Teorie spiskowe to nie tylko polityka. To także codzienność. A jedną z najważniejszych rozrywek codzienności jest właśnie piłka nożna. Krążą po Polsce od dobrych kilku lat takie teorie, dotyczące reprezentacji Polski. Konkretnie obsady stanowiska selekcjonera i wiążących się z nią możliwości.
Po kolei: prezes Zbigniew Boniek miał zdecydować o obsadzie stanowiska z Jerzym Brzęczkiem, bo mieli zawrzeć układ i podzielić się dochodami. Brzęczek był trenerem Wisły Płock, w której barwach dobry sezon rozgrywał w Ekstraklasie Arkadiusz Reca. Reca został sprzedany do Atalanty Bergamo, a w bonusach dla Wisły Płock za ten transfer miał istnieć zapis, iż po rozegraniu meczu w barwach reprezentacji Polski, klub z Mazowsza dostanie kolejne pieniądze. Selekcjonerem reprezentacji, jak wiemy, został na życzenie Bońka (mającego świetne kontakty we Włoszech) został Brzęczek, a Reca mimo iż w Bergamo grał raczej w bilard, dostał powołanie i w kadrze zagrał. Wg wyznawców tej teorii: Brzęczek i Boniek mieli się bonusem jakoś podziałkować.
Po kilku latach teoria wraca adekwatnie w niezmienionej formule, ale z innymi nazwiskami. Prezesem PZPN został Cezary Kulesza, współpracujący latami z Michałem Probierzem w Jagiellonii Białystok. Probierz ma więc powoływać do kadry obecnych graczy Jagi by podnosić ich wartość na rynku lub już powołuje byłych, tak jak na linii Boniek-Brzęczek-Reca. Interes ma być podobny.
Ilekroć opowiadam o tych teoriach ludziom, tylekroć w nie wierzą. Mimo ewidentnych słabości. Bo Reca przecież grał na lewej obronie, na której mamy deficyt dobrych piłkarzy od lat i nie ma nic dziwnego w tym, iż Brzęczek chciał tam go spróbować, tym bardziej znając go z własnej pracy w Wiśle Płock. Probierz zaś nie mógł przewidzieć, iż Jagiellonia sięgnie po mistrzostwo, a przecież selekcjonerem został dużo wcześniej niż to się wydarzyło.
Teorie wyżej opisane i efekt jaki odnoszą mówią nam więcej o nas samych, niż o ich bohaterach. Po prostu nie mamy wiary w uczciwość w polskim futbolu. Brak znaczącego sukcesu reprezentacji w erze Lewandowskiego wydaje się być tak niezrozumiały, iż szukamy z automatu alternatywnych wyjaśnień. Film „Piłkarski poker”, a potem afera Fryzjera (która wróciła na łamy mediów po wyborze Czesława Michniewicza na stanowisko tu już przytaczane) dały nam argumenty na lata, iż w tej naszej piłce nic się nie dzieje po to, żeby Polska osiągnęła jakiś sukces, za to wszystko po to, by stojący na czele futbolowej centrali mogli się obłowić.
W zasadzie to nie trzeba szukać aż tak rozbudowanych teorii. Po niemal każdym karnym gwizdniętym przeciwko drużynie gospodarzy, na polskich stadionach rozlegają się pozdrowienia dla PZPN. choćby czerwona kartka czy przedłużenie meczu o kilka minut wywołują komentarze w stylu „drukarze”. Poziom zaufania do krajowej piłki jest chyba jeszcze mniejszy niż do polityków.
Czy to jednak znaczy, iż my kibice jesteśmy jacyś źli i nie chcemy dać szansy naszej piłce? Otóż nie. Po prostu chcemy sukcesów. Uważny obserwator na pewno zwróci uwagę, iż teorie które opisałem, można by też przykleić Adamowi Nawałce. Też go wybrał Boniek, też wciągnął do reprezentacji za uszy gości z Górnika, a Arkadiusz Milik poszedł za niemałe pieniądze do Włoch. Dlaczego jednak o tej przygodzie nie ma takich opowieści? Bo Nawałka doszedł do ćwierćfinału Euro, a Milik sprawdził się i w reprezentacji i w Napoli. Nie chcecie więc piłkarze i działacze słyszeć o korupcji i przekrętach? Sięgajcie po trofea!
Tomasz Jankowski
fot. wikipedia
Myśl Polska, nr 1-2 (5-12.01.2025)