Historia dziennikarstwa śledczego ma długą tradycję. 25 września 1690 roku w Bostonie ukazała się pierwsza amerykańska gazeta Publick Occurrences. Both Domestick and Forreigners. Jej twórca Benjamin Harris opisywał wydarzenia, które dziś nazwalibyśmy sensacyjnymi, aferami, dziennikarstwem śledczym. A iż została wydana bez zezwolenia gubernatora stanu Massachusetts, to jej żywot był krótki; ukazała się pierwszy i ostatni raz. Potem była sprawa Johna Petera Zengera, drukarza i wydawcy New York Weekly Journal, w którym opisano nadużycia gubernatora Nowego Jorku. Aresztowany w listopadzie 1734 roku i oskarżony o zniesławienie Zenger czekał na proces osiem miesięcy, ale dzięki słynnej mowie filadelfijskiego prawnika Andrew Hamiltona w obronie wolności prasy został uniewinniony. Kolejni dziennikarze śledczy szli ścieżką wyznaczoną przez Harrisa i Zengera: Bache, Bly, Tarbell, Steffens, Woodward, Bernstein i wielu innych buntowało się przeciw władzy, by walczyć o prawdę. Czasami ich walka mieszała się z osobistymi pobudkami, ale na końcu drogi była opinia publiczna, która miała prawo wiedzieć – right to know. A u nas, dziś, jakie prowadzimy śledztwo? I o czym nie dowiaduje się opinia publiczna?
Kim jest Suwart? To pytanie zaprząta uwagę użytkowników platformy X. I nie jest to pytanie błahe, bo w tle jest Fundusz Sprawiedliwości, są relacje politycy – media – wydawcy – dziennikarze, w grę wchodzi etyka dziennikarska i parę takich spraw podstawowych. Skąd się wziął, kim jest i czy w ogóle istnieje? Sprawa sięga co najmniej 2020 roku. Dziennikarz OKO.press Sebastian Klauziński ujawnił wtedy, iż wymyśleni dziennikarze Krzysztof Suwart i Krzysztof Major podpisują się na portalu Wirtualna Polska pod tekstami wychwalającymi Zbigniewa Ziobrę i Ministerstwo Sprawiedliwości. Pochlebne teksty dotyczyły również TU Link4, a dyrektorem marketingu w tej firmie była żona Zbigniewa Ziobry Patrycja Kotecka. Pod artykułami, które w istocie były opłacane z FS, ich autorzy podpisywali się pseudonimami – ani Suwart, ani Major nie byli realnie istniejącymi dziennikarzami. Czytelników wprowadzono w błąd, a dziennikarze WP ponoć byli zmuszani do konsultowania tekstów z Patrycją Kotecką, więc o niezależności nie ma mowy.
Jak dobrze, ze Krzysztof Suwart i Christian Paul istnieli😎
— Krzysiek Panfil (@KrzysztofPanfil) May 5, 2024
Można by powiedzieć: było, minęło. Można by, ale kilka dni temu OKO.press opublikowało listę redakcji, które wzięły pieniądze za propagowanie Funduszu Sprawiedliwości. Sęk w tym, iż FS miał z założenia pomagać osobom pokrzywdzonym przestępstwami i ich najbliższym oraz przeciwdziałać przestępczości, ale za rządów PiS wielokrotnie wydawał pieniądze na inne cele (np. zakup samochodów dla OSP, dofinansowanie kliniki, Fundację Mamy i Taty, na konferencje polityczno- historyczne, bankiety itd.). Fundusz wydał też kilkadziesiąt milionów złotych na promocję w mediach – podpisał w latach 2019 – 2023 z wydawcami 244 umów. Wirtualna Polska otrzymała z tego pakietu 7,1 mln zł, Spółka Time (m.in. wydawca „Super Expressu”, właściciel Radia Eska) 5,1 mln, niezalezna.pl i TV Republika 5 mln, wydawca „Do Rzeczy” 4,1 mln, Fratria (wydawca m.in. tygodnika „Sieci”) 3,6 mln itd. Lista jest długa i obejmuje jeszcze na przykład Onet, „Fakt”, „Newsweek”, RMF FM, „Rzeczpospolitą” i „Wprost”.
Tak PiS prowadził dzięki FS swoją kampanię wyborczą! Pecunia non olet, pieniądze nie śmierdzą, ale trzeba pamiętać, iż jeżeli trafiają od kogoś do mediów, to nie po to, by o nim źle pisano, co było widać na przykładzie Wirtualnej Polski. Dziś jest to już inny portal. Kiedy jednak opinia publiczna żąda ujawnienia, kim był Krzysztof Suwart, piszący teksty dla WP, to nie można udawać, iż nie ma problemu. Mamy prawo to wiedzieć, a odpowiedź na pewno zna redaktor naczelny Wirtualnej Polski.