Kalendarium historyczne – rocznica wprowadzenia w PRL stanu wojennego. Była to reakcja komunistów na wzrastające napięcia wewętrzne i zewnętrzne oraz ryzyko utraty władzy.
Dziś w naszym kalendarium przyjrzymy się sytuacji geopolitycznej na przełomie lat 70. i 80., która poskutkowała wprowadzeniem w PRL stanu wojennego.
Impas w rozgrywkach europejskich między NATO i blokiem wschodnim spowodował, iż Związek Sowiecki zaczął szukać alternatywnej drogi rozwoju terytorialnego. Zgodnie z raportem lokomotywy z 1954 roku, rozpoczęto destabilizację bliskiego wschodu oraz Azji południowo – wschodniej. Na pierwszym teatrze sowieci wspierali Egipt i Syrię, na drugim Afganistan oraz komunistów z Wietnamu i Kambodży.
Porażka kubańska z 1962 roku dodatkowo zmobilizowała ich do wysiłków na tych terenach. Zostały one uwieńczone sporymi sukcesami, takimi jak sromotna klęska USA w Wietnamie oraz opanowanie Kambodży przez czerwonych khmerów. W zwasalizowanym Afganistanie z kolei, wybudowano sieć drogową, niezbędną dla dalszej inwazji w kierunku Oceanu Indyjskiego. Apogeum sowieckiej potęgi przypadło na połowę lat 70.
Wówczas zaczęto dopinać ostatnie guziki na drodze do rozpoczęcia III wojny światowej. Przeprowadzone w 1979 roku ćwiczenia „Bariera 79” wykazały, iż armie Układu Warszawskiego są gotowe do inwazji na Zachód. Czujność państw NATO była usypiana podpisywanymi układami rozbrojeniowymi oraz deklaracjami przestrzegania praw człowieka. Dodatkowo, nieoficjalnie wspierano teorię konwergencji, którą w ZSRS głosił Sacharow, a w USA Brzeziński. Ambitne plany rozszerzenia rewolucji światowej, które skierowano do realizacji w 1980 lub 1981 roku, zostały pokrzyżowane przez dwa wydarzenia.
Pierwszym z nich były niepokoje w Afganistanie, gdzie przychylne Moskwie rządy zostały obalone najpierw przez Nur Muhhamada Tarakiego, a następnie Hafizullaha Amina. Nowe rządy wprawdzie sympatyzowały z sowietami i korzystały z ich doradców wojskowych, jednak jednocześnie otwierały się na współpracę z USA, Pakistanem i Chinami. Kreml nie mógł pozwolić na taką potwarz, dlatego postanowił zbrojnie zabezpieczyć swoje interesy w tym kraju.
24 grudnia 1979 roku rozpoczęto inwazję militarną. Z początku okazała się wielkim sukcesem – opanowano najważniejsze rejony kraju, a dyktatora Amina zgładzono. Na czele kraju postawiono agenta KGB Babraka Karmala. Rozbudowano bazy wojskowe oraz rozpoczęto eksploatację złóż bogactw naturalnych. Terror wojsk sowieckich oraz postawa tradycyjnego, islamskiego społeczeństwa afgańskiego spowodowały, iż rósł w siłę ruch oporu.
Zaczęły go wspierać organizacje terrorystyczne, Chiny, Arabia Saudyjska, Egipt oraz amerykański wywiad CIA. Walki partyzanckie przybrały charakter wojny religijnej i totalnej, gdy do akcji weszły szkolone w Pakistanie oddziały mudżahedinów oraz wspomagane przez USA organizacje, takie jak „Maktab Chadamat al-Mudżahidun al-Arab” pod przywództwem Osamy bin Ladena (późniejsza Al Ka’ida).
Początkowa przewaga techniczna Moskwy została zniwelowana, dzięki przerzutowi na teren walk amerykańskich, ręcznych wyrzutni rakiet przeciwlotniczych „Stinger”, których używano do strącania helikopterów. Przedłużające się walki angażowały znaczną część sił zbrojnych Związku Sowieckiego, przyspieszając jego kryzys gospodarczy i polityczny.
