МЕСТЬ МИХАЛУ КУЧМЕРОВСКОМУ

solidaryzm.eu 1 неделя назад

Policyjno – propagandowa nagonka, rozpętana przeciw Michałowi Kuczmierowskiemu, dawno osiągnęła stadium, w którym odbiorcy prowadzonej przeciw niemu kampanii zupełnie nie wiedzą, o co w niej chodzi. O ile oczywiście kiedykolwiek mieli możliwość w kwestii tej się zorientować.

Zacznijmy więc od ustalenia, kim jest osoba, z której propaganda Ubekistanu, szumnie zwanego Trzecią Rzeczpospolitą, zrobiła sobie jedną z tarcz strzelniczych. Od młodych lat należy on bowiem do takich, których Ubekistan nie lubi najbardziej. W latach dziewięćdziesiątych Michał Kuczmierowski był jednym z młodych liderów Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej. Jako instruktor ZHR brał udział w formowaniu mnóstwa młodych ludzi w duchu patriotyzmu, służby polskiemu państwu i społeczeństwu, szerzeniu i kultywowaniu tradycyjnych wartości. „Ojczyzna, Nauka, Cnota” – pod takimi dewizami bardzo aktywnie w szerokich kręgach młodych ludzi krzewił zasady prawdziwego skautingu. Z zastępów i drużyn, z którymi pracował, rekrutowało się całe mnóstwo młodzieży wybierającej życie oparte na solidnej nauce i pracy, społecznej wrażliwości i aktywności, stronieniu od używek, czynnym związku z Kościołem. Harcerze „spod skrzydeł druha Michała” zakładali rodziny, w których z najwyższą odpowiedzialnością wchodzili w role mężów i ojców. Takich, dla których życie to przede wszystkim świadomość konieczności ponoszenia trudów, codzienna odpowiedzialność, obowiązek powinności narodowych, państwowych, chrześcijańskich, ale też codzienne budowanie szczęścia. Szczęścia swych rodzin, formowania swych dzieci w najpełniejszym spectrum człowieczeństwa. Zapewniania warunków rozwoju wszechstronnego, wymagającego wysiłku, ale i pełnego radości. Wszystko to oczywiście stanowi katalog tego, co w realiach establishmentu quasi – państwowego potworka skleconego w roku 1989 było widziane jak najgorzej. Związek Harcerstwa Rzeczpospolitej to rzeczywistość z bieguna przeciwległego wszystkiemu z kategorii „Róbta co chceta” czy innym „maszerujta pod tęczową flagą, wasz cel – to być LGBT”. I na przeciwległym biegunie do wszystkiego, co lansował i uprzywilejowywał pookrągłostołowy establishment swoje własne życie budował Michał Kuczmierowski kończąc dwa kierunku studiów, cięgle kształcąc się na uczelniach prawdziwych a nie żadnych „Collegium Tumanum” czy innym „Gender Studies”, z sukcesem zajmując coraz wyższe menedżerskie stanowiska, zostając głową tradycyjnej rodziny i ojcem kilkorga dzieci.

W kwietniu roku 2010, tuż po katastrofie smoleńskiej, to on wraz ze swym druhem przybocznym Piotrem Trąbińskim przyniósł i ustawił przed Pałacem Prezydenckim drewniany krzyż, w sprawie którego propaganda Ubekistanu rozpętała nie kończącą się furię wściekłych ataków. Tak, ten sławny w całej Polsce krzyż – to dzieło właśnie Michała Kuczmierowskiego. Współpracował już w tym czasie z kierującym Bankiem Zachodnim WBK Mateuszem Morawieckim, jak żaden inny szef wielkiej firmy otwartym na pracowitych, solidnie wykształconych młodych patriotów – państwowców. Zawodowy rozwój coraz większej grupy wykształconych, ambitnych, ale zarazem religijnych, konserwatywnych i zorientowanych na wspieranie polskiego interesu narodowego był zjawiskiem w Polsce mało znanym. Zdecydowana większość dużych firm kierowana była przecież przez postkomunistów obsadzających wszystkie stanowiska ludźmi z własnej sitwy. Prasowe komentarze na temat działalności Morawieckiego, u którego pracował Kuczmierowski i inni skauci z ZHR – u dowodziły tego, jak irytującym dla Ubekistanu wyłomem była ta część kadry najdynamiczniej rozwijającego się wówczas w Polsce banku.

