Марчин Вырвал: Владимир Зеленский своим визитом в Варшаву не помог ни Украине, ни Польше

news.5v.pl 3 часы назад

W ciągu dnia prezydent Zełenski uczestniczył w dwóch konferencjach prasowych – najpierw z premierem Donaldem Tuskiem, a potem z prezydentem Andrzejem Dudą – oraz 45-minutowym wywiadzie z Bartoszem Węglarczykiem (Onet), Konradem Piaseckim (TVN24), Michałem Szułdrzyńskim („Rzeczpospolita”) i Sławomirem Sierakowskim („Krytyka Polityczna”). Cokolwiek ukraiński prezydent próbował wynegocjować za zamkniętymi drzwiami, żadne z tych wystąpień mu w tym nie pomogło.

Utwardzenie Polski

Po serii uderzeń w Polskę – by wymienić tylko uporczywe twierdzenie Zełenskiego wbrew oczywistym faktom, iż w Przewodowie spadła rosyjska, a nie ukraińska rakieta; awanturę w sprawie wjeżdżającego do Polski ukraińskiego zboża zakończoną stwierdzeniem ukraińskiego prezydenta, iż Polska „pomaga przygotować scenę dla moskiewskiego aktora”; tzw. plan zwycięstwa Zełenskiego, z którego częścią Polska nie została zapoznana; skandaliczny atak na Campusie Polska byłego już ministra ukraińskiego MSZ Dmytra Kułeby w sprawie rzezi wołyńskiej; czy w końcu wyjście Zełenskiego w połowie mszy ku czci ofiar zbrodni wołyńskiej w Łucku w 80. rocznicę tego wydarzenia – nasze władze utwardziły swoją pozycję wobec Ukrainy.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Wciąż pomagamy Ukrainie, bo zwalczanie rosyjskiego agresora jest dla nas celem nadrzędnym. Jednocześnie jaśniej wyrażamy nasze potrzeby w relacjach z Kijowem i otwarcie przypominamy, ile zawdzięcza nam w wojnie z Rosją, by wspomnieć choćby przekazanie ponad 300 czołgów w chwili, gdy zachodni sojusznicy nie byli gotowi na takie kroki, ale także armatohaubic Krab, myśliwców MiG-29, innego sprzętu oraz dziesiątek tysięcy pocisków artyleryjskich i czołgowych, co skutecznie opustoszyło nasze własne magazyny.

Z publicznych wypowiedzi prezydenta Zełenskiego w Warszawie można jednak wywnioskować, iż ta zmiana polskiej pozycji wciąż nie do końca dotarła do naszych ukraińskich partnerów.

Mijanki Zełenskiego

Podczas wszystkich warszawskich wystąpień ukraiński lider nie odnosił się do wyrażanych przez polskich polityków potrzeb, mijał się z pytaniami dziennikarzy, ignorował istotne dla nas kwestie, a czasami po prostu podawał w wątpliwość rolę Polski na politycznej mapie Zachodu.

Owszem, nasłuchaliśmy się o najlepszych relacjach, wyjątkowym zbliżeniu i niesłychanej przyjaźni z każdym kolejnym polskim politykiem, z którym Zełenski się spotkał. Gdy jednak podczas wywiadu z czterema polskimi mediami padło pytanie, czy chciałby, aby Polska była przy stole dyplomatycznym, gdy będą dyskutowane gwarancje bezpieczeństwa i pokój między Ukrainą i Rosją, usłyszeliśmy, iż nie wie, jak będą wyglądać te rozmowy. Dodał, iż „Europa powinna mieć swoją reprezentację przy stole negocjacyjnym”. Zakończył ogólną konkluzją: „Najważniejsze dziś jest to, żebyśmy jak najszybciej dotarli do tego momentu”.

Najtrudniej było jednak przełknąć jego postawę w jednej z fundamentalnych dla nas kwestii – rzezi wołyńskiej. Z wypowiedzi Zełenskiego wynikało, iż w tej sprawie nie tylko nie ma postępu, ale wręcz cofnęliśmy się do momentu sprzed triumfalnie obwieszczonej przez ministra Radosława Sikorskiego pod koniec ubiegłego roku informacji o zgodzie ukraińskich władz na ekshumacje polskich ofiar.

Wołyński krok wstecz

Na początku grudnia zeszłego roku przeprowadziliśmy wraz z Witoldem Juraszem wywiad z ambasadorem RP w Ukrainie Piotrem Łukasiewiczem, który doprecyzowywał słowa ministra Sikorskiego. Usłyszeliśmy, iż zgodnie z polsko-ukraińskimi ustaleniami możemy prowadzić ekshumacje naszych ofiar, choć nie możemy ich upamiętniać. Oznaczało to tyle, iż kiedy otrzymają one w końcu pochówek, to z napisów na ich pomnikach dowiemy się, kim byli, ale nie jak zginęli.

