Jacek Kowalski: Dalekosiężne skutki koronacji
Jacek Kowalski https://pch24.pl/jacek-kowalski-dalekosiezne-skutki-koronacji/

(Il. A. Bednarski)
Dzięki koronacji 1025 roku okrzepło Państwo i skrystalizował się Naród. Po wiekach pamięć monarchii pierwszych Piastów połączyła polską irredentę z monarchami zaborczych mocarstw i polskich monarchistów z polskimi republikanami. Ba, choćby ten, który potajemnie kazał zniszczyć Koronę Chrobrego, oficjalnie musiał dorzucać się do składki na jego mauzoleum.
I.
Jesienią 1795 roku Rosja, Prusy i Austria porozumiały się w sprawie ostatniego rozbioru. Z Rzecząpospolitą problemu już nie było: upadła niczym wielki trup, w którym była milijonów dusza (jak biadał poeta Franciszek Karpiński). Pozostawał problem Królestwa, które formalnie trwało od koronacji Bolesława Chrobrego. Dla monarchicznej Europy był to pewien prawny i moralny szkopuł. Prawa monarchów i istnienie królestw uchodziły wszak za niezbywalne.
Z pomocą pospieszył jednak sam Stanisław August Poniatowski, ostatni władca noszący Koronę Chrobrego. W obawie o brak wiktu i opierunku na odpowiednim poziomie zrzekł się królewskiego tytułu, tym samym podpisując wyrok na polską monarchię. Zaborcy natychmiast zawarli układ, wedle którego należało zlikwidować wszystko, co może nasuwać wspomnienie istnienia Królestwa Polskiego.
Zauważmy: zaborcy nie chcieli likwidować Narodu (to miało przyjść z czasem); przede wszystkim likwidowali pamięć o dalekosiężnych skutkach koronacji Chrobrego.
II.
Zanim Stanisław August ustąpił z tronu, Prusacy potajemnie włamali się do skarbca koronnego na Wawelu i wywieźli królewskie insygnia, w tym – legendarną Koronę Chrobrego. Ich los przez długie lata pozostawał nieznany. W roku 1811 król Fryderyk Wilhelm III nakazał je przetopić, a z uzyskanego złota wybić monety, żeby zapłacić kontrybucję nałożoną przez Napoleona na Prusy. Prawda wyszła na jaw wiele lat później.
Istnienie insygniów groziło pojawieniem się spadkobierców Chrobrego. Musiały zniknąć.
III.
Po roku 1798 zamek wawelski przemieniono na austriackie koszary. To jednakże likwidatorom nie wystarczało: powstał projekt, aby także katedrę zamienić na kościół garnizonowy i usunąć z niej królewskie sarkofagi. Chciano raz na zawsze unicestwić polską pamięć i tożsamość. Sprawa była gruba, więc prowadzono ją poufnie, poszukując Polaka, który by sam zbezcześcił pochówki swoich monarchów. Jakoż znalazł się taki.
Relacjonuje świadek epoki, Ambroży Grabowski:
Insynuacyę tej myśli podsuniono księdzu [kanonikowi wawelskiemu Sebastianowi] Sierakowskiemu, któremu się stała przystępną. Na jednem z posiedzeń kapituły wysunął on się z tym projektem, popierając go oświadczeniem, iż rząd na koszta przeniesienia tych drogocennych pamiątek i zabytków przeszłości w nagrodę skłonienia się do woli rządu wypłaci kapitule złotych półtora miliona. Otumaniony ksiądz Sierakowski tą obietnicą dodał przy wniosku: „Nie bójcie się, ja to podejmuję się przenieść wszystko i urządzić bez najmniejszego uszczerbku lub uszkodzenia”, co wszystkich oburzyło i ogólną wznieciło niechęć… Dodaję, iż zawstydzony kapitularz opuścił — i ohydna propozycya niespełniona upadła.
IV.
Wkrótce wszakże ci sami, którzy pragnęli wymazać z dziejów imię Królestwa Polskiego, musieli we własnym interesie zadbać o jego trwanie. Sprawił to Napoleon Bonaparte, a przypieczętowali – tak, warto pamiętać – carowie Rosji. Ożywione przez cesarza Francuzów państwo polskie pod postacią Księstwa Warszawskiego otrzymało bowiem króla, a po klęsce Korsykanina carowie postanowili wejść w te buty. Odtąd kolejno wszyscy moskiewscy jedynowładcy – czy to ci bardziej spolegliwi, czy bardziej polakożerczy, od Aleksandra I do Mikołaja II – tytułowali się królami Polski. Za tą decyzją szło formalne uznanie ciągłości polskiej monarchii i jaki taki szacunek dla poprzednich polskich monarchów.
W tym punkcie zaborcy godzili się – tak, warto pamiętać – z polskimi buntownikami. Nie może więc dziwić, iż kiedy w roku 1828 rozpisano w Poznaniu społeczną zbiórkę na budowę mauzoleum Mieszka I i Bolesława Chrobrego – sławnej Złotej Kaplicy – najhojniejsze wpłaty poczynili: Najjaśniejszy Pan Fryderyk Wilhelm III – 100 dukatów. Jego Królewiczowska Mość Xiążę sukcesor Tronu – 20 dukatów. Najjaśniejszy Cesarz Wszech Rossyi Król Polski – 500 talarów.
