Как Дональд Трамп может вырвать для себя третий президентский срок. Да, это возможно

news.5v.pl 2 часы назад

Od ostatniej inauguracji prezydenckiej minęły mniej niż dwa tygodnie, ale spróbujcie wyobrazić sobie następną.

Jest 20 stycznia 2029 r. Naród przetrwał kolejne burzliwe cztery lata pod rządami Donalda Trumpa. Demokraci desperacko pragną, by era Trumpa wreszcie się skończyła. Republikanie się tym rozkoszowali.

Wyobraźcie sobie teraz następującą sytuację: prezes sądu najwyższego USA zaczyna wypowiadać słowa przysięgi. Następny prezydent podnosi prawą rękę i mówi:

To koszmar liberałów i marzenie ruchu MAGA: trzecia kadencja Trumpa.

Ale to nie może się zdarzyć, prawda? W końcu konstytucja USA nakłada wyraźny limit dwóch kadencji na prezydenturę — choćby jeżeli te dwie kadencje, podobnie jak u Trumpa, nie następują bezpośrednio po sobie. „Nikt nie może być wybrany na urząd prezydenta więcej niż dwa razy” — nakazuje 22. poprawka.

Nawet Trump, który słynie z naginania norm i łamania prawa, nie byłby w stanie obejść tego wyraźnego rygoru konstytucyjnego, prawda?

Nie bądźcie tego tacy pewni.

Na całym świecie, gdy władcy konsolidują władzę poprzez kult osobowości, nie oddają jej chętnie, choćby w obliczu ograniczeń konstytucyjnych. A Trump, oczywiście, ma już na swoim koncie próby pozostania na stanowisku poza okresem jego legalnej kadencji.

— Każdy, kto twierdzi, iż 22. poprawka powstrzyma Trumpa przed próbą uzyskania trzeciej kadencji, żyje na innej planecie niż ta, na której ja żyję — mówi Ian Bassin, który był zastępcą szefa działu prawnego Białego Domu za prezydenta Baracka Obamy, a w tej chwili jest dyrektorem wykonawczym grupy non-profit Protect Democracy.

Gdyby Trump zdecydował, iż chce utrzymać władzę po 2028 r., istnieją co najmniej cztery ścieżki, których mógłby spróbować:

  • Mógłby stworzyć ruch na rzecz bezpośredniego uchylenia 22. poprawki.
  • Mógłby wykorzystać mało zauważalną lukę w poprawce, która pozwoliłaby mu kandydować na wiceprezydenta, a następnie natychmiast wrócić na stanowisko prezydenta.
  • Mógłby ponownie kandydować na prezydenta, zakładając, iż łagodny Sąd Najwyższy go nie powstrzyma.
  • Albo mógłby po prostu odmówić odejścia — i położyć formalny kres demokratycznemu eksperymentowi w Ameryce.

Każda z tych dróg napotkałaby poważne przeszkody polityczne, prawne i praktyczne. Ale perspektywa trzeciej kadencji Trumpa nie powinna być odrzucana machnięciem ręki. W końcu sam Trump zdecydowanie nie odrzuca tej perspektywy. Otwarcie mówi o tym od lat.

PAP/EPA/BONNIE CASH / POOL

Donald Trump

W sierpniu 2020 r. powiedział swoim zwolennikom: — Wygramy jeszcze cztery lata. A potem pójdziemy na kolejne cztery lata.

W maju 2024 r. ponownie zastanawiał się nad trzecią prezydenturą. 13 listopada 2024 r., tydzień po wygraniu drugiej kadencji, powiedział Republikanom w Izbie Reprezentantów: — Podejrzewam, iż nie będę kandydował ponownie, chyba iż powiecie: „On jest tak dobry, iż musimy wymyślić coś innego”.

A w ostatni weekend powiedział: — To będzie największy zaszczyt w moim życiu służyć nie raz, ale dwa razy — lub trzy, lub cztery razy…

Po czym gwałtownie dodał: — Nie, będę służyć dwa razy.