Po tamtej rozmowie byliśmy z moim kolegą rozczarowani taką postawą Ukraińców, ale jednocześnie uznaliśmy to za drgnięcie sprawy wołyńskiej w pozytywnym kierunku.

W środę dowiedzieliśmy się, iż to, co polska strona uznała wówczas za ustalone, wcale nie jest takie pewne. Podczas konferencji prasowej prezydentów Andrzej Duda powiedział, iż są prowadzone rozmowy pomiędzy zespołami Polski i Ukrainy w sprawie ekshumacji, iż strona polska złożyła 20 wniosków i iż mamy nadzieję na ich pozytywne rozpatrzenie.

Występujący po nim Wołodymyr Zełenski stwierdził, iż ma nadzieję, iż wyniki tych rozmów „będą sprawiedliwe dla obu krajów”. Z żadnej z tych wypowiedzi nie wynika, iż sprawa ukraińskiego pozwolenia na ekshumacje jest przesądzona.

Zbrodnia wołyńska i cień, jaki rzuca ona na polsko-ukraińskie relacje powróciły w wywiadzie czterech mediów z prezydentem Zełenskim. Na jasno postawione pytania, czy ukraiński przywódca może dać gwarancje pozytywnego dla rodzin ofiar rozstrzygnięcia sprawy ekshumacji, Zełenski znowu zaczął kluczyć. Słuchaliśmy o „najmocniejszych relacjach w historii”, o tym, iż „Ukraińcy bronią ukraińskich interesów, a Polacy polskich”, a w końcu, iż będziemy mogli „wyciągać wnioski na podstawie pracy ”. Usłyszeliśmy wszystko – oprócz konkretnej odpowiedzi.

Trzeba w tym miejscu stwierdzić, iż w sprawie rzezi wołyńskiej istnieje dla Ukrainy pewne ryzyko, które wcale nie jest związane z Polską.

To może się wymknąć spod kontroli

Ukraina jest powszechnie uznawana przez kraje Zachodu za ofiarę niesprawiedliwej agresji Rosji. Choć Kijów przegrywa na wielu frontach tej wojny, to jest niekwestionowanym zwycięzcą moralnym.

Jeśli chodzi o rzeź wołyńską, to choć jest niezwykle istotna dla Polaków, wciąż stosunkowo słabo przebija się do świadomości innych zachodnich społeczeństw.

Wyobraźmy sobie jednak, iż na dobre rozpoczynają się ekshumacje, a świat obiegają zdjęcia setek, tysięcy, dziesiątek tysięcy szkieletów wraz z dotyczącymi ich historiami. Rosyjska propaganda nienawiści rozgrzeje się do czerwoności. Ukraiński status ofiary i moralnej przewagi nad Rosją będzie zagrożony. Reakcja i tak zmęczonych już wojną zachodnich społeczności będzie trudna do przewidzenia.

Takie ryzyko zostało wygenerowane, dlatego iż Ukraina nie wykorzystała do rozwiązania tego problemu wielu okresów względnego spokoju w naszej wspólnej historii, kiedy rosyjska machina propagandowa nie miałaby tak dobrej pożywki dla swoich celów. Niezależnie od tego, kto popełnił jakie błędy, ta historia może uderzyć w nas wszystkich w zupełnie niespodziewany sposób.

Jest nadzieja

Prezydent Wołodymyr Zełenski toczy wojnę o przeżycie całego ukraińskiego narodu. Trudno go obwiniać o nachalność w żądaniach większej ilości amunicji, sprzętu i wszelkich zasobów niezbędnych do skutecznej obrony przed potężnym agresorem.

Są jednak momenty, kiedy trudno zrozumieć jego nieprzejednaną postawę wobec przyjaznego, wspierającego sąsiada. Nie pomaga ona jego krajowi i jego sprawie.

Dążąc do Zachodu, Ukraina przez wieki pozostawała pod dominującymi wpływami Wschodu. Jako taka świetnie posługuje się językiem siły, ale też rozumie i szanuje, jeżeli używają go inni. Być może utwardzając swoją pozycję, Warszawa w końcu wchodzi w fazę zdrowszych relacji z Kijowem. Być może wszyscy na tym skorzystamy, kiedy uświadomią sobie tę subtelną zmianę ukraińscy politycy.

15 stycznia w Warszawie wszystko szło jak po grudzie i trudno się spodziewać, aby politycy z obu państw doszli do owocnych dla kogokolwiek konkluzji w negocjacjach. Ale jest nadzieja, iż stoimy na progu pozytywnych zmian. Mamy w końcu wspólny cel – odepchnąć jak najdalej moskiewskie zło. Od tego zależy nasze życie.

Читать всю статью