Jednostka specjalna 707 została wysłana helikopterami do Zgromadzenia Narodowego na osobiste polecenie ministra obrony. Wysłane oddziały nie miały wcześniejszego rozpoznania terenu oraz jasno wydanych poleceń. Aż do momentu wylądowania żołnierze nie wiedzieli co mają robić. Pod parlamentem natrafili już na tłum ludzi, który próbował blokować wejście do środka budynku i opóźniał działania żołnierzy. Do tego część żołnierzy gdy dowiedziała się o celu ich misji nie chciała wykonać rozkazu.
Okazało się także, iż nie tylko część dowództwa wojskowego nie wiedziała o planie wprowadzenia stanu wojennego, ale także i część rządu Korei Południowej. Pomysł ten miał stworzyć, a następie przedstawić prezydentowi minister obrony Kim Yong-hyun. Plan opracowany w niewielkim gronie miał w założeniu utrzymanie go w tajemnicy, a następie jego sprawną implementację. Jednak Kim i Yoon najwyraźniej przecenili możliwości, a zbyt mała liczba zaangażowanych osób sprawiła, iż nie udało się zrealizować scenariusza szybkiego przejęcia pełni władzy i kontroli mediów.
Gdy media odkryły, iż to właśnie Kim był inicjatorem stanu wojennego, minister obrony podał się do dymisji. Prokuratura gwałtownie wszczęła wobec niego wstępne śledztwo oraz zakazała mu opuszczania kraju. Pełniącym obowiązki ministra obrony został dotychczasowy wiceminister, który jak się okazało, również nie wiedział o planach swojego przełożonego. Zdecydował się on na zawieszenie w obowiązkach trzech wojskowych, którzy byli zaangażowani we wprowadzanie stanu wojennego: dowódcę Obrony Stolicy, Sił Specjalnych oraz Kontrwywiadu Obronnego. Dowódca Sił Specjalnych przyznał, iż minister obrony nakazał mu siłą wypchnąć ze Zgromadzenia Narodowego parlamentarzystów.
Szybko wyszło także na jaw, iż plan zamachu stanu zakładał aresztowania oponentów Yoona. Aresztowani mieli być nie tylko liderzy i ważniejsi członkowie Partii Demokratycznej, ale także byli sędziowie Sądu Najwyższego, a choćby i Han Dong-hun – przewodniczący Partii Siły Narodu, czyli partii prezydenta Yoona. Informacje te potwierdził wicedyrektor Narodowej Służby Wywiadu (NIS). Yoon zadzwonił do niego i nakazał aresztowanie tych polityków. Prezydent najprawdopodobniej zadzwonił właśnie do niego, ponieważ wiedział, iż dyrektor NIS odmówi wykonania jego poleceń. Jednak wicedyrektor również odmówił aresztowania członków opozycji i Hana.
Już dzień po stanie wojennym cała opozycja złożyła w Zgromadzeniu Narodowym wniosek o wszczęcie procedury impeachmentu wobec Yoon Suk-yeola. Kilkukrotnie zmieniano termin glosowania, by finalnie ustalić go na 7 grudnia na godzinę 17 czasu koreańskiego.
Mimo, iż prezydent zawiesił stan wojenny, to szczególnie wśród polityków opozycji istniała obawa, iż Yoon może ponowić próbę zamachu stanu. Dzień przed głosowaniem nad impeachmentem na polecenie przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego na trawnikach wokół parlamentu rozstawiono autobusy i samochody, by w ten sposób uniemożliwić ewentualne lądowanie wojskowych helikopterów. Co więcej, wielu parlamentarzystów zdecydowało się nocować z 6 na 7 grudnia w budynku Zgromadzenia Narodowego lub w swoich pobliskich biurach, by w razie konieczności móc ponownie gwałtownie znaleźć się na Sali obrad.
Ostatecznie jednak obawy o ponowne wprowadzenie stanu wojennego okazały się błędne, a sam prezydent wygłosił krótkie oświadczenie, w którym w lakonicznych słowach przeprosił za spowodowanie niepokojów wśród obywateli. Jednak wciąż istniała niepewność co do wyniku głosowania nad impeachmentem Yoona. Choć opozycji brakowało jedynie 8 głosów, to do samego końca nie było pewne, czy w partii prezydenta znajdzie się kilku odważnych członków, którzy zagłosują wbrew Yoonowi i wbrew linii partyjnej. Ostatecznie Partia Siły Narodu zbojkotowała w zdecydowanej większości głosowanie. By podjąć próbę uzyskania kworum, głosowanie, które zaczęło się po 18 czasu koreańskiego trwało ponad trzy godziny. Trzech członków partii prezydenta wzięło udział w głosowaniu. Jednak to nie wystarczyło. Finalnie głosowało 195 z 300 parlamentarzystów. Z uwagi na brak minimalnej liczby 200 głosów wniosek upadł.
Opozycyjna Partia Demokratyczna zapowiedziała, iż w najbliższych dniach ponownie złoży wniosek o usunięcie ze stanowiska prezydenta Yoon Suk-yeola. W razie potrzeby planuje zwołać na 11 grudnia specjalne posiedzenie Zgromadzenia Narodowego, aby po raz kolejny podjąć próbę impeachmentu. jeżeli jednak i tym razem wniosek także zostanie odrzucony, opozycja deklaruje gotowość składania kolejnych aż do osiągnięcia celu. Jednocześnie można oczekiwać, iż mieszkańcy Korei Południowej przez cały czas będą masowo protestować w całym kraju, domagając się odsunięcia Yoona od władzy. Takie naciski społeczne mogą wywierać presję na polityków, co w konsekwencji może doprowadzić do wyłamania się części parlamentarzystów z partii rządzącej i udzielenia poparcia dla impeachmentu prezydenta.
Yoon Suk-yeol wprowadzając pierwszy od prawie 50 lat stan wojenny nieodwracalnie zmienił Koreę Południową. Stracił zaufanie społeczeństwa, części własnej partii, a także i dowództwa wojskowego. Co więcej, niektórzy ministrowie z jego gabinetu przestali mu ufać. choćby jeżeli utrzyma się na stanowisku, to postępujące śledztwo ws. wydarzeń z 3 grudnia będzie wpływało na wypełnianie przez niego obowiązków prezydenta i efektywność funkcjonowania południowokoreańskiego rządu.
Najbliższe tygodnie wskażą przyszłość Korei Południowej. Masowe protesty w wielu miastach będą tylko rosły. Yoon Suk-yeol swoją decyzją przywołał traumę z okresów dyktatury, a koreańskie społeczeństwo pokazało, iż potrafi się bardzo gwałtownie mobilizować. Doświadczenia sprzed ponad 30 lat są wciąż w pamięci Koreańczyków, co sprawia, iż wielu z nich jest gotowych po raz kolejny walczyć za demokrację. Rosnąca fala niezadowolenia społecznego może być wykorzystana do budowy szerszego poparcia dla impeachmentu oraz przeciągnięcia części posłów z partii prezydenta na stronę opozycji. To z kolei może spowodować głębsze rozłamy w Partii Siły Narodu, a także i w południowokoreańskim rządzie. Na przełomie 2016 i 2017 roku to właśnie wielkie protesty trwające kilka tygodni sprawiły, iż doszło do usunięcia z urzędu prezydenta Park Geun-hye. Teraz ponownie to obywatele Korei poprzez swoje zaangażowanie mogą wpłynąć na przyszłość polityczną Yoona, a w konsekwencji na przyszłość własnego kraju.