W ciągu 35 lat od upadku dyktatury Ceausescu Rumunia doświadczyła powtarzających się kryzysów. Były "mineriady" z lat 1990-1991, czyli politycznie sterowane rajdy górników w celu zniszczenia demokratycznych aspiracji po upadku komunizmu. Albo kryzys państwowy z 2012 r., kiedy skorumpowane kliki polityczne toczyły wielomiesięczną walkę o władzę z ówczesnym prezydentem Traianem Basescu.
W tych tygodniach i miesiącach Rumunia po raz kolejny znajduje się w głębokim, politycznym kryzysie wywołanym unieważnieniem wyborów prezydenckich w listopadzie 2024 r.
Nie jest to jednak po prostu kolejny kryzys. Tym razem to coś innego: nigdy od 1990 r. prawicowe siły ekstremistyczne, antyzachodnie i prorosyjskie nie były w Rumunii tak popularne jak obecnie. Nigdy od 1990 r. rumuńskie społeczeństwo nie wydawało się tak rozczarowane jak teraz.
Wielkie protesty i kilkuset awanturników
Nastroje te znalazły odzwierciedlenie w ostatnią niedzielę: podczas gwałtownych nocnych protestów w Bukareszcie. Zwolennicy prawicowych partii ekstremistycznych wszczęli zamieszki w centrum miasta, niszczyli sklepy i kawiarnie oraz toczyli uliczne walki z policją. Uczestników zamieszek było zaledwie kilkuset. Niemniej były to sceny, jakich w stolicy Rumunii dawno nie widziano.
Powód: Centralna Komisja Wyborcza Rumunii (BEC) wykluczyła prorosyjskiego prawicowego ekstremistę Calina Georgescu z przełożonych w maju wyborów prezydenckich. Jak uzasadniła, poprzez konkretne wypowiedzi Georgescu narusza ochronę konstytucji i demokracji, która jest obowiązkiem prezydenta, w związku z czym nie może kandydować na ten urząd. Ponadto Trybunał Konstytucyjny już wcześniej z jego powodu unieważnił wybory, co automatycznie wyklucza go z ponownego kandydowania.
Śledztwa przeciwko dywersantom
Georgescu nieoczekiwanie wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich pod koniec listopada 2024 roku i według aktualnych sondaży uzyskałby najwyższe popracie także w dalszych głosowaniach. Trybunał Konstytucyjny początkowo uznał głosowanie za ważne, ale – jak wynika z komunikatu – unieważnił je po uzyskaniu nowych informacji. Wg służb Georgescu nielegalnie finansował swoją kampanię, a Rosja interweniowała w niej na jego rzecz poprzez cyberataki. Nielegalne finansowanie kampanii jest publicznie udokumentowane, ale rosyjska ingerencja w wybory już nie.
Sprawa Georgescu nabrała wymiaru międzynarodowego, kiedy wiceprezydent USA J.D. Vance przytoczył ją podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium w połowie lutego jako "dowód" na niedemokratyczność Europy. Georgescu wspiera także miliarder i specjalny pełnomocnik Donalda Trumpa Elon Musk. Na X Musk określił wykluczenie rumuńskiego ekstremisty z wyborów jako "szalone".
Sam Georgescu przedstawiał to jako "bezpośredni cios w serce światowej demokracji". "Europa jest teraz dyktaturą, w Rumunii panuje tyrania" – stwierdził.
Nie tylko sprawa Georgescu trzyma rumuńską opinię publiczną w napięciu. W zeszłym tygodniu specjalna prokuratura DIICOT – zajmująca się przestępczością zorganizowaną i terroryzmem – poinformowała, iż wobec grupy sześciu osób i 101-letniego emerytowanego generała toczy się śledztwo ws. planowania zamachu stanu. Kilka tygodni temu wydano nakaz aresztowania przywódcy najemników Horatiu Potry za to samo przestępstwo. Dotychczas jednak nie zdołano go ująć.
"Wład Palownik" dla "Getii"
W rzeczywistości zarówno Calin Georgescu, jak i inni wywrotowcy to postacie straszne i groteskowe. Georgescu, ezoteryczny bajacz, nie pozostawia wątpliwości, iż chce obalić „system” i elitę polityczną. Jednocześnie twierdzi, iż jest już prezydentem Rumunii i iż ucieleśnia cały naród rumuński. Pozuje na chrześcijańskiego mesjasza i obiecuje, iż zbuduje "pierwszy w historii wodociąg", ustanawiając tym samym Rumunię światową potęgą. Zapowiedział także, iż jako prezydent będzie opowiadał się za podziałem "państwa wymyślonego" Ukrainy pomiędzy Rumunię, Rosję, Węgry i Polskę.