Drugim wydarzeniem psującym szyki sowieckim planistom, było powstanie „Solidarności” w Polsce. Działalność 10 – milionowego, niezależnego ruchu na bezpośrednim zapleczu przyszłego frontu III wojny światowej, było dla Moskwy niedopuszczalne. Do Warszawy szły ponaglenia w celu likwidacji wrogów ludu, jednak nie było to takie proste. Wprawdzie na czele związku ulokowano szereg agentów oraz „doradców” ze stalinowskiego chowu, życie społeczne i gospodarcze sparaliżowano masową, nie dającą się kontrolować działalnością opozycji.
PZPR została skompromitowana oraz poważnie osłabiona odejściami członków, kolaboracją lub jawnym zapisywaniem się partyjniaków do „Solidarności”. Od początku 1981 roku nasilały się strajki oraz spory między związkowcami, a władzami lokalnymi (np. w sprawie wolnych sobót).
Cierpliwość sowietów wyczerpywała się. Jako, iż aparat cywilny władz komunistycznych był bezradny, Kreml postawił na najbardziej wierne mu środowisko – oficerów LWP. W lutym 1981 roku premierem PRL został generał Wojciech Jaruzelski, zwolennik konfrontacji siłowej z „Solidarnością”. W celu uśpienia czujności związkowców zaapelował o 90 dni spokoju, w celu przeprowadzenia reform.
Do zakładów pracy skierowano Terenowe Grupy Operacyjne wojska, które w teorii miały pomagać usprawnić ich działalność. W praktyce, robiły rekonesans na rzecz przyszłego, wojskowego zarządzania gospodarką. Nic z rzekomych reform nie wyszło, a stan gospodarki jeszcze się pogorszył. W sklepach zaczęło brakować już nie tylko mięsa ale też mleka, a gdzieniegdzie choćby chleba.
Wariant siłowy był dyskutowany w politbiurze KC PZPR już w sierpniu 1980 roku, jednak zrezygnowano z niego pod wpływem masowości wystąpień oraz zapewnień, iż kierownictwo strajków zostało przejęte przez agentów bezpieki. Liczono, iż dzięki podpisaniu porozumień sierpniowych i obaleniu Gierka, uda się uspokoić nastroje, a po pewnym czasie przywrócić stan wyjściowy. Tym razem kryzys kontrolowany nie udał się, a prowokacja przerosła prowokatorów.
Masowość ruchu solidarnościowego po raz pierwszy od czasu „żołnierzy wyklętych”, realnie zagroziła hegemonii komunizmu w Polsce. W związku z tym powrócono do planów rozwiązań siłowych. Już 12 listopada 1980 roku, Jaruzelski przedstawił na posiedzeniu Komitetu Obrony Kraju, wstępny projekt wprowadzenia stanu wojennego. Generał uważał, iż nie będzie w stanie spacyfikować Polaków wyłącznie siłami krajowymi. Z tego powodu wielokrotnie prosił o pomoc Moskwę, ale ta odmawiała.
Duży wpływ miały na to informacje od amerykańskiego szpiega Ryszarda Kuklińskiego, który poinformował USA o planach wejścia wojsk Układu Warszawskiego do Polski. Nowy prezydent Ronald Reagan przyjął stanowczy kurs wobec Moskwy i zagroził Breżniewowi, iż jakakolwiek interwencja militarna w PRL poskutkuje amerykańskim odwetem. Sowieci postanowili cofnąć się, tym bardziej iż wciąż angażował ich konflikt afgański.
Postanowiono, iż Jaruzelski ma sam rozwiązać problem. Anatolij Czerniajew, członek komisji rewizyjnej KPZS zapisał: „gdyby Związek Sowiecki urządził im 68 rok, oni by się wściekle bronili. Polacy to nie Szwejki. (…) Wedle moich informacji, u nas nikomu nie przychodzi do głowy powtórka Czechosłowacji”. W zamian za to, kremlowscy decydenci postanowili rozciąć nabrzmiały problem w inny sposób – zlikwidować papieża Jana Pawła II, którego działalność słusznie uważali za jedną z przyczyn rozwoju polskiej kontrrewolucji solidarnościowej.