Być może dla Trumpa to tylko wielki żart. Być może wabi on media. Ale fakt, iż wciąż o tym mówi, pokazuje, iż ma to na uwadze. Nadszedł czas, by potraktować tę perspektywę dosłownie — i poważnie.

Dlaczego Trump może to zrobić

Istnieje kilka progowych zastrzeżeń do tego eksperymentu myślowego i nie są one konstytucyjne, ale fizyczne i psychologiczne: czy Trump, który będzie miał 82 lata pod koniec swojej drugiej kadencji, będzie wystarczająco zdrowy i sprawny, by służyć w trzeciej kadencji? A jeżeli tak, to czy w ogóle by tego chciał?

20 stycznia 2029 r. mógłby po prostu przejść na emeryturę na polu golfowym Mar-a-Lago, pokonawszy wszystkich swoich wrogów i ugruntowując swój status światowej postaci historycznej. Być może. jeżeli jednak Trump będzie w stanie dalej sprawować swój urząd, może mieć silną motywację, by spróbować zachować uprawnienia i przywileje prezydenckie.

Rozważcie najważniejszy powód, dla którego kandydował w 2024 r.: chęć uniknięcia swoich spraw karnych. Ta strategia zadziałała. Dwie sprawy federalne przeciwko niemu musiały zostać zamknięte po jego zwycięstwie ze względu na stanowisko Departamentu Sprawiedliwości, iż urzędujący prezydent nie może być ścigany. Jego wybór dodatkowo skazał na porażkę i tak już chwiejącą się sprawę przeciwko niemu w Georgii. A w nowojorskiej sprawie o ukryte pieniądze, jedynej z czterech, które dotarły do procesu i zakończyły się wyrokiem skazującym, zwycięstwo Trumpa zapewniło mu ucieczkę z wyrokiem „bezwarunkowego zwolnienia” — to choćby mniej niż przysłowiowy klaps.

Mimo to Trump może nie być całkowicie wolny od wszystkich swoich problemów prawnych pod koniec drugiej kadencji. Kiedy specjalny prokurator Jack Smith niechętnie oddalił swoje federalne zarzuty przeciwko Trumpowi w zeszłym miesiącu, wyraźnie zastrzegł, iż Departament Sprawiedliwości może w przyszłości wznowić sprawę i wnieść zarzuty przeciwko Trumpowi po jego odejściu z urzędu. jeżeli demokrata będzie miał duże szanse na wygraną w 2028 r., to Trump może się obawiać, iż te zarzuty wrócą.

A kto wie, co Trump może zrobić w ciągu najbliższych czterech lat, co może spowodować nową odpowiedzialność karną? Zeszłoroczna decyzja Sądu Najwyższego w sprawie immunitetu byłaby przeszkodą w oskarżeniu go o wszystko, co zrobi podczas prezydentury, ale nie byłaby to przeszkoda nie do pokonania. jeżeli pojawią się poważne wezwania do ponownego oskarżenia Trumpa po jego drugiej kadencji, nietrudno sobie wyobrazić, iż dojdzie on do wniosku, iż najlepszym sposobem na powstrzymanie tych wysiłków jest po prostu pozostanie prezydentem.

Oprócz wykorzystywania urzędu jako prawnego pola siłowego Trump może być napędzany innym, bardziej podstawowym motywem: żądzą władzy. Jest to raison d’etre dla autokratycznie nastawionych przywódców na całym świecie, zwłaszcza tych, którzy niszczą demokratyczne instytucje i angażują się w quasi-mesjanistyczną retorykę.

— Prezydenci zwykle lubią swoją pracę i było wiele prób przedłużenia ich kadencji — mówi Mila Versteeg, profesor prawa na Uniwersytecie stanowym Wirginii. Versteeg jest współautorką badania z 2020 r., w którym przeanalizowano 234 głowy państw w 106 krajach w XXI w. Odkryła ona, iż jedna trzecia z nich próbowała obejść prawnie narzucone limity kadencji. Wielu z nich odniosło sukces — zwykle nie poprzez bezpośrednie nieprzestrzeganie prawa, ale raczej poprzez wykorzystywanie luk i słabości w systemach konstytucyjnych lub przekonywanie łagodnych sądów do błogosławienia ich konsolidacji władzy.

