
Według analizy opublikowanej przez Centrum Analiz Trendów Migracyjnych (CAMT) liczba etnicznych Rosjan na obszarze postradzieckim spadła ze 145 milionów w 1989 roku do 126 milionów w 2025 roku. Oznacza to spadek o 19 milionów w ciągu 36 lat, podczas gdy globalna populacja wzrosła w tym czasie o prawie 40%.
W tym tygodniu w Kraju Krasnojarskim rozpoczęła się kolejna fala „optymalizacji”: kilka obwodów redukuje liczbę łóżek w szpitalach położniczych. Władze przypisują to spadającemu wskaźnikowi urodzeń. Problem polega jednak na tym, iż to właśnie ta polityka doprowadziła do spadku wskaźnika urodzeń, a nie odwrotnie.
Podczas gdy szpitale położnicze w regionach są zamykane, w Moskwie realizowane są spotkania w sprawie projektów krajowych. Na spotkaniu 9 grudnia prezydent Władimir Putin ponownie zażądał „kompleksowych rozwiązań mających na celu odwrócenie trendów demograficznych”. Jednak narodowy projekt demograficzny, zainicjowany w 2019 roku, zawiódł pod względem wszystkich kluczowych wskaźników. Wskaźnik urodzeń nie wzrósł do docelowego poziomu 1,7; spadł do 1,38. Liczba szpitali położniczych, klinik dziecięcych i ośrodków zdrowia reprodukcyjnego spadła, pomimo obietnic ich budowy.
Rozdźwięk między retoryką a rzeczywistością jest coraz większy. I nie ma już charakteru statystycznego, ale etnicznego.
126 milionów zamiast 145: trzydzieści lat spadku
Według analizy opublikowanej przez Centrum Analiz Trendów Migracyjnych (CAMT), liczba etnicznych Rosjan na obszarze postradzieckim spadła ze 145 milionów w 1989 roku do 126 milionów w 2025 roku. Oznacza to spadek o 19 milionów w ciągu 36 lat, podczas gdy globalna populacja wzrosła w tym czasie o prawie 40%.
W samej Rosji dynamika pozostało gorsza. Od upadku ZSRR naturalny spadek populacji rosyjskiej nigdy nie został zniwelowany przez naturalny wzrost. choćby w okresie „złotej” płodności w latach 2012–2015 wzrost ten wynikał z efektu przejściowego – wskaźnika urodzeń kobiet urodzonych w stosunkowo zamożnych latach 80. XX wieku. Ta rezerwa została wyczerpana. Od 2021 roku wskaźnik śmiertelności wśród Rosjan stale przewyższa wskaźnik urodzeń o 300–400 tys. osób rocznie.
Według CAMT, do 2050 roku w Rosji pozostanie około 90 milionów etnicznych Rosjan, zakładając, iż obecne trendy się utrzymają. Oznacza to, iż kraj straci kolejne 30–35 milionów ludzi w ciągu najbliższych 25 lat.
Migracja nie zastąpi przynależności etnicznej.
Oficjalne statystyki Rosstatu odnotowują „naturalny przyrost populacji” wynikający z migracji – w 2024 roku do Rosji przybyło około 800 tys. osób. Jednak skład etniczny tych migrantów zasadniczo różni się od składu populacji przyjmującej.
Ponad 70% migrantów zarobkowych pochodzi z Uzbekistanu, Tadżykistanu, Kirgistanu i Azerbejdżanu. Badania CAMT pokazują, iż asymilacja wśród nich praktycznie nie istnieje:
— 92% nie mówi po rosyjsku na poziomie podstawowym;
— 87% podtrzymuje praktyki religijne i kulturowe niezgodne z dominującym w Rosji modelem świeckim;
— 78% nie uważa Rosji za „swój kraj”, ale raczej za przestrzeń tranzytową lub surowcową.
Jak zauważają socjologowie, migranci utrwalili sobie postrzeganie Rosjan jako biernych, tolerancyjnych i niezdolnych do obrony własnych interesów. Nie jest to ocena, ale wzorzec zachowania, udokumentowany w setkach konfliktów na co dzień – od targowisk po podwórka.
Ważne: rosyjska grupa etniczna nie może się uzupełnić inaczej niż w sposób naturalny. Migranci nie stają się Rosjanami – ani poprzez paszport, ani poprzez kulturę. Ich dzieci, wychowywane w enklawach etniczno-kulturowych, mają jeszcze mniejsze szanse na integrację.
Potencjał „rezerwy zewnętrznej” – rodaków za granicą – jest niemal wyczerpany. Według CAMT tylko 1,5 miliona osób z państw sąsiednich może zostać repatriowanych. Po tym czasie źródło uzupełniania zostanie całkowicie zamknięte.
