Większość ludzi obserwujących poczynania Tuska i jego zgrai, albo nabrała wody w usta i udaje iż ich nie ma, albo krytykują bezprawie, jaki ten rząd uprawia. Spójrzmy na to wydarzenie z całkiem innej perspektywy.
Otóż stał się cud. Nie PIS, nie prawica, ale sam Tusk wymierzył sprawiedliwość tzw. III RP i ją pogrzebał. Pogrzebał postkomunistyczno-liberalną tzw. III RP. Chciał wykończyć PIS, pogrzebał tzw. III RP.
Ten bezprawny proceder ma niewątpliwa zaletę, irytującą może z punktu widzenia obywateli i politykłów prawicy, ale jasną z systemowego punktu widzenia - Tusk demaskuje istotę tzw. III RP i ją kompromituje. Bo co się oto stało.
PIS posądzany przez antypis o najgorsze rzeczy, przestał rządzić i tzw. III RP ponownie zyskała pole do popisu. A co tu się nagle okazało ? Że nie da się rządzić.
Konstytucja, na której rzekomo opierała się tzw. III RP, została obalona, i to nie przez PIS ale przez Tuska, a jej prawo poszło się czochrać. I w tej sytuacji świadomość ludzi organizujących się w KODzie musi ulec zmianie - albo okażą się zamordystami, którym nie o konstytucję chodziło, albo głupimi naiwniakami, którzy dal się wkręcić.
Okazało się więc, iż ta pod niebiosa wynoszona III RP która miała być polskim odpowiednikiem końca historii zapowiadanego przez Fukuyamę jest nic niewarta i trzeba ją było siłą obalić.
A najlepsze w tym jest to, iż uczniowie czarnoksiężnika nie moją pojęcia czym tę tzw. III RP zastąpić.
Wniosek jest prosty: skoro elektorat nie mógł się zdobyć na to, by spokojnie, racjonalnie wprowadzić niezbędne polityczne zmiany, to te zmiany i tak nastąpią, tyle iż w sposób niekontrolowalny poprzez niekontrolowalny rozpad systemu, a elektorat poczuje to na własnej skórze.
Nastąpi ostateczna, nieowołalna demistyfikacja i kompomitacja systemu postkomunistycznego, a jej wykonwcą, o dziwo, będzie sam Donald Tusk, pewnie ku własnemu zaskoczeniu..
Gdy nastąpi zmiana rządu, nikt nie będzie miał wątpliwości co do prawdziwej istoty postkomunistyczno-liberalnego tworu jakim była tzw. III RP i nikt, poza nielicznymi wyjątkami, nie będzie za nią tęsknił i łkał, ani kwestionował potrzeby zmian demokratycznych.