Recep Tayyip Erdogan zrobił to w Turcji. Daniel Ortega zrobił to w Nikaragui. Władimir Putin zrobił to w Rosji. Lista jest długa i obejmuje przywódców, których Trump podziwia.

— W krajach, w których miało to miejsce, rządy prawa są znacznie słabsze niż w Stanach Zjednoczonych — mówi Versteeg. — Ale nie powinniśmy odrzucać tego jako niemożliwego lub niewyobrażalnego. Zdarzało się to na całym świecie.

Jak Trump mógłby to zrobić

Zakładając, iż Trump chciałby to zrobić, czy mógłby odnieść sukces?

Na pierwszy rzut oka 22. poprawka wydaje się absolutną barierą. Została ona ratyfikowana w 1951 r. w odpowiedzi na cztery kadencje Franklina Delano Roosevelta. Przed Rooseveltem żaden prezydent nigdy nie ubiegał się o reelekcję po odbyciu dwóch kadencji — norma ta sięgała czasów Jerzego Waszyngtona.

Co ważne dla Trumpa, poprawka nie ogranicza się tylko do dwóch kadencji następujących bezpośrednio jedna po drugiej. Praktycznie każdy konstytucjonalista zgadza się, iż limit dwóch kadencji ma zastosowanie do dowolnych dwóch kadencji jednej osoby, choćby jeżeli nie są to kadencje następujące po sobie.

Ale to nie koniec sprawy. Zasady zawarte w konstytucji są tak trwałe, jak instytucje, które je chronią. A Trump może je naruszyć, a choćby spróbować całkowicie się im przeciwstawić, zarówno środkami prawnymi, jak i pozaprawnymi. Już teraz stara się przekształcić przepis 14. poprawki dotyczący obywatelstwa od urodzenia. Czy jest jakiś powód, by sądzić, iż nie spróbowałby czegoś podobnego z 22. poprawką o limitach kadencji?

Oto cztery rzeczy, których mógłby spróbować.

OPCJA 1. Zmienić konstytucję

Najbardziej oczywistą drogą dla Trumpa byłoby przekonanie Amerykanów do uchylenia limitu dwóch kadencji w 22. poprawce. Uchylenie poprawki jest całkowicie legalne: zrobiliśmy to już wcześniej, kiedy uchyliliśmy zakaz sprzedaży alkoholu zawarty w 18. poprawce.

Formalne uchylenie wymagałoby jednak olbrzymiego poparcia opinii publicznej, co w dzisiejszym spolaryzowanym kraju jest mało prawdopodobne. Dwie trzecie obu izb Kongresu musiałoby zaproponować nową poprawkę lub dwie trzecie stanów musiałoby zwołać konwencję konstytucyjną, by ją zaproponować. Następnie trzy czwarte stanów musiałoby ratyfikować proponowaną poprawkę. choćby jeżeli Trump pozostanie popularny wśród republikanów, trudno sobie wyobrazić, by zdobył potrzebną większość.

Mimo to niektórzy konserwatyści chcą spróbować.

Republikański kongresman Andy Ogles podjął już tę sprawę, proponując poprawkę do konstytucji, która pozwoliłaby Trumpowi ubiegać się o trzecią kadencję, a konserwatywne pismo „The American Conservative” zaczęło kłaść podwaliny pod ten pomysł jeszcze zanim Trump wygrał wybory w ub.r. W marcu pismo opublikowało artykuł, którego autor argumentował, iż gdyby Trumpowi udało się zapewnić sobie drugą kadencję, 22. poprawka powinna zostać uchylona, by umożliwić mu ubieganie się o trzecią.

