Левицка: Тшасковского в Коньских ослабил не Навроцкий, а его партнеры

natemat.pl 1 день назад
Plan sztabowców Rafała Trzaskowskiego był prawdopodobnie taki: prezydent stolicy wzywa do debaty kandydata PiS. Karol Nawrocki, który już kilkanaście dni wcześniej złożył Trzaskowskiemu identycznie brzmiącą propozycję, powinien wyrazić gotowość. jeżeli odmówi, wiadomo, tchórz, wyzywał na pojedynek, a potem próżno go szukać na ubitej ziemi...


Gdyby się jednak stawił, to prezydent stolicy powinien dać sobie z nim z łatwością radę – Nawrocki jest przecież sztywny, charyzmy w nim tyle, ile trucizny w zapałce, a na dodatek jego "narodowe" tromtadracje dają niezamierzony efekt komiczny.

Łatwy to zatem przeciwnik, może sztabowcom marzyła się powtórka sprzed osiemnastu lat, kiedy Donald Tusk pokonał w telewizyjnym studiu Jarosława Kaczyńskiego, a potem już pewnie poszedł po władzę w przyspieszonych wyborach. Sytuacja wymknęła się jednak spod kontroli.

Kiedy sztabowcy PiS stawiali warunki udziału Nawrockiego w debacie, jeszcze wszystko zdawało się zmierzać w pożądanym przez KO kierunku. Nawrocki bez obecności w studiu "dziennikarzy" TV Republiki i wPolsce24 debatować nie chciał.

Wówczas Trzaskowski chwilę poczekałby na rywala, a potem go wyśmiał. Tyle iż równocześnie do rozmów sztabowców z TVP, TVN i Polsatem, a także – przez media społecznościowe – ze sobą nawzajem, ruszyły przygotowania mediów Sakiewicza, Karnowskich i Tadeusza Rydzyka do organizacji swojej debaty. To też nie był dla KO zły scenariusz.

Niechaj Nawrocki produkuje się na rynku, wśród jarmarcznych bud! Nadszedł jednak pierwszy zwrot akcji, na nieco ponad osiem godzin przed zaplanowaną debatą. Szymon Hołownia, którego służby prasowe jeszcze rano zapraszały do Świdnicy na wspólne oglądanie komedii "Sami Swoi", bo "gdy inni kłócą się o debatę, Szymon Hołownia wybiera rozmowę i wspólny czas z mieszkańcami", raptem zmienił zdanie, odwołał swój pobyt na Dolnym Śląsku i ruszył do Końskich.

"Nie pozwolę wykluczyć połowy Polski z wyborów" – napisał na portalu X. Marszałek Sejmu tą decyzją umocnił się w grze, w której – tak mówiły sondaże – kompletnie się już nie liczył. Nie tylko znakomicie wypadł w obu rozmowach, ale zmusił KO do otwarcia spotkania o 20:00 na uczestników innych niż Nawrocki. Jakby tego było mało, to Hołownia "zebrał ekipę" po występie w Republice i do sali gimnastycznej, gdzie czekał Trzaskowski, ruszył także Nawrocki.

Nawrocki nie był dobry, ale nie był też dramatycznie zły. W mediach społecznościowych mu się jednak skrajnie nie powiodło – według analizy kolektywu Res Futura był najczęściej wskazywany jako przegrany debaty, oceniany nie jako kandydat słaby, ale jako śmieszny, który recytuje pusty przekaz. Jego występów nie bronili choćby sympatycy prawicy, orientujący się na Stanowskiego, Brauna czy Mentzena. Oczywiście, komentujący polityczną rzeczywistość na FB czy na portalu X to nie cała Polska, a seniorzy, czyli zmobilizowany trzon elektoratu PiS, rzadko są aktywni na Instagramie.

Jednak w połączeniu z wynikami, jakie notuje Nawrocki w sondażach, niższymi od poparcia dla jego partii, wynika jasno, iż ten kandydat nie zachwycił, nie zachwyca i raczej już nie zachwyci, ale do II tury prawdopodobnie się wczołga, tym bardziej iż jego główny rywal w walce o drugą pozycję też ma swoje kłopoty.

