„Nic nie będzie już takie jak kiedyś. Tym razem staliśmy się pokoleniami, które zostaną poddane próbie większej niż poprzednie. Zaczął się czas zamieci. Wszystko, do czego byliśmy przyzwyczajeni, powoli odpływa, tworzy się nowy świat, którego zręby dopiero zaczynają majaczyć na horyzoncie. Czyżby zatem Pan Bóg miał dla nas nowe, nieznane wcześniej, próby? Nowe doświadczenia, w których sami będziemy musieli rozpoznać dobro i zło, nakreślić etyczne mapy od nowa i być czujni, aby krążący jak lew Zły nie zwiódł nas na manowce łatwych definicji i reguł?”, pyta na łamach tygodnika „Niedziela” Witold Gadowski.
W ocenie publicysty we współczesnym świecie mamy do czynienia z rozkręcaniem wielkiej maszyny wojennej, przy której pandemiczne próby były jedynie nieśmiałym poligonem. Widzimy to na przykładzie wojny na Ukrainie, której skutkiem niezauważanym przez większość jest powstanie nowej oligarchii, nowej kasty posiadaczy i nowej elity. Wszystko za sprawą gigantycznej korupcji, jaka towarzyszy „wspieraniu Kijowa”.
„Dzieje się to przy zupełnym braku uwagi ze strony organów fiskalnych i podatkowych. Po prostu tak musi być, a fakt, iż wojna ta doprowadziła do śmierci i kalectwa setki tysięcy młodych ludzi, traktowany jest jedynie jako produkt uboczny wielkiej przemiany. Ostatecznie – obok niknącej Ukrainy – największym przegranym tej wojny będzie Polska. Już zresztą szalejąca drożyzna i ubożenie naszego społeczeństwa pokazują, iż tak właśnie się dzieje”, czytamy.
„Świat wojny dopiero odkrywa swoje prawdziwe cele i oblicze, ale już wiadomo, iż za wszystko będziemy płacić nie tylko swoimi majątkami, ale także prawami i wolnością. Przepraszam, to nie jest optymistyczne, ale taki nam się otwiera horyzont. Nasza aktywność ma sens, modlitwa – jeszcze większy sens, ale nic nie powstrzyma nadciągającego sztormu”, podsumowuje Witold Gadowski.
Źródło: tygodnik „Niedziela”
TG