„Jeśli do 2028 r. wyborcy uznają, iż Trump wykonał kiepską robotę, mogą wybrać innego kandydata; ale jeżeli uważają, iż spełnił swoje obietnice, dlaczego mieliby być pozbawieni wolności wyboru go ponownie?” — napisał Peter Tonguette, redaktor naczelny magazynu.

Niektórzy Demokraci nie chcą ryzykować. Kongresman Dan Goldman zaproponował jesienią ub.r., by Kongres przyjął rezolucję powtarzającą, iż 22. poprawka ma zastosowanie do kadencji nie następujących po sobie.

Kilka demokratycznych stanów próbuje odwołać swoje od dawna leżące wnioski o zwołanie konwencji konstytucyjnej. Obawiają się, iż Republikanie mogliby wykorzystać te wnioski — które w niektórych przypadkach zostały złożone dekady, a choćby wieki temu — do zwołania konwencji i zaproponowania mnóstwa nieprzewidywalnych poprawek do konstytucji. Jeden z prominentnych sojuszników Trumpa w Kongresie, przewodniczący komisji budżetowej Jodey Arrington uważa, iż wymagany próg — wnioski od dwóch trzecich stanów — został już osiągnięty, by zwołać taką konwencję.

Sam Trump nie opowiedział się jednoznacznie za wprowadzeniem poprawki. Ale w poniedziałek udostępnił w mediach społecznościowych post zastępcy gubernatora Teksasu Dana Patricka chwalący pierwszy tydzień urzędowania Trumpa. „Ludzie już mówią o zmianie 22. poprawki, by mógł służyć trzecią kadencję” — napisał Patrick. — „Jeśli to tempo i sukces utrzymają się przez cztery lata, a nie ma powodu, by tak się nie stało, większość Amerykanów naprawdę nie będzie chciała, by odchodził”.

OPCJA 2. Obejście konstytucji

Jeśli formalna zmiana limitu dwóch kadencji nie wchodzi w grę, inną opcją jest znalezienie luki. Jak się okazuje, 22. poprawka do konstytucji lukę zawiera. I to dużą.

Tekst zabrania komukolwiek bycia „wybranym” na trzecią kadencję prezydencką. Nie mówi nic o tym, iż dana osoba nie może zostać prezydentem na trzecią kadencję w inny legalny sposób — na przykład poprzez wybór na wiceprezydenta, a następnie ponowne objęcie prezydentury w wyniku śmierci, rezygnacji lub usunięcia osoby znajdującej się na szczycie władzy.

Wyobraźcie więc sobie, iż pod koniec drugiej kadencji Trumpa jakaś inna osoba — nazwijmy ją J. D. Vance — wygrywa republikańską nominację na kandydata na prezydenta w 2028 r. Vance wybiera Trumpa na swojego kandydata na wiceprezydenta — i obiecuje, iż jeżeli wygra, zrezygnuje pierwszego dnia i odda prezydenturę Trumpowi.

Hasło kampanii pisze się więc samo: „Głosuj na Vance’a, by Trump znów został prezydentem”.

Może się to wydawać naciąganą sztuczką. Albo może być postrzegane jako najbardziej sprytny układ, jaki Trump kiedykolwiek zawarł. Tak czy inaczej, jeżeli jest rok 2028, a Trump utrzymuje władzę w Partii Republikańskiej, jaką miał w latach 2016, 2020 i 2024, nietrudno wyobrazić sobie, iż pomysł ten zyska na popularności. A jeżeli Vance nie zgodziłby się na współpracę, Trump mógłby znaleźć sobie kogoś innego, który by to zrobił.

PAP/EPA/WILL OLIVER

J. D. Vance i Donald Trump

Gambit ten wiązałby się oczywiście z pewnym ryzykiem dla Trumpa. Musiałby on zaufać Vance’owi lub wybranemu przez niego zastępcy, iż dotrzyma obietnicy natychmiastowego ustąpienia z urzędu prezydenta i pozwoli Trumpowi na ponowne objęcie urzędu. Teoretycznie osoba ta mogłaby odstąpić od umowy po wyborach i zachować prezydenturę. Gdyby jednak kandydat na prezydenta wyraźnie obiecał, iż to Trump zasiądzie w Gabinecie Owalnym, presja polityczna na dotrzymanie umowy (i uszanowanie woli wyborców) byłaby ogromna. A jeżeli Vance lub inny polityk chce mieć przyszłość w GOP i realną szansę na Biały Dom w przyszłości, utrzymanie poparcia Trumpa byłoby najważniejsze.

