Марцин Богдан: Истребление Европы
W wielu krajach, w tym w Polsce, pojawiły się uzasadnione głosy sprzeciwu przeciwko tej umowie. Większość komentatorów zwraca uwagę, iż masowy napływ tanich produktów rolnych z państw Mercosuru stanowić będzie dla europejskich rolników poważne zagrożenie, iż nie podołają takiej konkurencji a konsekwencją będzie upadłość wielu gospodarstw rolnych. Postuluje się ochronę europejskich producentów poprzez nałożenie opłat celnych na produkty rolne z Ameryki Południowej. Postulaty pozornie uzasadnione. Dlaczego pozornie? Dlatego, iż Polska nie po to wstępowała do Unii a zjednoczona w ramach Unii Europa nie po to tworzyła silny wspólny rynek, by teraz sięgać po protekcjonizm. Niestety, jak to często w skażonym ideologią świecie bywa, próbuje się leczyć skutki a nie przyczynę. A przyczyna problemu jest zupełnie inna, zaś zagrożenie wynikające z umowy między UE a Mercosurem jest dużo większe niż tylko groźba upadku europejskiego rolnictwa.
Unia Europejska w wielu dziedzinach wprowadziła różnego rodzaju normy, dyrektywy i rozporządzenia związane z jakością i bezpieczeństwem produktów wprowadzanych do obrotu na terenie UE. Każdy taki wyrób musi posiadać znak CE wskazujący, iż został zbadany przez producenta i uznany za spełniający wymogi UE dotyczące zdrowia, bezpieczeństwa i ochrony środowiska. Oznakowanie to jest wymagane nie tylko w przypadku produktów wytwarzanych w Unii Europejskiej, ale także w dowolnym miejscu na świecie, o ile mają być wprowadzone do obrotu w UE.
Również w rolnictwie UE wprowadziła swego czasu wiele sensownych regulacji. Wymienię tylko ograniczenia w stosowaniu w uprawach pestycydów czy w hodowli antybiotyków jako stymulatorów wzrostu. Konsekwencją stosowania w rolnictwie pestycydów był wzrost ryzyka wystąpienia chorób serca i udarów mózgu. W Stanach Zjednoczonych rządowa Agencja Ochrony Środowiska EPA już w roku 2000 wprowadziła całkowity zakaz stosowania najpopularniejszego preparatu przeciw szkodnikom (methyl parathion) a stosowanie innych pestycydów zostało albo prawnie zakazane, albo poważnie ograniczone. Także w Europie z czasem zdecydowano się na wprowadzenie regulacji prawnych zwiększających koszty produkcji w trosce o ochronę zdrowia konsumentów. I o to teraz Unia Europejska zamiast chronić nas przed szkodliwą dla zdrowia żywnością poprzez umowę o partnerstwie z Mercosurem wprowadza na europejski rynek szkodliwą dla zdrowia, skażoną żywność.
Może na tym jednak polega wolny rynek? Może to konsument powinien decydować, czy kupi tańszą żywność skażoną środkami chemicznymi, czy trochę droższą, ale zdrową? Trochę droższą? I tu dochodzimy do kolejnego problemu. O ile wcześniejsze unijne regulacje w dużej mierze nastawione były na ochronę zdrowia konsumenta, to w tej chwili Unia w ramach tzw. zielonego ładu narzuca czysto ideologiczne regulacje, które zmuszają europejskich producentów do ponoszenia wysokich, niczym nie uzasadnionych kosztów. To zaś powoduje drastyczny wzrost cen żywności. Dzięki umowie z Mercosurem obok niebotycznie drogich produktów europejskich pojawią się na półkach towary nie trochę tańsze, ale kilkukrotnie tańsze. Dodatkowo choćby świadomy konsument, jeżeli będzie go w ogóle stać na luksus zakupu tak drogich produktów, będzie miał kłopot z odróżnieniem, które produkty skąd pochodzą. Importerzy i pośrednicy zadbają o to, by na opakowaniach zamiast informacji o kraju pochodzenia z Ameryki Południowej pojawił się w kodzie kreskowym symbol kraju europejskiego, w którym dokona się jakiejś formy konfekcjonowania produktu przed detaliczną sprzedażą.
Nie bagatelizując zagrożenia jakie ta umowa niesie dla producentów rolnych w całej Europie, to kwestie zdrowotne powinny być podnoszone w pierwszej kolejności. Dlaczego Unia Europejska, która jakiś czas temu tak dbała o to, by żywność nie była skażona chemią, teraz dąży do zawarcia umowy, która wprowadzi trujące produkty do europejskich sklepów? Dlaczego producentom spoza Unii nie stawia się takich samych wymagań co producentom unijnym? Dlaczego wzorem produktów przemysłowych nie wprowadza się obowiązku posiadania żywnościowego znaku „CE”? Warto też zadać pytanie, dlaczego negocjacje podjęto z Ameryką Południową, z Argentyną i Brazylią. Przecież jest wiele innych kierunków, jak chociażby Azja, skąd można by sprowadzać równie tanią a zarazem równie szkodliwą żywność. Czy pani Ursula von der Leyen wybrała Amerykę Południową, ponieważ w krajach tego kontynentu jest szczególnie liczebna niemiecka diaspora?
Krótko przed zakończeniem i tuż po zakończeniu II wojny światowej tysiące Niemców wyemigrowało do takich państw jak Argentyna czy Brazylia. Wśród nich było wiele znanych osób. Przytoczę kilka nazwisk. Adolf Eichmann, który zarządzał siecią niemieckich obozów zakłady, w których zamordowano kilka milionów osób. Josef Mengele nazywany „Aniołem Śmierci”. Erich Priebke, dowódca SS i członek Gestapo. Walter Rauff, który wprowadził mobilne komory gazowe i winien był śmierci co najmniej 100 tys. osób. Franz Stangl, który pracował nad programem eutanazji „Aktion T4”, w ramach którego zabijano osoby niepełnosprawne umysłowo i fizycznie. Gerhard Bohne, który był odpowiedzialny za administrację i logistykę programu „Aktion T4”. To on mówił, iż niepełnosprawnych zabija z litości. Lista jest przerażająco długa, żaden felieton jej nie pomieści. Ci zbrodniarze wtopili się w społeczeństwa państw Ameryki Południowej, mieli dzieci, doczekali się wnuków. Swoimi „zdolnościami” wspierali lokalne gospodarki. Może warto spytać, w jakim języku Ursula von der Leyen porozumiewała się z doradcami rządów państw Mercosuru podczas prowadzonych negocjacji?
Marcin Bogdan
Klaus Barbie, Adolf Eichmann, Josef Mengele czy Erich Priebke.
Już w 1942 r. Joseph Goebbels zdeponował ponad 12,8 mln dol. w jednym z banków Buenos Aires.