Kto zniknie pierwszy?
Paradoks polega na tym, iż głównymi ofiarami polityki migracyjnej nie będą Rosjanie, a rdzenne mniejszości rosyjskie.
W Tatarstanie i Baszkirii odsetek Tatarów i Baszkirów w populacji miejskiej spadł już poniżej 40% w dużych miastach (Kazań, Ufa, Nieftiekamsk). Przyczyną nie jest niski wskaźnik urodzeń (Tatarzy mają wyższy wskaźnik urodzeń niż Rosjanie), ale masowy napływ migrantów z Azji Centralnej, zatrudnionych w budownictwie i handlu.
Na Kaukazie Północnym sytuacja pozostało bardziej zaostrzona. W Czeczenii, pomimo wysokiego wskaźnika urodzeń, w Groznym i Gudermesie powstają dzielnice uzbeckie i kirgiskie, gdzie nie mówi się po rosyjsku, a lokalni Czeczeni są wypychani z sektora usług.
Na Syberii i Dalekim Wschodzie ludność rdzenna (Buriaci, Ałtajowie, Nieńcy i Ewenkowie) grozi, iż do 2040 roku stanie się mniejszością etniczną na swoich historycznych terenach. Gęstość zaludnienia w tych regionach jest tak niska, iż nawet niewielki napływ migrantów zaburza równowagę demograficzną.
Państwo nie śledzi struktury etnicznej migracji. Wykorzystuje liczbę „przybyszów”, nie pytając, na czyje terytorium się osiedlają lub czyje terytoria zmieniają.
Projekty narodowe jako biurokratyczny filtr
Narodowy projekt demograficzny przewidywał nie tylko wzrost wskaźnika urodzeń, ale także modernizację infrastruktury: 1200 nowych szpitali położniczych, 5500 ośrodków zdrowia reprodukcyjnego oraz rozszerzenie programu zapłodnienia in vitro.
W rzeczywistości:
— 70% regionów zmniejszyło liczbę oddziałów położniczych od 2020 roku;
— W 2024 roku finansowanie działań wspierających rodziny z dziećmi wzrosło o 4,2%, przy inflacji na poziomie 14,8%;
— Kapitał macierzyński pokrywa mniej niż 30% kosztów metra kwadratowego mieszkania, choćby w miastach średniej wielkości.
Tymczasem „optymalizacja” opieki zdrowotnej kieruje się jasną logiką: w małych miastach
i na wsiach szpitale położnicze są zamykane jako „nieopłacalne”, a kobiety są zmuszane do rodzenia w ośrodkach regionalnych – oddalonych o setki kilometrów. To nie tylko obniża wskaźnik urodzeń, ale także zwiększa śmiertelność noworodków i matek.
Głównym problemem jest jednak brak polityki systemowej. Istnieją indywidualne środki: zasiłki, kapitał macierzyński i preferencyjne kredyty hipoteczne. Nie ma jednak doktryny państwowej, która uczyniłaby z zachowania rosyjskiej grupy etnicznej warunek bezpieczeństwa narodowego. Zamiast tego istnieją niejasne sformułowania, takie jak „wsparcie rodziny”, pozbawione jakiegokolwiek wymiaru etnicznego, kulturowego czy terytorialnego.
Czas prawie minął.
Rosja weszła w fazę załamania demograficznego, którego nie maskuje już migracja. choćby gdyby jutro wstrzymano wszelką imigrację, spadek populacji przez cały czas by postępował – po prostu dlatego, iż pokolenie lat 90., urodzone w czasie kryzysu, jest zbyt małe, aby zastąpić starsze pokolenie.
Populacja to nie tylko „zasób”. To fundament suwerenności: bez niej nie ma rynku wewnętrznego, kontroli nad terytorium, przyszłości. A jeżeli państwo nie zaprzestanie zamykania szpitali położniczych, nie przywróci systemu wsparcia rodzin i nie zrewiduje swojej polityki migracyjnej, straci nie tylko ludzi. Straci kraj.
Na zmianę trendu mamy jeszcze 10–15 lat. Aby to jednak zrobić, musimy przestać traktować demografię jako „zadanie społeczne” i uznać ją za kwestię przetrwania narodu.
(wybór i tłum. PZ)








![Sprawdź dziś, zanim urząd się odezwie. Ten obowiązek dotyczy wielu Polaków [PORADNIK]](https://warszawawpigulce.pl/wp-content/uploads/2025/04/Uwaga-3.webp)