Trump, który rozkoszuje się publicznymi wyrazami lojalności ze strony swoich podwładnych, może uznać cały układ za kuszący. — Nie byłoby zaskakujące, gdyby prezydent był ponownie zainteresowany prezydenturą, iż starałby się pójść tą drogą — mówi Bruce Peabody, profesor prawa na Uniwersytecie Fairleigh Dickinson.

Peabody zapowiadał taką możliwość na długo przed pojawieniem się Trumpa na scenie politycznej. W artykule z 1999 r. (i w jego kontynuacji z 2016 r.) badał on potencjał dwukrotnie wybranego prezydenta do zajmowania innych wysokich pozycji rządowych, które mogłyby pozwolić mu ponownie zostać prezydentem. Peabody doszedł do wniosku, iż opisany powyżej scenariusz jest nie tylko zgodny z konstytucją, ale także politycznie prawdopodobny.

Możesz go choćby nazwać scenariuszem Putin-Miedwiediew. Kiedy w 2008 r. limity kadencji uniemożliwiły Putinowi dalsze rządzenie Rosją, przez pewien czas pełnił on funkcję „premiera” pod prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem. Oczywiście Putin przez cały czas pociągał za sznurki i ostatecznie formalnie wrócił do władzy.

W Stanach Zjednoczonych inna część konstytucji prawdopodobnie komplikuje tę lukę. 12. poprawka, ratyfikowana w 1804 r., mówi, iż nikt „konstytucyjnie niekwalifikujący się na urząd prezydenta nie może kwalifikować się na urząd wiceprezydenta”. Gdyby więc Trump został zdyskwalifikowany z pełnienia trzeciej kadencji prezydenckiej na mocy 22. poprawki, to również nie kwalifikowałby się do objęcia stanowiska wiceprezydenta na mocy 12. poprawki — i w takim przypadku luka by nie zadziałała.

Ale właśnie o to chodzi: 22. poprawka nie mówi, iż Trump nie kwalifikuje się do pełnienia funkcji prezydenta przez trzecią kadencję. Mówi tylko, iż nie jest on uprawniony do ubiegania się o trzecią kadencję (a dokładniej, do bycia wybranym na trzecią kadencję). Tak więc przepis 12. poprawki dotyczący kwalifikowalności nie wydaje się uniemożliwiać Trumpowi wykorzystania luki prawnej.

— Możesz argumentować, iż jest całkiem jasne, iż dwukrotnie wybrany prezydent jest przez cały czas uprawniony — mówi Peabody. — Możesz też argumentować, iż jest to niejasne. Ale nie wydaje mi się, by argumentacja była przekonująca, iż nie kwalifikuje się on do objęcia urzędu”.

OPCJA 3. Zignorować konstytucję

Jeśli dwie pierwsze opcje są zbyt trudne lub zbyt zawiłe, Trump może spróbować czegoś jeszcze odważniejszego i znacznie bardziej w swoim stylu. Mógłby po prostu ubiegać się o trzecią kadencję i zobaczyć, czy ktoś go powstrzyma.

Pytanie, kto miałby to zrobić i w jaki sposób, jest zaskakująco trudne. Czy Republikański Komitet Narodowy — czyli kierownictwo Partii Republikańskiej — zablokowałby mu możliwość ubiegania się o nominację partii na rok 2028? Z pewnością nie, jeżeli przez cały czas dominować będzie w partii. Czy stany odmówiłyby umieszczenia go na swoich kartach do głosowania? Niektóre z pewnością tak, ale to wywołałoby spór sądowy. Kwestia ta trafiłaby następnie do Sądu Najwyższego — sądu, który już teraz jest dość przychylny interesom Trumpa, a za cztery lata może być wypełniony jeszcze większą niż w tej chwili liczbą osób mianowanych przez Trumpa.