Szefem Agencji Rezerw Strategicznych Kuczmierowski został będąc już od lat doświadczonym menedżerem największego formatu. Niemal od razu przyszło mu też zderzyć się z kryzysem największej od kilkudziesięciu lat pandemii. Z dziesiątek szpitali napływały przerażające informacje o w najwyższym stopniu tragicznych dylematach „którego z chorych ratować respiratorem”. Sprzęt ratujący życie dosłownie wyrywały sobie wówczas z rąk wszystkie kraje dotknięte covidem. Pomimo sytuacji ekstremalnych Kuczmierowski zdołał zakupić i błyskawicznie sprowadzić, często z drugiego końca świata, dostateczną ilość aparatury ratującej życie. Ciekawe, czy ktoś pokusił się o dokładne policzenie, ilu polskich pacjentów wówczas ocalało dzięki mrówczej pracy i operatywności Kuczmierowskiego. Mam nadzieję, iż zostanie to ustalone w czasie rozpętanego przeciw niemu śledztwa.

Po dojściu do władzy Koalicji 13 grudnia Kuczmierowski znalazł się na celowniku tych wrogów Zjednoczonej Prawicy, których zamiarem jest ostateczne wymazanie tej formacji z polskiej areny politycznej. Celem Kuczmierowski był idealnym, bo znienawidzonym z wielu powodów a zarazem bliskim jednemu z postrzeganych jako wróg numer jeden. Czyli Mateuszowi Morawieckiemu. Powodem dodatkowym było to, iż w akcji sprowadzania do Polski najpilniej potrzebnego sprzętu do ratowania życia współpracował z szefem firmy również najbardziej znienawidzonej przez establishment Ubekistanu. Czyli spółki Red is Bad – dużego producenta odzieży ze stuprocentowym kapitałem polskim. Odzieży pod względem solidności jej wykonania bezkonkurencyjnej a zarazem ozdabianej motywami patriotycznymi. Bardzo często – symboliką Żołnierzy Wyklętych, Narodowych Sił Zbrojnych czy Narodowego Związku Wojskowego. Wrogom Zjednoczonej Prawicy trafiła się więc okazja równoczesnego zaatakowania jednego z najbliższych ludzi Morawieckiego oraz wykończenia producenta znienawidzonej odzieży patriotycznej.

Akcja uwięzienia Michała Kuczmierowskiego przeprowadzona być miała wg scenariusza od 13 grudnia 2023 realizowanego już wielokrotnie. Bo nie jedna prześladowana osoba doświadczyła już cyklu zdarzeń, w których prokurator nie jest zainteresowany dobrowolnym przyjściem do urzędu osoby, której stawiane są zarzuty. Przychodzący do prokuratury dobrowolnie – odprawiani są z kwitkiem po to, żeby któregoś z kolejnych dni o świcie do domu wyznaczonej osoby wedrzeć się mogło wielkie, zamaskowane i uzbrojone po zęby komando wypisz – wymaluj antyterrorystyczne. I żeby każdy krok wywlekanego w kajdankach (najlepiej zespolonych, jakimi skuwa się psychopatycznych seryjnych morderców) mogły zarejestrować współpracujące z reżimem telewizje. Kuczmierowskiego też ścigać zaczęto akurat w momencie, w którym wraz z rodziną udał się na letnie wakacje. W codziennych komunikatach na cały kraj trąbiono wówczas, iż „ukrywa się na Cyprze”, co sugerować miało oczywiście kojarzoną z rosyjską mafią turecką część Cypru. Tę, która nie wchodzi w skład Unii Europejskiej i słynie jako raj podatkowy a może i kraina ciemnych interesów. A prawda jest taka, iż Kuczmierowski z żoną i dziećmi przebywał całkowicie jawnie w okolicach Paphos i jego wypoczynkowy, rodzinny pobyt nie miał absolutnie nic wspólnego z jakimkolwiek ukrywaniem. Także wylot do Wielkiej Brytanii też nie był żadną ucieczką, ale wyjazdem celem podjęcia pracy. Bo smutna prawda jest też taka, iż ludzi związanych ze Zjednoczoną Prawicą od 13 grudnia 2023 zwalnia się z czymś w rodzaju „wilczego biletu”, co oznacza duże trudności ze znalezieniem jakiegokolwiek zatrudnienia w ojczystym kraju.