Misję tą powierzono tajnym służbom Bułgarii. 13 maja 1981 roku grupa spiskowców z Mehmetem Ali Ağcą, dokonała zamachu na papieża. Trafiły go trzy kule (w tym dwie wystrzelone przez Ağcę) jednak błyskawiczna pomoc medyczna, uratowała mu życie.
Jaruzelski przystąpił do konkretyzowania planów walki z własnym narodem. W lutym 1981 roku przeprowadził grę sztabową, podczas której rozważano różne warianty rozwoju sytuacji. Tworzono spisy obiektów, które miały zostać objęte ochroną wojska oraz listy opozycjonistów przeznaczonych do aresztowania. Groźba sowieckiej interwencji była wprawdzie nierealna, ale państwowa propaganda skutecznie jej używała, w celu osłabienia inicjatywy przeciwników politycznych. W późniejszym czasie stało się to podstawą propagandy mówiącej, iż Jaruzelski obronił Polskę przed inwazją ze wschodu.
Tymczasem związkowcy organizowali kolejne strajki, w tym głodowe, warunkowane coraz większymi brakami w zaopatrzeniu. We wrześniu odbył się I Zjazd „Solidarności”, podczas którego agentura po raz kolejny przeprowadziła obiór Wałęsy na przewodniczącego.
Przygotowania do stanu wojennego zostały ukończone jesienią 1981 roku, jednak zdecydowano się zwlekać z jego wprowadzeniem. Czekano na dogodny pretekst ze strony „Solidarności”, który miał wytłumaczyć działania władz na arenie międzynarodowej. Co ciekawe, o planach nie miały pojęcia ani KC PZPR ani rząd ani choćby Rada Państwa. Całość decyzji leżała po stronie wojska, co było niezgodne z ówczesnym prawem; było za to zgodne z wolą Moskwy.
18 października pod dyktando Kremla usunięto Kanię, a I sekretarzem PZPR został Jaruzelski. Pod koniec listopada KC zapowiedział projekt ustawy o zwiększonych uprawnieniach rządu. W odpowiedzi, związkowcy ogłosili przygotowania do strajku generalnego i w ten sposób uruchomili zastawioną na nich pułapkę. 12 grudnia odbyło się specjalne posiedzenie Rady Państwa, na którym Jaruzelski przedstawił projekt stanu wojennego.
Został on skierowany do realizacji tego samego dnia w nocy. Jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem go w radiu i telewizji, specjalne grupy milicji i ZOMO rozpoczęły aresztowania opozycjonistów, których następnie umieszczano w specjalnie przygotowanych miejscach internowania. Co ciekawe, zamknięto nie tylko przywódców „Solidarności” ale też część dawnego kierownictwa PZPR (Gierka, Jaroszewicza i innych) co stanowiło widomy znak przejęcia władzy w kraju przez armię.
Wojsko otoczyło wytypowane wcześniej obiekty np. rozgłośnie radiowe i telewizyjne. Do rządu oraz kluczowych przedsiębiorstw skierowano setki oficerów, którzy zgodnie z planami Jaruzelskiego, mieli uzdrowić gospodarkę poprzez zaprowadzenie wojskowego drylu. Strajki zostały zakazane, możliwość przemieszczania się ograniczona, a działające w trybie doraźnym sądy, wydawały wyroki na przeciwników politycznych. Wprowadzono zaostrzoną cenzurę oraz godzinę policyjną, a kierujący rządową propagandą Jerzy Urban, oskarżał za wypadki wrogów władzy komunistycznej.
Odpowiedzią „Solidarności” były nowe strajki, jednak zostały one brutalnie rozpędzone. W wielu miejscach służby mundurowe użyły broni palnej. Padli zabici i ranni tak jak np. podczas pacyfikacji strajku w katowickiej kopalni „Wujek”. Wprowadzenie stanu wojennego nie było szokiem dla zachodu. W zasadzie, oprócz not protestacyjnych nie zrobiono nic konkretnego. Jedynie USA zaangażowały się politycznie w obronie Polaków, szachując Moskwę. Z kolei takie państwa jak RFN, były wręcz zadowolone z rozwoju sytuacji nad Wisłą.