Czy jednak Sąd Najwyższy naprawdę zaaprobowałby rażące naruszenie 22. poprawki? Teraz brzmi to nieprawdopodobnie, choćby dla tego bardzo konserwatywnego sądu. Ważne jest jednak, by wziąć pod uwagę kontekst, w jakim taka sprawa byłaby rozpatrywana. Byłby to środek sezonu wyborczego w 2028 r. Trump byłby na szlaku kampanii, zachowując się jak kandydat, nalegając, iż musi ponownie kandydować dla dobra kraju. Partia z dumą ogłosiłaby go swoim kandydatem.

Wyobraźcie sobie, iż połowa Amerykanów przez cały czas bezwarunkowo go popiera. Nie trzeba być cynikiem, by dostrzec, iż w takim klimacie uznanie Trumpa za niekwalifikującego się do kandydowania wymagałoby od sędziów ogromnej odwagi politycznej. — Wszystko, czego potrzebujesz w tym scenariuszu, to sąd, który chce ci pomóc — mówi Versteeg, dodając, iż jej zdaniem jest mało prawdopodobne, choć nie niemożliwe, by obecny sąd stanął murem za Trumpem.

Bassin z Protect Democracy jest bardziej dosadny: — Czy sąd powie Partii Republikańskiej, iż nie może wystawić swojego kandydata? Nie sądzę.

W rzeczywistości kraj i sąd doświadczyły już podobnej zagwozdki.

Wielu prawników uważa, iż Trump nie był już konstytucyjnie uprawniony do kandydowania w 2024 r., ponieważ 14. poprawka zabrania sprawowania urzędu federalnego osobie, która brała wcześniej udział w rebelii przeciwko prawowitej władzy. Ale kiedy Kolorado próbowało wyegzekwować ten przepis, powołując się na zachowanie Trumpa 6 stycznia 2021 r., i usunęło Trumpa z karty do głosowania, Sąd Najwyższy gwałtownie wkroczył do akcji. Sąd orzekł, że tylko Kongres, a nie stany, może egzekwować tę poprawkę — mimo iż sama 14. poprawka nie zawiera takiego ograniczenia.

Orzeczenie to było powszechnie postrzegane jako przynajmniej częściowo oparte na wynikach sondaży: niezależnie od argumentów prawnych, sędziowie po prostu nigdy nie zamierzali pozwolić poszczególnym stanom na wyrzucenie przodującego republikańskiego kandydata z ich kart do głosowania. Ta sama logika mogłaby mieć zastosowanie, gdyby Trump próbował ponownie kandydować w 2028 r.

Można by powiedzieć, iż język 22. poprawki („Nikt nie może być wybrany” na prezydenta „więcej niż dwa razy”) jest znacznie jaśniejszy niż zawiły język 14. poprawki dotyczący insurekcji. Ale spory sądowe mają potrafią zamieszać w choćby najbardziej krystalicznie czystym języku, a prawnicy Trumpa będą mieli wiele okazji, by wykazać, iż limit dwóch kadencji wydaje się niejednoznaczny.

Być może znajdą jakiś oryginalny argument, dlaczego limit dwóch kadencji nie oznacza tego, co oznacza. Być może będą twierdzić, iż poprawka dotyczy tylko następujących po sobie kadencji. Sojusznik Trumpa, Steve Bannon, już zaczął wysuwać ten argument.

Być może znajdą jakiś powód, dla którego ratyfikacja poprawki była proceduralnie niewłaściwa. Versteeg wskazuje, iż takie argumenty proceduralne są powszechną taktyką mającą na celu osłabienie konstytucyjnych limitów kadencji za granicami USA.

