Imię „Kinga”, podobnie jak „King” kojarzy się z królewskim pochodzeniem i tak jest w przypadku Kini Gajewskiej - nietykalnej w państwie Tuska. Bo przecież od wieków wiadomo, iż „Co wolno Królicy to nie zwykłej ulicznicy”.
Nie może więc dziwić, iż Donald Wielki nakazał juncie bronić Kini jak niepodległości po tym, jak Królewna przypomniała sobie o darowiźnie w postaci domu o skromnej warości 700 tysięcy złotych. Kto bowiem był kiedyś Królem, czy Królową dobrze wie, iż takie chwile zapomnienia zdarzają się im bardzo często. Nie ma się przecież głowy do 700 tysięcy przy iloczynie inteligencji równym 180…
Obrona Królicy przez juntę Donalda Tuska jest tym bardziej uzasadniona, iż Kinia jest małżonką Belzebuba. A w krainie, skąd Tusk pochodzi wszyscy wiedzą, iż „Tuskowi nic się nie uda bez pomocy Belzebuba”! Tak więc sprawa zmyrchacenia Królewny i Belzebuba stała się tak klarowna jak „czysta woda” w TVP w likwidacji.
Tusk zatem szybciej polegnie na Królewnie i na Belzebubie, niż zdoła pokonać gang bobrów, które przegryzły tamy przeciwpowodziowe. Nic tu nie pomogą zaklęcia Tuska typu „dobrze, dobrze panie bobrze”, skoro żadnemu bobrowi przysłowiowy włos z futra jeszcze nie spadł. Co innego z powiedzeniem „Król królewnie oka nie wykole”…
Tusk żeby nie stracić wizerunku Nieustraszonego Wodza, któremu byle bóbr nie będzie robić wbrew – musiał się zająć obroną Królewny i Belzebuba tym bardziej, iż tą królewską parą Tusk musiał zakryć sprawę Palikota. Przypomnę, iż Palikot – były wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej, który przewalił 70 mln złotych - został nieludzko potraktowany przez reżim Tuska, gdyż przesiedział w areszcie wydobywczym aż 3 dni, co jest skandalem na skalę światową – jak zauważył obrońca b. wiceprzewodniczącego PO!
Jednak po wpłaceniu ukrytego przed bodnarowcami dodatkowego miliona złotych – Palikot opuścił już areszt wydobywczy, choć naciągnął wraz z Wojewódzkim zwolenników nienawidzącego polskości Donalda Tuska w liczbie kilku tysięcy. A Tusk doskonale wie, iż wszyscy którzy uwierzyli w jego cuda rozmnożenia pieniędzy - nie będą się żalić…
Teraz więc przyjdzie Tuskowi udowodnić społeczeństwu, iż podarowany Kini dom (o którym Królewna zapomniała w „rejestrze korzyści”) – tak samo nie nadaje się do zamieszkania „ze względów bezpieczeństwa”, jak domy na Dolnym Śląsku przez które przeszła wielka powódź….
Niestety! Sprawa stanu bezpieczeństwa rezydencji Kini nie została jeszcze wyjaśniona, choć domagał się tego Tomasz Krzyżak - dziennikarz serwisu "Rzeczpospolita", który skomentował sprawę myrchacenia, czyli zachowania małżeństwa polityków z KO. Krzyżak zdradził, iż królewna Gajewska w reakcji na jego tekst wydzwaniała do niego kilkukrotnie. Gdy Krzyżak w końcu oddzwonił do Królewny, podczas czterominutowej rozmowy usłyszał wiele "nieparlamentarnych" słów: "Będąc w emocjach, używając przy tym słów nieparlamentarnych (na "ch..." i "k...") posłanka Koalicji Obywatelskiej przekonywała mnie, iż dom w Błoniu nie nadaje się do zamieszkania, bo gdyby tak było, nie wynajmowałaby mieszkania w stolicy." [….] "Na koniec pani poseł życzyła mi, by wszystko, co spotkało ją w ostatnich dniach, spotkało także i mnie”.
Nie trzeba było długo czekać, gdyż do obrony królewskiej pary przystąpił b. pajac z TVN-u. Pajac wyjawił, iż dwa dodatki na jedno mieszkanie dla Królewny Gajewskiej i Belzebuba Myrchy tak samo im się należały i przez cały czas należą jak przysłowiowe „dwie michy dla psa”: „W mojej ocenie to nie kwestia samych dodatków mieszkaniowych, bo one posłom po prostu przysługują. Poza tym chcę jasno powiedzieć, iż mam olbrzymi szacunek do rodzin, jeszcze z trójką dzieci, w których matka i ojciec zajmują się aktywnie służbą dla państwa i godzą to z rodzicielskimi obowiązkami”.
Niedowiarkom przypomnę, iż Królewna i Belzebub aktywnie zajmowali się i przez cały czas zajmują służbą dla państwa Tuska, oskarżając „tłuste koty” z PIS-u o przekręty. Trzeba przyznać, iż ma talent ten Hołownia, dając dwa wygłodniałe kocury za przykład służby dla państwa Tuska…