Dariusz Korneluk zapomniał, iż jest zastępcą prokuratora generalnego i iż jego słowa ważą. Wskazują kierunek. Pokazują opinii publicznej siłę organów państwa, mają moc przywrócić wiarę w ich skuteczność lub ją zniszczyć.
Pogrzebać nadzieję tych, którzy głosując na Koalicję 15 października, zagłosowali za zdecydowanymi rozliczeniami. I to, moim zdaniem, właśnie się stało.
Po słowach Korneluka w publicznym radiu dostałam wiele wiadomości od znajomych i moich widzów, iż "ta wypowiedź oznacza koniec rozliczeń". Tak została odebrana. Jako stanowisko rządu i gruba kreska wobec przestępstw PiS. I tak zostanie zapamiętana.
Jest kilka bardzo ważnych powodów, dla których Korneluk nie powinien mówić, iż nie ma dowodów, żeby postawić Ziobrę w stan oskarżenia. Jednym z nich jest fakt, iż te dowody są. Jakie? Odsyłam do vloga szefa zespołu ds. rozliczeń PiS, mecenasa Romana Giertycha, na jego YouTube.
Przede wszystkim jednak prokuratorowi krajowemu nie wolno mówić takich rzeczy dokładnie z tych samych powodów, dla których krytykowaliśmy Ziobrę za konferencje prasowe, podczas których przesądzał o winie podejrzanych: bo jego głos decyduje o nastawieniu podległych mu prokuratorów, prowadzących sprawy grupy przestępczej działającej w ministerstwie sprawiedliwości PiS.
Słowa prokuratora krajowego nadają ton, wyznaczają kierunek prokuraturze, która jest instytucją ściśle hierarchiczną. Nie pracują w niej niezależni rzutcy, żądni krwi prokuratorzy, których znamy z amerykańskich filmów, tylko urzędnicy, mozolnie, od buciczka do trzewiczka pnący się po szczeblach kariery. Drżący, żeby nie podpaść przełożonemu, który decyduje o ich zawodowych losach.
I tym właśnie ludziom pan Korneluk powiedział, iż nie ma dowodów, iż Ziobro jest winny. Jak będą teraz traktować świadków zeznających przeciw Ziobrze? Jak traktować sprawy przeciwko niemu?
Korneluk naruszył zasadę bezstronności prokuratury, o której tyle mówił i Adam Bodnar i Donald Tusk – publiczne stwierdzenie w obronie Ziobry może być i będzie postrzegane jako dowód niewinności Ziobry. Będzie przez Ziobrę i PiS wykorzystywane do podważania rozliczeń i wykorzystywane w rozgrywkach politycznych.
Jeśli Ziobro zostanie jednak w przyszłości oskarżony, wykorzysta słowa Korneluka jako dowód, iż oskarża się go "z zemsty" lub na "polityczne zlecenie" – bo przecież wcześniej sam prokurator krajowy powiedział, iż nie ma przeciw niemu dowodów!
Zastępca Adama Bodnara podważył sens rozliczeń i de facto dał sygnał do ich zakończenia. Bez względu na to, czy taki był jego zamiar, czy nie.
Nie mówiąc o tym, iż kompletnie nie ma merytorycznej podstawy do takiego stwierdzenia. Dziś wiemy już – bo powiedziała nam o tym prokuratura, iż w ministerstwie sprawiedliwości działała groźna, zorganizowana grupa przestępcza. Romanowski był zastępcą Ziobry, na litość Boską?
Czy Pan Korneluk chce powiedzieć, iż Ziobro o niczym nie wiedział?
Kłóci się to nie tylko ze zgromadzonymi przez Romana Giertycha i jego zespół dowodami, ale i zdrowym rozsądkiem.
W moim odczuciu deklarowanie, iż Ziobrze nie można postawić zarzutów jest też nadużyciem przez pana Korneluka stanowiska: wygląda jak próba ochrony Ziobry i tak będzie odczytana przez sporą część opinii publicznej.
Poza tym to naruszenie zasady równości ludzi wobec prawa i nieuchronności odpowiedzialności karnej. W systemie prawnym demokratycznego państwa prokurator krajowy nie powinien działać w sposób, który sugeruje specjalne traktowanie kogokolwiek, w tym byłego ministra sprawiedliwości.
Wygląda to bardzo źle – jak próba politycznego instrumentalnego wykorzystania prokuratury do zapewnienia Ziobrze bezkarności.