Postać Olgierda L. na zyskuje na nowo sławę za sprawą Karola Nawrockiego, kandydata PiS na prezydenta. Według słynnego już na całą Polskę anonimowego raportu opisującego podejrzane znajomości Nawrockiego, prezesowi IPN osoba Olgierda L. jest znana. Zagadką jest stopień ich zażyłości.
Warto przypomnieć, iż dziennikarz "Superwizjera" Bertold Kittel już pięć lat temu pytał Karola Nawrockiego o Olgierda L. Wówczas ten stwierdził, iż nie zna tej osoby. Bertold Kittel zapytany w "Faktach po Faktach" o tę rozmowę ocenił, iż "jego odpowiedź nie była wiarygodna".
Przypomnijmy, iż 5 lat temu "Superwizjer" autorstwa Anny Sobolewskiej i Kittela przybliżał już sylwetkę Olgierda L. uważanego za lidera gdańskich przestępców, jednego z przywódców klubu motocyklowego "Bad Company" zrzeszającego recydywistów i neonazistów. Okazją było spotkanie tej grupy m.in. z Beatą Szydło i Antonim Macierewiczem.
Wtedy przeciwko reportażowi protestował PiS, sam Olgierd L. zapewniał, iż prawdy w nim niewiele. Sprawa trafiła do sądu, który uznał, iż autorom reportażu nie można nic zarzucić.
Nawrocki "nie brzmiał wiarygodnie"
Teraz Kittel był ponownie pytany o Nawrockiego i jego powiązania.
– W reportażu dokonaliśmy bardzo dokładnej i starannej analizy źródeł dotyczących działalności Olgierda L. i grupy skupionej wokół niego – opowiadał w "Faktach po Faktach" w TVN24 Kittel.
– Mimo iż sam Olgierd L. później kwestionował nasze ustalenia, sąd w Gdańsku zbadał te kwestie, ponieważ zostaliśmy pozwani i sąd okręgowy oraz apelacyjny uznały, iż wszelkiego rodzaju wskazania, iż w materiale były jakieś nieprawdziwe informacje, nie polegały na prawdzie. Proces dowodowy nie wskazał, aby jakakolwiek informacja w tym materiale była nierzetelna albo nieprawdziwa – dodał.
Kittel przypomniał, iż w 2018 roku Olgierd L. został skazany za przestępstwa polegające między innymi na kierowaniu zorganizowaną grupą przestępczą, mającą na celu uzyskiwanie dochodu z prostytucji.
– To jest człowiek, który wywodzi się z ruchu chuligańsko-kibicowskiego. Na początku lat 2000 zaistniał jako nazistowski skin w Gdańsku. Już bardzo wcześnie był skazywany za różnego rodzaju przestępstwa. Założył grupę, która funkcjonowała na rynku sutenerskim. Było o niej głośno w Gdańsku – opowiadał.
Dziennikarz zapytał pięć lat temu Karola Nawrockiego o Olgierda L. – stwierdził wówczas, iż nie zna tej osoby. Kittel zapytany w "Faktach po Faktach" o tę rozmowę ocenił, iż "jego odpowiedź nie była wiarygodna".
– Olgierd L. nie był osobą, o którego istnieniu w Gdańsku można było nie mieć świadomości, zwłaszcza będąc w tym środowisku aktywnym jak Karol Nawrocki – stwierdził.
– Myślę, iż jak mnie zobaczył, to wiedział, iż zapytam go właśnie o to i był przygotowany. W mojej ocenie jego odpowiedź jest typową odpowiedzią osoby publicznej na pytanie niewygodne – dodał.
Przypomnijmy jeszcze, iż słynny raport o podejrzanych znajomościach Nawrockiego, Karol Nawrocki, jak i politycy Prawa i Sprawiedliwości, raport określili jako "głęboką manipulację".
– W tym raporcie są osoby, których nigdy w życiu nie widziałem. Są też takie, które znam i spotykałem w wielu miejscach, takich jak sale bokserskie, stadion piłkarski, czy choćby wykonując swoje obowiązki jako pracownik IPN w więzieniach, gdzie angażowałem się w procesy resocjalizacji – komentował szef IPN.