Невыносимая легкость существования чиновника

liberte.pl 1 неделя назад

W urzędzie na starcie teoria wygrywa z praktyką. Dlatego też bardzo rzadko urzędnik samorządowy to były przedsiębiorca. Były pracodawca. Te historie w Polsce samorządowej są ekstremalnie rzadkie. Może też dlatego w urzędzie tak słabo potrafimy liczyć pieniądze. Może dlatego tak beztrosko je tam wydajemy.

zostałem urzędnikiem

W ostatnich wyborach samorządowych w Gdyni nastąpiły istotne zmiany. Rządzący nieprzerwanie od 1998 roku Prezydent Wojciech Szczurek nie wszedł choćby do drugiej tury. W tej drugiej turze zdecydowanie zwyciężyła Aleksandra Kosiorek, kandydująca z niezależnego komitetu Gdyńskiego Dialogu. Pokonała kandydata Koalicji Obywatelskiej i pozostałych ruchów miejskich Tadeusza Szemiota i została nowym prezydentem Gdyni. Samorządność również poległa z kretesem w wyborach do Rady Miasta, gdzie udało się jej wprowadzić jedynie 5 kandydatów na 28 możliwych do obsadzenia miejsc. Ja sam zostałem radnym z najlepszym wynikiem z całej listy Gdyńskiego Dialogu po Pani Prezydent. Po wyborach jednak zrezygnowałem z bycia radnym, gdyż dostałem od Oli propozycję zostania jej zastępcą. Wiceprezydentem ds. inwestycji i gospodarki. Długo się zastanawiałem. Lista argumentów za liczyła kilkanaście pozycji. Lista na nie też kilkanaście. Ostatecznie jednak postanowiłem porzucić całkowicie moje dotychczasowe życie. Firmę, którą budowałem 9 lat. Gen społecznika wygrał z racjonalnymi argumentami. Przyjąłem propozycję. Zrezygnowałem z diety radnego, którą mogłem łączyć z moją podstawową działalnością. Zostałem urzędnikiem.

Urzędnik zarabia marnie, ale urzędnik eksprzedsiębiorca zarabia jeszcze gorzej

Przyjmując tą propozycję, zdawałem sobie sprawę, iż finansowo zdecydowanie na tym stracę. Tak gdzieś z 2,3 raza. Podstawowa pensja każdego urzędnika jest w Polsce marna. Dlatego ważne są dodatki do tej pensji. Jednym z nich jest dodatek za staż pracy. Nie spodziewałem się jednak, iż w 2024 roku, czyli 35 lat po transformacji ona przez cały czas nie dotyczy tego, iż jak jesteś przedsiębiorcą, to dla liczenia stażu równie dobrze mógłbyś być bezrobotnym. Tak – dobrze słyszycie. Staż przedsiębiorcy się nie liczy w stażu pracy urzędnika. Dodatek stażowy w takim przypadku wynosi zero. Nasza Pani Prezydent, która 14 lat temu, od razu po studiach, założyła swoją kancelarię, też z tych 14 lat ma staż równy zero. Sytuacja więc wygląda w samorządzie tak, iż premiuje się na stanowiskach związanych z gospodarką teoretyków, ludzi pracujących na uczelniach. To z nich czerpiemy zasoby kadrowe. Oni mają staż, który urząd liczy. Tych, którzy realnie obracali swoimi milionami złotych, ignorujemy. Tych, którzy ryzykowali swoim majątkiem, majątkiem swoich bliskich, trzymamy z dala od urzędów. Praktyków nie potrzebujemy. W urzędzie na starcie teoria wygrywa z praktyką. Dlatego też bardzo rzadko urzędnik samorządowy to były przedsiębiorca. Były pracodawca. Te historie w Polsce samorządowej są ekstremalnie rzadkie. Może też dlatego w urzędzie tak słabo potrafimy liczyć pieniądze. Może dlatego tak beztrosko je tam wydajemy. Bardziej tu liczy się nie to, czy ten wydatek ma sens. Istotniejsze jest, by ten wydatek był wydany zgodnie z literą prawa. Wtedy wszystko inne schodzi na plan dalszy. Ciężko się temu dziwić, gdyż urzędnicy, którzy o tym decydują, nie mają w tym praktyki. Nie potrafią w to grać, bo skąd mieliby, skoro nikt nie dał im szans się tego nauczyć. Zbyt mało wiem, by być niekompetentnym.

Publiczne większe niż prywatne

Po stronie przychodów i wydatków miasta mają kwoty przyprawiające choćby mnie, mającego w tym wprawę pewnie na poziomie blisko miliarda, o szybsze tętno. W przypadku mojej trochę ponad dwustutysięcznej Gdyni wydatki oraz oczywiście przychody roczne to są kwoty przekraczające grubo 2 miliardy złotych. Przelewy jednorazowe o wysokości ponad miliona złotych podpisuję codziennie. Zarządzamy ponad dwoma tysiącami urzędników. Ja sam, mając pod sobą Zarząd Dróg i Zieleni, Wydział Inwestycji, Wydział Ogrodnika, Pomorski Park Naukowo-Technologiczny, Urząd Pracy i pomniejsze kadrowo instytucje, mam ponad 800 pracowników. Skoro więc jest to tak duże przedsiębiorstwo, a co najważniejsze, skomplikowane przedsiębiorstwo, bo mające za cel nie osiągnięcie zysku, czego uczą nas na studiach, a dużo trudniejsze parametry społeczne, jak na przykład redystrybucja pewnych dóbr, to chyba oczywiste jest, iż potrzebna jest wykwalikowana kadra zarządcza. Tymczasem siatka płacowa urzędu sprawia, iż drogi projektuje w mieście ktoś, kto zarabiałby na wolnym rynku 2 razy więcej niż w urzędzie. 20-25 tysięcy złotych to pensja brutto oczywista w tej branży. Sprawdza go księgowa, która w realiach prywatnych zarabiałaby 2 razy więcej. Obsługuje te inwestycje pod kątem prawniczym prawnik, który ma przeciwko sobie prawników korporacyjnych olbrzymich konsorcjów budowlanych, z którymi nie ma szans. Dlatego w realiach miasta, gdzie jest trudność z pozyskiwaniem pracowników za połowę stawki często jedynym rozwiązaniem jest ucieczka miasta w sektor prywatny. Gmina zaczyna tworzyć spółki i prywatyzować publiczne. Tylko w miejskiej spółce może pozyskiwać wykwalifikowanych urzędników na rynkowych zasadach. Jak tego nie zrobi, brnie w przypadku wiceprezydentów i kluczowych naczelników w dorabianie ich w spółkach gminnych, w trzynastki, w czternastki, w zdalną pracę, itp.

