W głosowaniu nad wotum nieufności dla rządu Olafa Scholza 349 deputowanych odrzuciło wniosek. 207 udzieliło kanclerzowi poparcia. Od głosu wstrzymało się 116 parlamentarzystów.
Poniedziałkowe głosowanie to tak naprawdę ciąg dalszy politycznego trzęsienia ziemi u naszych zachodnich sąsiadów. Na początku listopada Olaf Scholz odwołał ministra finansów Christiana Lindnera, a na konferencji prasowej dał do zrozumienia, iż najpóźniej w marcu odbędą się w Niemczech nowe wybory. najważniejsze było jednak głosowanie, które zaplanowano na 16 grudnia.
Kiedy wybory w Niemczech?
W teorii wyniki głosowania powinny być dla Scholza miażdżące. W praktyce był to konieczny krok do przeprowadzenia przedterminowych wyborów, które stały się nieuniknione.
I w uproszczeniu – Scholz miał świadomość, iż głosowanie prawdopodobnie przegra. Jak zwracaliśmy już uwagę w naTemat.pl, jego centrolewicowi socjaldemokraci mają 207 miejsc w Bundestagu, a ich partnerzy koalicyjni Zieloni – 117. To w żaden sposób nie daje im większości w 733-osobowej izbie.
– W takich wyborach obywatele mogą decydować o kursie politycznym naszego kraju – zapowiadał kanclerz podczas debaty przed głosowaniem. Pokusił się też o małe podsumowanie swojej kadencji słowami: "Żaden wyborca nie mógł przewidzieć wyzwań, z jakimi przyjdzie nam się zmierzyć w ciągu ostatnich trzech lat".
Jak zaznacza "Politico", Scholz miał spotkać się z prezydentem Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem jeszcze w poniedziałkowe popołudnie. Kanclerz ma zaproponować rozwiązanie Bundestagu, co prezydent może zrobić w ciągu 21 dni. Wybory odbyłyby się w ciągu kolejnych 60 dni.
Decyzja o tym, kiedy wybory w RFN się odbędą, należy do prezydenta. Ale po tym, jak szefowie głównych grup parlamentarnych zgodzili się na przeprowadzenie wyborów w niedzielę 23 lutego 2025 r., powszechnie oczekuje się, iż Steinmeier dostosuje się do tej daty.