Realia, jakie wypoczwarzyły się nam z upiornego PRL – u niezmiennie dostarczają równie upiornych widowisk, których celem jest jak najdalsze od standardów państwa prawa spektakularne zaszczuwanie wybranych osób. Przed laty mieliśmy i spektakl taki, jak jakże widowiskowe aresztowanie jednego z pasażerów promu zmierzającego do Szwecji – desantem zrzuconym z helikopterów. Kosztowna operacja z zaangażowaniem dużych sił i środków retransmitowana była na wszystkich kanałach telewizji. A potem okazało się, iż aresztowany człowiek ani nigdzie nie uciekał ani niczego nie miał na sumieniu. Od kilkunastu miesięcy mamy nie kończącą się serię takich właśnie zdarzeń. Ryszarda Czarneckiego jakby nie można było wezwać na rozmowę do prokuratury. Ktoś uznał, iż konieczny jest cały oddział policji, zablokowanie portu lotniczego i odeskortowanie do prokuratury całą kolumną pojazdów pędzących na sygnałach świetlnych i dźwiękowych. Wszystko jakby tylko po to, żeby było co pokazać w telewizji, bo po krótkim pobycie w urzędowym budynku ów jakże spektakularnie i kosztownie zatrzymany został zwolniony i taksówką pojechał do swojego domu. A czemu miało służyć widowiskowe oprowadzanie wychudzonego księdza skutego kajdanami, przeznaczonymi do pętania najpotworniejszych zbrodniarzy? Co to może mieć wspólnego z jakąkolwiek logiką, z elementarnym humanitaryzmem czy najoczywistszymi standardami państwa prawa? I jaki może być cel traktowania bezbronnych, wątłych, nie stawiających oporu tak, jakby byli ziejącymi agresją i zagrażającymi otoczeniu bestiami? W przypadku Kuczmierowskiego też nie chodziło o rozmowę z prokuratorem, bo żadnego wezwania nie wysłano. Dopiero kiedy przekroczył granicę – wystawiono list gończy i uruchomiono propagandową nagonkę. Wtedy też posłowie, których umysły najbardziej urągają Sejmowi, brylować mogli w rolach mentorów od sprawiedliwości i ekspertów od ścigania rzekomych zbiegów.

Bez względu na to, jaką wartość mają zarzuty stawiane księdzu Olszewskiemu czy kolejnym urzędnikom takim, jak Michał Kucznmierowski , sposób ich zatrzymywania jest dla naszego państwa jednoznacznie – wyniszczający. Żadna z zatrzymywanych takimi metodami osób nie jest przecież stawiającym opór bandytą. Nie są to też ludzie uzbrojeni, nikt z nich nie stanowi zagrożenia uzasadniającego sięganie do nadzwyczajnych sił i środków. Zwykle też wyrażają oni wolę dobrowolnego stawienia się w miejscach, do których zostaliby wezwani. Wystawianie za nimi listów gończych i wysyłanie po nich oddziałów przypominających brygady antyterrorystyczne jest fałszowaniem rzeczywistości. A jeżeli rzeczywistość jest fałszowana metodą propagandowego spektaklu i sięgania do krańcowo nieadekwatnych procedur to domyślać się można, jaka jest merytoryczna wartość stawianych tym ludziom zarzutów.

Artur Adamski

Читать всю статью