Когда демократия мешает - арестован Кэлин Георгеску

news.5v.pl 4 часы назад

Wygrał wybory, ale ich wynik unieważniono. Zdobył poparcie, ale okazało się, iż głosowano „niewłaściwie”. Teraz trafił za kratki. Călin Georgescu stał się symbolem rumuńskiej politycznej burzy, w której demokracja to gra z jasno ustalonym wynikiem. Nie ten kandydat? Powtórka. Za duże poparcie? Aresztowanie. Czy to jeszcze wybory, czy już tylko spektakl?

W Rumunii polityczna rzeczywistość zaczyna przypominać scenariusz kiepskiego thrillera. Călin Georgescu wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich, zdobywając blisko 23% poparcia i przechodząc do drugiej tury. Problem w tym, iż werdykt wyborców najwyraźniej komuś się nie spodobał. Sąd konstytucyjny uznał, iż wybory należy powtórzyć. Oficjalnie? Z powodu ujawnionych dokumentów sugerujących zagraniczne manipulacje. Nieoficjalnie? Bo Georgescu był kandydatem nieakceptowalnym dla establishmentu.

Tylko co zrobić, gdy kandydat, pomimo przeciwności, ponownie startuje i – według sondaży – ma jeszcze większe poparcie? Odpowiedź przyszła w momencie, gdy Georgescu zmierzał do komisji wyborczej, by ponownie zarejestrować swoją kandydaturę. Aresztowanie. W zarzutach pojawia się wszystko, co można sobie wyobrazić w politycznych procesach: działania „przeciwko porządkowi konstytucyjnemu”, nielegalna broń, przynależność do organizacji faszystowskiej. Przypadek?

Według doniesień, w domach osób związanych z politykiem przeprowadzono szeroko zakrojone przeszukania. Znaleziono gotówkę, broń i dokumenty, które mają potwierdzać istnienie skrajnie prawicowych powiązań. Problem w tym, iż podobne „dowody” nie pierwszy raz pojawiają się tuż przed wyborami i mają dziwnie selektywne zastosowanie – tylko wobec niewłaściwych kandydatów.

Aresztowanie Georgescu pokazuje, iż demokracja w Rumunii działa według bardzo prostych zasad: głosowanie jest ważne tak długo, jak daje oczekiwany wynik. jeżeli nie – szuka się pretekstu do powtórki. jeżeli to nie pomaga – wkracza prokuratura. Bo przecież na pewno jest coś, na czym można go usadzić.

Oficjalnie Georgescu był już określany jako kandydat „prorosyjski”, więc dla części opinii publicznej był to wystarczający pretekst do dyskwalifikacji. Jego kampania – według lewicowych mediów – była finansowana przez Moskwę. Dowody? Brak. Ale czy to problem? jeżeli etykieta już przykleiła się do nazwiska, reszta to już tylko formalność.

Tymczasem powtórzone wybory odbędą się 4 maja. Georgescu, mimo aresztowania, przez cały czas figuruje jako lider sondaży. jeżeli jakimś cudem będzie mógł wziąć w nich udział – czy jego zwycięstwo znów zostanie anulowane? A może sprawa zakończy się w sposób najbardziej przewidywalny: skazaniem i politycznym wykluczeniem? Jedno jest pewne – w tej grze reguły zmieniają się w zależności od potrzeby. A demokracja? To tylko szyld, który łatwo zdjąć.

Maciej Chrościelewski

Читать всю статью