A może będą argumentować, iż jakiś inny, bardziej fundamentalny przepis konstytucji zastępuje limit kadencji 22. poprawki. Na przykład, może Trump ma prawo do ubiegania się o urząd prezydenta, a może wyborcy mają prawo do głosowania na preferowanego kandydata, niezależnie od tego, co mówi 22. poprawka.

Żaden z tych argumentów nie jest mocny prawnie. Praktycznie wszyscy konstytucjonaliści odrzuciliby je dzisiaj. Ale po prostu przedstawiając te argumenty w sądzie i w sferze publicznej, prawnicy Trumpa mogą sprawić, iż kwestia ta będzie wydawać się dyskusyjna. Jak wykazał prawnik Jack Balkin, ten proces normalizacji może przekształcić dziwaczne roszczenia konstytucyjne w formalną doktrynę przyjętą przez Sąd Najwyższy.

OPCJA 4. Sprzeniewierzyć się konstytucji

Jest jeszcze jeden sposób, w jaki Trump mógłby spróbować utrzymać władzę. Ta ostatnia opcja nie wymagałaby zmiany konstytucji. Nie wymagałaby zawarcia umowy z kandydatem, który byłby skłonny oddać prezydenturę Trumpowi. Nie wymagałoby to choćby od Trumpa ponownego ubiegania się o urząd.

Mógłby on po prostu odmówić opuszczenia urzędu.

Trudno przewidzieć, jak by to wyglądało (choć próby Trumpa, by utrzymać się przy władzy po wyborach w 2020 r., mogą dostarczyć pewnych wskazówek). Jednym z oczywistych posunięć w podręczniku autokraty jest odwołanie wyborów poprzez ogłoszenie stanu wyjątkowego w kraju. Prezydent oczywiście nie ma prawnych uprawnień do odwoływania lub odraczania wyborów, ale nie oznacza to, iż Trump i tak by tego nie spróbował — być może wykorzystując klęskę żywiołową lub choćby rozpoczynając wojnę. Alternatywnie, być może Trump pozwoliłby na przeprowadzenie wyborów w 2028 r. z innymi kandydatami, ale ogłosiłby, iż wynik został sfałszowany i sam zdecydowałby się pozostać u władzy.

Nie jest przesadą stwierdzenie, iż Trump wzmocnił swoje antydemokratyczne tendencje w pierwszych dniach swojej nowej kadencji. Zaczął gwałtownie konsolidować władzę w całym rządzie, w tym wdrażając surowe testy lojalności, usuwając niezależne federalne organy nadzorcze i próbując przejąć władzę w Kongresie. Rozgrzeszył również przemoc polityczną w swoim imieniu, ułaskawiając uczestników zamieszek z 6 stycznia, w tym członków skrajnie prawicowych organizacji Oath Keepers i Proud Boys.

Ostatnim razem, gdy Trump próbował utrzymać się na stanowisku prezydenta, użył kłamstw o oszustwach wyborczych, aby podważyć wyniki wyborów w 2020 r., a następnie zachęcił swoich zwolenników do „szaleństwa” w Waszyngtonie w dniu, w którym jego porażka została potwierdzona. Czy za cztery lata mógłby dążyć do jeszcze bardziej bezczelnego i bezprawnego przejęcia władzy? To niezwykła rzecz do rozważenia. Badacze autorytaryzmu zwracają uwagę, iż gdy normy takie jak limity kadencji umierają, winowajcą zwykle nie jest pojedynczy i oczywisty zamach stanu. Erozja następuje raczej powoli, często za przyzwoleniem ludzi i instytucji w ramach systemu konstytucyjnego.

20 stycznia 2021 r., po tym, jak jego niezliczone wysiłki zmierzające do obalenia zwycięstwa Joe Bidena nie powiodły się, Trump opuścił urząd. Władza została przekazana, a demokratyczne instytucje narodowe przetrwały. jeżeli ponownie zagrozi przekazaniu władzy, nie ma gwarancji, iż amerykańska demokracja ponownie przetrwa.

Jedno jest jednak pewne: same słowa 22. poprawki nie wystarczą.

Читать всю статью