„Występ Zełenskiego w sprawie MiG-ów z Malborka jest pukaniem w dno od spodu. Upadkiem znacznie bardziej spektakularnym niż obrzucenie błotem Andrzeja Dudy. Kompromitacją daleko większą niż wyjście z kościoła w połowie mszy poświęconej ofiarom ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu”, pisze na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” Zbigniew Parafianowicz.
Publicysta obszernie cytuje słowa, jakie w miniony czwartek powiedział Zełenski atakując Polskę. „Prosiliśmy: ochrońcie Stryj. Nie mamy wystarczająco dużo systemów, aby zabezpieczyć magazyny gazu (…). Polacy strącają rakiety? Nie. Polacy powiedzieli: jesteśmy gotowi strącać te pociski, jeżeli NATO nas poprze. Ja pojechałem, dogadałem się z sekretarzem generalnym NATO – wtedy był nim Stoltenberg – iż Polska otrzyma misję. Jak ona prawidłowo się nazywa? Misja policyjna. Bardzo chcieliśmy dostać MiG-i od Polski, ale oni nie mogli nam ich przekazać, bo mieli ich za mało. No i my umówiliśmy się z NATO, iż da im misję policyjną. Taką samą jak w państwach bałtyckich (…). Umówiliśmy się i co? Czy Polacy przekazali MiG-i? Nie. Znalazła się inna przyczyna? Tak”, mówił wówczas Zełenski.
Z ustaleń Parafianowicza Stoltenberg nic Zełenskiemu nie obiecał. „Prezydent Ukrainy jako argument przeciwko Polsce potraktował luźną rozmowę z ustępującym sekretarzem generalnym NATO. Uznał ją za umowę. I wykorzystał ogólne tezy Stoltenberga o powołaniu misji policyjnej NATO nad Polską w zamian za przekazanie MiG-ów jako kij do atakowania Polski. Co więcej, zrobił to w momencie, gdy Polska autentycznie zabiega o znalezienie zastępstwa dla myśliwców z Malborka. Bo docelowo rzeczywiście chciała je przekazać Ukrainie”, wyjaśnia.
„Żadnej umowy Stoltenberg–Zełenski nie było. Były luźne deklaracje, iż misja policyjna to dobry pomysł. Żadnych gwarancji”, podkreśla raz jeszcze Parafianowicz.
Na koniec autor „DGP” wyjaśnia, dlaczego to właśnie polskie MiG-i są tak bardzo „pożądanym towarem” przez Kijów. „Szkolenia załóg ukraińskich na samolotach w standardzie NATO realizowane są w ślimaczym tempie. Poważną barierą są kwestie językowe. W tej chwili liczba pilotów przeszkolonych na maszyny F-16 nie przekracza 10 osób. W tym sensie MiG-i są priorytetowe. Bo piloci ukraińscy po prostu w nie wsiadają i lecą na misję. Bez konieczności długotrwałych szkoleń”, podsumowuje.
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”
TG