W trakcie obchodów miesięcznicy smoleńskiej, które miały miejsce 10 maja, Jarosław Kaczyński pojawił się na Placu Piłsudskiego w Warszawie. Zgromadzili się tam także protestujący, którzy próbując zagłuszyć uroczystości, wykrzykiwali hasła w jego stronę.
Prezes PiS wygłosił krótkie przemówienie, w którym skrytykował prezydenta Warszawy. – Rafał Trzaskowski jest nie tylko prezydentem. Jest także starostą warszawskim, czyli mógłby spokojnie, bez żadnego kłopotu doprowadzić do tego, żeby to, co tu się dzieje - co jest sprzeczne z prawem, ze złamaniem prawa zostało powstrzymane. No ale najwyraźniej mu to odpowiada – powiedział.
Kaczyński zaskoczył na miesięcznicy smoleńskiej
– My tutaj jesteśmy i będziemy przychodzić niezależnie od tego, co będzie ta banda wyprawiać. Ale pamiętajcie, iż odpowiedzialność za to, iż w Polsce nie można spokojnie obchodzić miesięcznic wielkiej tragedii to jest odpowiedzialność tych, którzy dzisiaj rządzą. I to pozostało jeden, jeden z bardzo wielu przykładów bezczelnego łamania prawa i przyjdzie czas, iż to się skończy – dodał Kaczyński.
Przemówienie zakończył słowami: "I tylko tyle chciałem dzisiaj państwu powiedzieć". Po wystąpienia prezesa PiS, uczestnicy miesięcznicy opuścili Plac Piłsudskiego, wsiadając do samochodów pod eskortą służb i policji.
Zachowanie Kaczyńskiego mogło zaskoczyć, gdyż, jak pisaliśmy w naTemat.pl, w trakcie miesięcznic smoleńskich prezes PiS zwykle wygłaszał dłuższe przemówienia, pełne emocji i mocnych słów, takich jak "zamach".
Zaskakująca była także reakcja na złożenie kontrowersyjnego wieńca przez Zbigniewa Komosę. W przeszłości zwolennicy PiS wielokrotnie utrudniali mu dostęp do pomnika. Dochodziło też do rękoczynów. Aktywista złożył tym razem wieniec bez większych utrudnień.