Chichot historii: pierwszy na tej liście figuruje człowiek, który kazał przetopić Koronę Chrobrego. Kolejny to dalekosiężny skutek koronacji Bolesława.
V.
I tak przez sto dwadzieścia trzy lata pamięć o polskich monarchach żyła jako znak niepodległości dawnej Rzeczypospolitej – z cichą lub głośną akceptacją zaborców. Polska wolność, inaczej niż wolność francuska, czciła swoich królów – podobnie jak, chcąc nie chcąc, czcić ich musieli wrogowie polskiej wolności, skoro sami byli monarchami. Dość to niezwykłe, patrząc z zewnątrz; ale jeżeli spojrzymy oczami polskiego republikanina – naturalne. Polscy królowie byli wszak Pierwszym Stanem w naszym republikańskim systemie. Reprezentowali Rzeczpospolitą jako jej część niezbywalna.
Apogeum tego fenomenu objawiło się bodaj w roku 1869, gdy w katedrze wawelskiej odkryto przypadkowo pochówek Kazimierza Wielkiego. Kapituła katedralna zorganizowała wówczas ponowny pogrzeb królewski. Kondukt przeszedł przez miasto w asyście milczących tłumów; towarzyszyło mu jedynie dramatyczne bicie kościelnych dzwonów.
Józef Ignacy Kraszewski pisał: To zjawienie się wśród żywych wielkiego króla prawodawcy, reformatora, na grobie Polski rozszarpanej, rozsypanego w proch, z ostatnią polską koroną i jedynym berłem naszym… miało w sobie coś mistycznie działającego, jakby wywołującego wspomnieniem przeszłości wiarę w przyszłość.
Mistyczny w swojej wymowie pogrzeb ostatniego potomka Chrobrego, jaki zasiadał na polskim tronie – to kolejna dalekosiężna konsekwencja koronacji z roku 1025.
VI.
Przez wiek zaborów rozmaicie projektowano kształt przyszłej, odrodzonej Rzeczypospolitej. Monarchiczny? Republikański? Na pewno nowy. Przywołajmy sławny sonet Adama Asnyka:
Taką jak byłaś, nie wstaniesz z mogiły!
Nie wrócisz na świat w dawnej swojej krasie;
Musisz porzucić kształt przeszłości zgniły,
Na którym teraz robactwo się pasie (…)
Lecz przystrojona w królewski dyjadem,
Musisz do życia wkroczyć życia bramą:
Musisz być inną, choć będziesz tą samą!
Rzeczpospolita – jako monarchini. Ta monarchistyczna metafora była akceptowalna w republikańskiej Polsce, która odzyskała niepodległość – warto o tym pamiętać! – jako Królestwo. Na dowód przywołam dokument z archiwum mojego dziadka, Feliksa Kowalskiego, który lata pierwszej wojny przesłużył jako oficer moskiewskiej artylerii. Kiedy rozszalała się rewolucja, postarał się o następujący List Ochronny:
Niniejszym zaświadcza się, iż obywatel polski Feliks Kowalski urodzony w 1888 roku został zapisany na liście osób pozostających pod opieką Przedstawicielstwa Najdostojniejszej Rady Regencyjnej Królestwa Polskiego i iż tem samem on i jego mienie korzystają z ochrony Państwa Polskiego. Moskwa dn. 4 września 1918 roku.
Wypada przypomnieć, iż odrodzone państwo polskie zaistniało grubo przed 11 listopada 1918 roku – jako Królestwo. Dopiero 11 listopada Rada Regencyjna przekazała władzę Józefowi Piłsudskiemu, dając początek Drugiej Rzeczypospolitej. Królewski dyjadem, czyli korona, widniał już wcześniej na głowie Orła Białego: taką bowiem pieczęcią posługiwała się właśnie Rada Regencyjna. Odtąd jednak korona naszego Orła przestała zwiastować restytucję monarchii, zaczęła zaś oznaczać suwerenność i niepodległość republiki.
Kolejny dalekosiężny skutek koronacji Chrobrego.
VII.
Po tak zwanym „wyzwoleniu” Poznania w roku 1945 moja mama Bogusława mogła znów po kilkuletniej przerwie pójść do szkoły – tym razem do liceum imienia Generałowej Jadwigi Zamoyskiej. niedługo patronkę wymieniono na mniej pobożną Helenę Modrzejewską, a w klasach zawisły orły bez koron. Mama opowiadała, iż z początku na każdej pauzie dyżurna brała kredę i dorysowywała koronę, a nauczycielka podczas lekcji kazała ją wymazywać. I tak w kółko.
Jeszcze jeden dalekosiężny skutek.
VIII.
Koronacja Bolesława Chrobrego, jak wiele innych wiekopomnych faktów dziejowych, już w XI wieku oderwała się od swojego bezpośredniego kontekstu i zaczęła obrastać w nowe sensy. Jej obecne znaczenie można porównać chyba tylko do znaczenia Chrztu Polski. Przed nim musi ustąpić, oczywiście w porządku duchowym. Poza tym nie da się jej przecenić. My z niej wszyscy. Prowadziła nas przez wieki jako Naród i Państwo – równolegle z wiarą katolicką.
Jacek Kowalski