"Puczyści", których spisek miał zostać odkryty w zeszłym tygodniu, mają jeszcze bardziej absurdalne pomysły. Nazywają siebie "Komando Wład Palownik" – od nazwiska późnośredniowiecznego wojewody wołoskiego Włada III. (1431-1476), który jest historycznym pierwowzorem fikcyjnej postaci Drakuli. W miejsce Rumunii chcą stworzyć państwo zwane "Getią", które będzie zarządzane militarnie i "energetyczno-informacyjnie" oraz przez "Radę Mędrców".
Brak woli reform i zalew fake newsów
Jednak to nie te zadziwiające nonsensy – przypominające ideologię faszystowskich bojówek z okresu międzywojennego i megalomańskiej dyktatury Ceausescu – są przyczyną kryzysu państwa rumuńskiego. Stoi za nim chroniczny brak woli reform i dobrego, przejrzystego, zrównoważonego zarządzania ze strony politycznych elit – ze wszystkimi wynikającymi z tego problemami.
Chociaż Rumunia w ostatnich dziesięcioleciach mocno rozwinęła się makroekonomicznie, wiele regionów wiejskich dotknęły marazm, beznadzieja i emigracja. Korupcja, kumoterstwo, wzbogacanie się elit, wpływ polityków na wymiar sprawiedliwości i brak przejrzystości w administracji państwowej są przez cały czas powszechne. Rozwój infrastruktury w Rumunii jest powolny i często bez planu.
Od dekad poważnym problemem jest brak reform systemu edukacji oraz niekompetentnie przygotowane przekazy wielu mediów. Prawicowi ekstremiści, tacy jak Georgescu, często rozpowszechniają rażące kłamstwa i fake newsy na platformach społecznościowych, takich jak TikTok, podczas wystąpień i wywiadów, bez weryfikacji tych wypowiedzi przez dziennikarzy, którzy je publikują.
Niejasne działania władz
Odchodzący prezydent Rumunii Klaus Iohannis obiecał w 2014 r. fundamentalne zreformowanie kraju. Ale biernie zagrzebał się w pałacu prezydenckim. Jego dwie kadencje przyniosły zahamowanie reform sądownictwa, coraz słabszą walkę z korupcją i ciągłe kryzysy rządowe. Na tym tle i wobec braku alternatyw politycznych potencjał trzech prawicowych partii ekstremistycznych ogromnie wzrósł – w wyborach parlamentarnych w grudniu 2024 r. zdobyły one około 35 proc.
Zaniepokojone tym rumuńskie elity polityczne są w tej chwili podejrzewane o chęć wyeliminowania Georgescu środkami antydemokratycznymi. Wiele działań przeciwko ekstremiście rzeczywiście budzi wątpliwości. Przykładowo: od lutego 2022 r. trwa wobec niego śledztwo w związku z gloryfikowaniem ruchu faszystowskiego, ale nie to było powodem wykluczenia go w listopadzie 2024 z wyborów. Plany zamachu stanu "Kommando Włada Palownika" od lat można swobodnie czytać także w Internecie – bez konieczności wyśledzenia ich przez tajne służby i prokuraturę.
Po Georgescu przyjdą inni?
We wtorek 11 marca wieczorem rumuński Trybunał Konstytucyjny ostatecznie orzekł, iż Georgescu nie może kandydować na prezydenta w majowych wyborach. Sąd odrzucił jego apelację od decyzji komisji wyborczej.
Publicystka Ioana Ene Dogoiu z serwisu Spotmedia podkreślała już wcześniej: "To nie znaczy, iż wszystko jest w porządku i może dalej być jak dawniej. Jesteśmy w głębokim kryzysie, ze zmaltretowaną, nudną demokracją, spolaryzowanym społeczeństwem, postrzępionymi instytucjami i fatalną nieufnością między wyborcami a klasą polityczną. To duże problemy, Georgescu tylko na nich skorzystał. jeżeli pozostaną, to tylko kwestia czasu kiedy nadejdzie nowy spekulant".