Anna Dryjańska: Co chce pani powiedzieć Donaldowi Tuskowi po przegranych wyborach prezydenckich?
Anna Maria Żukowska: – Musimy zacząć uchwalać ustawy, których oczekuje nasz elektorat. Innej drogi nie ma. Owszem, to trudne, biorąc pod uwagę, kto jest i będzie w Pałacu Prezydenckim, ale projekty muszą być poddane pod głosowanie, żeby ludzie zobaczyli finał: kto jest "za", a kto "przeciw".
Realizacja obietnic wyborczych, to być albo nie być, zarówno Lewicy, jak i całej koalicji rządowej. Dość zasłaniania się prezydentem. Dość jednoosobowych pokazówek, iż trzęsie się koalicją.
Czy wierzy pani, iż Koalicja 15 października...?
Oczekuję zaprzestania używania nazwy "Koalicja 15 października". To wspomnienie odległej już chwały. Termin jest już wyświechtany, a opozycja przydała mu negatywne sensy. Ta koalicja musi wymyślić się na nowo.
A więc dobrze. Czy wierzy pani, iż koalicja rządząca po szoku, jakim była dla niej wygrana Karola Nawrockiego, rzeczywiście weźmie się ostro do roboty i zacznie gwałtownie odhaczać kolejne propozycje z listy obietnic z 2023 roku?
Chciałabym w to wierzyć. Niestety wiele razy różne zapowiedzi premiera Tuska okazywały się tylko przekazem na jego konferencji prasowej.
Wyborcy to doskonale widzą. Cały czas mówią mi, iż nie dowozimy rzeczy. Nikt nie przyjmuje argumentów, iż to skomplikowane: albo coś jest, albo nie ma. Ludzi nie interesuje, iż zgłaszaliśmy uwagi na Stałym Komitecie Rady Ministrów, albo czy grozi weto prezydenta.
Obietnice wyborcze mają być realizowane. A jak – to już nikogo nie interesuje. Musimy wziąć pod uwagę te oczekiwania, inaczej poparcie władzy będzie spadać.
A skoro jesteśmy przy oczekiwaniach: wbrew temu, o czym zdaje się być przekonany premier, największą bolączką wyborców wcale nie jest liczba ministrów. Ludzie chcą, by koalicja realizowała obietnice, a rząd rządził dobrze. Po prostu.
Skoro koalicja ma wymyślić się na nowo, to może przydałaby się nowa umowa koalicyjna, jak chce Polska 2050?
To zły pomysł. Doprowadzi tylko do tego, iż zamiast realizować obietnice wyborcze, zagrzebiemy się w konfliktach wewnętrznych, co jeszcze bardziej rozczaruje ludzi.
Skąd ta impotencja koalicji?
Wszystko zaczyna się od braku komunikacji w rządzie.
Po zwycięstwie w 2023 roku wiele razy była mowa o małej koalicji do bieżącego kontaktu, ale to się nie działo. Nie było więc wspólnej strategii w sprawie ustaw, a to przekładało się na fatalną komunikację ze społeczeństwem.
Jak wiadomo, komunikacja zewnętrzna nie może być skuteczna, jeżeli nie ma dobrej komunikacji wewnętrznej. Podam przykład z ostatnich miesięcy. Przez całą kampanię prezydencką Donald Tusk nie zwoływał spotkania liderów – zrobił to dopiero po wyborach. A bez spotkań wygrywa logika partyjna – każdy sobie rzepkę skrobie.
Walka o tożsamość poszczególnych ugrupowań jest niezbędna, ale powinna poprawiać, a nie pogarszać notowania rządu. Racją stanu koalicji jest to, by w ciągu dwóch lat wyeliminować ryzyko list balansujących na progu wyborczym.
Stworzycie państwo jako mniejsi koalicjanci wspólny front z Polską 2050, by rozmawiać z Donaldem Tuskiem?
Z Polską 2050 będziemy dyskutować, gdy opadnie wzmożenie. Teraz są w histerii – i nie waham się użyć tego słowa.
To słowo raczej nie przyczyni się do poprawy komunikacji w rządzie.
A jak inaczej nazwać to, co się dzieje? W poniedziałek Szymon Hołownia mówił na konferencji prasowej, iż nie wiedział o pomyśle premiera w sprawie wotum zaufania. W emocjach początkowo zagroził, iż Polska 2050 się wstrzyma podczas głosowania.
Tak się składa, iż Lewica wiedziała o wotum zaufania – wystarczyło odbierać telefon i odczytywać wiadomości. Niestety po pierwszej turze wyborów Szymon nie miał na to ochoty.
Co jest kartą przetargową Lewicy podczas rozmów z premierem o nowym trybie działania koalicji?
Nasze głosy. W zamian oczekujemy, iż nasze konkretne projekty przejdą przez Sejm.
Które? Dostępne mieszkania? Legalne aborcja? Małżeństwa jednopłciowe?
Jest ich kilka, ale nie powiem które. My nie rozmawiamy z premierem przez media. To taktyka Polski 2050. Zobaczymy, która okaże się skuteczniejsza. Biorąc pod uwagę liczbę projektów, które mają przejść przez Sejm, skuteczniejsza jest nasza.
A jak Donald Tusk powie wam "nie", to co? Nie poprzecie wotum zaufania dla rządu, w którym sami jesteście?
Ten wniosek poprzemy. Przedterminowe wybory na 100 proc. wygrałby PiS z Konfederacją, bo są na fali wznoszącej. Nowa Lewica jest odpowiedzialna i zagłosuje za wotum. Wtedy będzie szansa – ale tylko szansa – na poprawę sytuacji w Polsce i notowań rządu.
O fatalnej komunikacji w rządzie, której efektem jest kiepska komunikacja ze społeczeństwem, a także o konieczności ich radykalnej poprawy, mówiła mi w wywiadzie wiceministra Joanna Mucha. Do wyborów parlamentarnych zostało 2,5 roku. Zdążycie państwo?
Tak, mamy jeszcze czas, konieczna jest jednak decyzja i determinacja premiera Tuska. To wystarczający okres, by odbudować poparcie społeczne.
Teraz ludzie mają poczucie, iż zostało dużo obiecane, a mało zrealizowane. To musi się zmienić. Realizacja obietnic wyborczych leży nie tylko w interesie Nowej Lewicy, ale i wszystkich sił demokratycznych. Najwyższa pora, żeby wszyscy to zrozumieli.