Na czele PRL stanęła specjalnie powołana instytucja – Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego (WRON). W późniejszym czasie powołano jeszcze Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego (PRON), czyli organizację markującą rzekome masowe poparcie społeczne dla władz stanu wojennego. Niestety, militaryzacja państwa nie uzdrowiła systemu. Delegowani do fabryk i zakładów pracy oficerowie, nie mieli pojęcia o prowadzeniu przedsiębiorstw i jedynie utrudniali ich funkcjonowanie.
Zapaść gospodarcza pogłębiała się, a system kartkowy utrzymano w mocy. W celu ratowania budżetu, wprowadzono radykalną podwyżkę cen żywności, co oznaczało dalsze zubożenie społeczeństwa. Do kraju spływała pomoc humanitarna zza granicy, jednak stanowiła kroplę w morzu potrzeb. Część działaczy opozycyjnych uniknęła aresztowania i kontynuowała swoją działalność. Na nowo uruchomiono wydawnictwa, które drukowały ulotki i plakaty.
Na murach pisano obraźliwe dla władzy hasła, podobnie jak za okupacji niemieckiej. Podziemna „Solidarność” zapowiedziała strajk generalny na 10 listopada 1982 roku.
Niestety, społeczeństwo było zmęczone i apatyczne. Nie widziało już w tym żadnego sensu. Ulokowali wewnątrz organizacji agenci, skutecznie skłócali jej członków i zniechęcali do dalszej działalności. Najlepszym przykładem był tu Bronisław Geremek (właśc. Benjamin Lewartow). Oto treść telegramu Horsta Neubauera (ambasadora NRD w PRL), wysłanego do kierownictwa wschodnioniemieckiej partii komunistycznej w dniu 2 grudnia 1981 roku. Jest to opis rozmowy ambasadora z ministrem ds. współpracy ze związkami zawodowymi Stanisławem Cioskiem, która odbyła się dzień wcześniej:
„Część wpływowych doradców “Solidarności” zrozumiała obecne położenie i zmianę sytuacji. Boją się bardziej niż sądzimy i zaczynają ratować własną skórę. Odbyłem właśnie osobliwą rozmowę z szefem sztabu ekspertów “Solidarności” Geremkiem (bliskie związki z międzynarodówką socjaldemokratyczną, osobiste kontakty z Krayskim i innymi). Nie wierzyłem własnym uszom. Geremek oświadczył, iż dalsza pokojowa koegzystencja pomiędzy “Solidarnością” w obecnej formie i realnym socjalizmem niemożliwa.
Konfrontacja siłowa nieunikniona. Wybory do rad narodowych muszą zostać przesunięte. Organy władzy państwowej muszą zlikwidować aparat “Solidarności”. Po konfrontacji siłowej “Solidarność” mogłaby powstać na nowo, ale jako rzeczywisty związek zawodowy bez Matki Boskiej w klapie, bez programu gdańskiego, bez politycznego charakteru i bez ambicji sięgania po władzę. Być może zostaną zachowane siły umiarkowane, takie jak Wałęsa.
Po konfrontacji nowa władza państwowa mogłaby w oparciu o odmienną sytuację polityczną kontynuować określone procesy demokratyzacji.”W takich warunkach i przy takich elitach związkowych, listopadowy protest musiał skończyć się klapą. Przekonało to władze o skuteczności dotychczasowych metod. W styczniu 1983 roku zawieszono stan wojenny. W praktyce, część jego prawodawstwa funkcjonowała jednak nadal.
Wprowadzony 13 grudnia 1981 roku stan wojenny, zakończył okres tzw. „karnawału Solidarności”. Główni działacze zostali internowani, a struktury poważnie osłabione. Kraj pogrążył się w jeszcze głębszym kryzysie i stagnacji. Próby opanowania sytuacji poprzez delegowanie do przedsiębiorstw oficerów wojskowych, nie spowodowało poprawy. Co do zasady, przypominało to działania rządów pomajowych Piłsudskiego, z tym, iż efekt był jeszcze gorszy; wszak sanacja tolerowała stosunkowo znaczny udział wolnego rynku w gospodarce.
Poprzedni wpis z naszego kalendarium dostępny jest tutaj.