Mentzena w Końskich nie było


Początkowo ta decyzja o nieobecności wydawała się być rozsądną – oto obserwowaliśmy żenujące debaty o debacie więdnącego duopolu, a na finiszu już widzieliśmy te samotne monologi Nawrockiego i Trzaskowskiego. Dla kandydata Konfederacji, jako "tego trzeciego", byłby to wymarzony scenariusz.

Zresztą już ustawiał na portalu X narrację: "System się broni, bo widzi, iż duopol PiS-PO może się skończyć i nie chce dopuścić do tego, żeby w Polsce w końcu coś się zmieniło". Tyle iż rozwój wypadków – kiedy wszystkie drogi zaczęły prowadzić do Końskich – zaskoczył Mentzena w Ustrzykach Dolnych. Na debatę nie dojechał, a zatem automatycznie zniknął z radarów opinii publicznej. Teraz musi się pokazać w poniedziałkowej debacie w telewizji Republika.

Nieobecni podczas znaczących wydarzeń (a takim wydarzeniem były debaty w Końskich) nie mają racji. Tu raz jeszcze wrócę do wydarzeń z 2007 roku. Zanim doszło do telewizyjnego spotkania Tuska z Kaczyńskim, prezes PiS debatował z Aleksandrem Kwaśniewskim, czego rezultatem była marginalizacja lidera PO – notowania ugrupowania spadły wtedy o pięć punktów, o tyle samo wzrosło poparcie dla PiS, do 36 proc.

Dlatego Tusk zaczął publicznie żądać debaty z Kaczyńskim, bo wiedział, iż dla opinii publicznej stał się chwilowo niewidzialny.

Wróćmy do Trzaskowskiego. Nie wziął udziału w pierwszej debacie, stąd zbudował się na niej Hołownia. Było to dla marszałka Sejmu prawdopodobnie trudne doświadczenie, musiał krzyczeć, by przebić się przez sympatyzującą z Karolem i wciąż skandującą to imię publiczność.

Ale dał radę i niesioną uzyskaną tam energią błyszczał także w drugiej debacie. Prezydent stolicy był poprawny, ale wypadł blado i popełnił jeden poważny błąd. Chodzi o sekwencję z flagą LGBT. Wręczona przez Nawrockiego, została przez Trzaskowskiego schowana i to go jeszcze nie obciążało. Problem dla prezydenta stolicy zaczął się wtedy, kiedy Magdalena Biejat przejęła tę flagę, bo "ona się jej nie wstydzi". To był najczęściej komentowany w mediach społecznościowych pojedynczy incydent z debaty (za: Res Futura) i moment najwyższego emocjonalnego nasycenia. Kandydat KO stracił, kandydatka Nowej Lewicy zyskała.

W ogóle doszło do paradoksalnej sytuacji, iż Trzaskowski nie został osłabiony przez Nawrockiego, tylko przez partnerów, Hołownię i Biejat. Marszałek Sejmu, który od początku kampanii pozycjonował się niby jako opozycja (tworząc rząd i sejmową większość) w trakcie drugiej debaty nie wyszedł z tej roli i np. zadawał pytania koalicjantom, kiedy w Sejmie pojawi się projekt ustawy o prokuraturze czy o statusie sędziów, a samemu Trzaskowskiemu, czy będzie podporządkowany Tuskowi.

Na dodatek Polska 2050 będzie chciała rozliczyć za udział w tym przedsięwzięciu telewizję publiczną. Szef sztabu Hołowni, Jacek Cichocki już zarzucił TVP łamanie prawa i wspieranie jednego kandydata. Niewykluczone, iż po piątkowym wieczorze i Hołownia, i Biejat zanotują niedługo sondażowe wzrosty, a Trzaskowski lekko osłabnie. Sztab prezydenta stolicy, który debatę w Końskich wymyślił, zamiast pomóc, lekko Trzaskowskiemu zaszkodził.

Bo opracowany scenariusz wyrzucili do kosza inni uczestnicy prezydenckiego wyścigu i zaczęła się wielka improwizacja, a o ostatecznym urobku kandydatów zdecydował refleks i łut szczęścia.

Читать всю статью