Chcesz mieć zwrot VAT, prywatyzuj usługi publiczne

Co ciekawe, mocnym argumentem za taką ucieczką w prywatne z publicznego jest nasz nieszczęsny system podatkowy. Przy inwestycjach miasto ma ograniczone możliwości odzyskiwania VAT-u. Tymczasem przekształcenie miejskiego wydziału inwestycji w spółkę Miejskie Inwestycje Spółka Akcyjna sprawia, iż problem znika. Możesz w skali roku oszczędzić na 23-procentowym Vacie dziesiątki milionów złotych. Często też spółki mają dużo większe możliwości pozyskiwania unijnych dotacji, pożyczek niż miasto. Nie muszą aż tak restrykcyjnie przestrzegać procedur przetargowych. To są plusy, jednak są też oczywiste minusy tego rozwiązania. Spółka bowiem musi działać zgodnie z kodeksem spółek handlowych, a to oznacza, iż musi wypracowywać zysk dla udziałowców. choćby jeżeli to oznacza zysk dla udziałowca, którym jest miasto. To się jawnie kłóci z interesem publicznym. Sprawia, iż taka spółka, na przykład wodociągowa, może zacząć przestać inwentaryzować swoje sieci. Może przestać w nie inwestować. Często jest przecież monopolistą, więc utrata rynku jej nie grozi. Dzięki takiemu ograniczeniu kosztów może na koniec roku pochwalić się zyskiem, a za zyskiem pójdą sowite nagrody dla kadry, która do takiej sytuacji doprowadziła. Co będzie za dziesięć lat, to już tej kadry może nie interesować. Liczy się tu i teraz. Często te spółki miejskie są na etapie wczesnego Balcerowicza. Są kapitalistami z lat 90., a mamy 2024 rok i świat się trochę zmienił. Często też w miastach jest przerabiany taki scenariusz, iż początkowo spółka miejska świetnie współpracuje z miastem, ale z każdym rokiem ten związek się rozluźnia. Wreszcie praktycznie zanika i część usług publicznych zostaje bezpowrotnie sprywatyzowana. Dorobek pokoleń mieszkańców zostaje sprywatyzowany. Miasto, które chce przeprowadzić jakąś inwestycję drogową, nie wie, gdzie leży infrastruktura wodociągowa, gdzie leży jego infrastruktura ciepłownicza. Nie wie, w jakim jest stanie i co się wydarzy, gdy zdejmie asfalt.

Samorząd to też polityka

Utarł się w Polsce mit, iż polityka to jest w Warszawie. W samorządzie polityki jest mniej, bo to, czy ulica jest dziurawa, czy miasto jest posprzątane czy nie, to nie jest kwestia polityki, a dobrego (lub nie) zarządzania. Tymczasem to kit. Na każdą z tych czynności potrzeba pieniędzy. Dziś żadne duże miasto nie jest samowystarczalne. Żadne nie jest w stanie się utrzymać bez subwencji. System został tak skonstruowany, iż żadne nie jest w stanie inwestować bez unijnych pieniędzy. Dziś w dużej mierze to, czy dany samorządowiec będzie postrzegany jako sprawny menadżer, zależy od tego, czy ma dobre relacje z aktualną władzą. Szczególnie na poziomie urzędu marszałkowskiego, ale jak pokazały patologie Polskiego Ładu, dobre relacje muszą być też i wydeptane ścieżki w Warszawie, bo bez tego deficyt finansów gwarantowany. Niestety reforma ministra Domańskiego dalej komplikuje to, co było już bardzo skomplikowane. Nikt tego wzoru, na podstawie którego wyliczać się będzie niedługo subwencje, nie jest w stanie dziś na 100% odszyfrować. Skończyły się już bezpowrotnie czasy dla samorządów, iż Twoja gmina będzie tak bogata, jak bogaci są Twoi mieszkańcy, Twoje firmy. To zostało przez wszystkie lata, od reformy ‘98 roku stopniowo zdemontowane, a ostatecznie zdemolowane za rządów PiS-u. Dziś zrobiono reformą Domańskiego dwa kroki z powrotem. Jeden do przodu. Półtorej w lewo i pół w prawo. Żadna skarbnik dziś, a mamy już październik, nie wie z pełną odpowiedzialnością, do czego to jej budżet doprowadzi w przyszłym roku.

A przecież posiadanie pieniędzy jest lepsze niż nędza, choćby z powodów czysto finansowych…

___

Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności 2024 „Miasto, Europa, Przysłość”! 18-20.10.2024, EC1 w Łodzi. Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń.

Читать всю статью