Stephane Sejourne, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, powiedział niedawno, iż UE może stać się „uboczną ofiarą” gospodarczej wymiany ciosów między Ameryką a Chinami.
Europa składowiskiem tanich chińskich towarów
Badanie przeprowadzone przez dwóch ekspertów do spraw handlu pokazuje, co naprawdę może się wydarzyć.
Sejourne ostrzegł, iż jeżeli Trump nałoży nowe cła (co ostatecznie uczynił), istnieje ryzyko powstania nadwyżki mocy produkcyjnych w Chinach, które następnie trafią do Europy.
Brzmi to logicznie. Wszystkie te chińskie odkurzacze będą musiały gdzieś zostać sprzedane, jeżeli Amerykanie już ich nie chcą.
Scenariusz ten podważają niektórzy ekonomiści. Z badania przeprowadzonego przez ekspertów handlowych Simona J. Evenetta i Fernando Martina, którzy prowadzą badania w Szwajcarii i USA, choćby drastyczny wzrost amerykańskich ceł prawdopodobnie nie doprowadzi do zalewu tanich chińskich produktów w Europie.
Powołują się przy tym na pierwszy spór celny Trumpa z Chinami sprzed siedmiu lat. Ekonomiści podważają założenie europejskich dygnitarzy, iż działania Trumpa przeciwko Chinom będą problemem dla UE.
Wnioski z pierwszej wojny handlowej
W latach 2018-2021 Trump nałożył cła na chińskie towary o wartości ok. 370 mld dol. (ok. 1,5 bln zł). Objęły one maszyny, tekstylia, meble i żywność. Trump chciał sprawić, by import był droższy, a tym samym dać amerykańskim firmom przewagę. Ale jego kalkulacje nie sprawdziły się. Do końca jego pierwszej kadencji import z Chin nie spadł, ale wzrósł o ok. 40 mld dol. (ponad 160 mld zł) do ponad 500 mld dol. (powyżej 2 bln zł).
A jakie były konsekwencje tego wszystkiego po drugiej stronie Atlantyku? Według Evenetta i Martina przepływ towarów przesunął się z Ameryki w kierunku Europy. Według ekonomistów cła Trumpa doprowadziły do wzrostu chińskiego eksportu do UE o 15 mld dol. (ok 61 mld zł). Tak więc niektóre chińskie firmy faktycznie przekierowały swoje produkty do Europy.
Jednak w tym samym czasie niektóre firmy z Chin wycofały się z eksportu do Europy. Jak wyjaśniają Evenett i Martin, były one w stanie sprzedawać mniej w USA ze względu na amerykańskie cła, które zwiększyły ich koszty produkcji. Nagle znalazły się w niekorzystnej sytuacji w porównaniu z firmami niemieckimi, francuskimi czy włoskimi. Zjawisko to w konsekwencji zmniejszyło chiński eksport do Europy o ok. 12 mld dol. (niemal 49 mld zł).
„Nie oznacza to jednak, iż Europa nie musi się martwić”
Czy więc Europa została zalana tanimi odkurzaczami, rondlami i pralkami podczas pierwszej wojny handlowej Trumpa? Raczej nie. Ostatecznie do UE trafiły dodatkowe produkty z Chin o wartości trzech mld dol. (ponad 12 mld zł). To niewielka suma w handlu między dwoma regionami świata. W 2023 r. eksport z Chińskiej Republiki Ludowej do UE wyniósł niecałe 515 mld euro (niemal 2 bln 100 mld zł).
Evenett i Martín dochodzą do wniosku, iż Europa nie stała się „ofiarą uboczną” w minionej wojnie handlowej między Ameryką a Chinami. Zalew tanich towarów wyprodukowanych w Chinach nie zmaterializował się. Ekonomiści spodziewają się, iż kolejna wojna handlowa między Donaldem Trumpem a Xi Jinpingiem również nie będzie miała zbyt złych konsekwencji dla Europy.
Nie oznacza to jednak, iż Europa nie musi się martwić. Niektóre sektory są narażone na ryzyko ucierpienia z powodu chińskiej nadwyżki mocy produkcyjnych — niezależnie od decyzji Trumpa. Na przykład przemysł motoryzacyjny. Pięć lat temu Chiny nie były jeszcze eksporterem netto pojazdów. Według analizy przeprowadzonej przez brytyjski think tank Centre for European Reform (CER), dziś kraj ten importuje o pięć mln samochodów więcej niż eksportuje.
„Chińskie subsydia dla samochodów stanowią szczególne zagrożenie”
Według Komisji Europejskiej (KE) Chińska Republika Ludowa mocno subsydiuje swoich producentów samochodów, dając im nieuczciwą przewagę na światowych rynkach. W związku z tym KE nałożyła niedawno wyższe cła na chińskie pojazdy elektryczne. Komisja może nałożyć kolejne cła na turbiny wiatrowe i ogniwa słoneczne.
Jest więc pewna różnica w stosunku do czasów pierwszej wojny handlowej między Ameryką a Chinami — wsparcie rządu w Pekinie dla krajowego przemysłu rośnie. Według badań OECD jest ono w tej chwili trzy do czterech razy wyższe niż w UE.
Chińskie subsydia dla samochodów stanowią szczególne zagrożenie — zwłaszcza dla Niemiec.
— Niemieckim firmom trudno będzie konkurować z dotowanymi przez państwo chińskimi przedsiębiorstwami. A jeżeli niemieckim producentom zabraknie zysków na sfinansowanie nowych inwestycji, istnieje ryzyko, iż pozostaną w tyle pod względem technologicznym — mówi ekonomista think tanku Centrum Reform Europejskich (CER) Sander Tordoir.
Chińskie firmy próbują więc zalać świat tanimi produktami. A rząd w Pekinie wspiera je wysokimi dotacjami. Dobrą wiadomością jest jednak to, iż ewentualne cła Donalda Trumpa na Republikę Ludową raczej nie pogorszą sytuacji.