Dostosowanie doktryny Kościoła do roszczeń grup LGBT i „akceptacja” homoseksualizmu to błąd. Tak sądzi Amy Hamilton, naukowo zajmująca się zagadnieniami związanymi z zaburzeniami orientacji seksualnej. Jej zdaniem zwolennicy zmiany doktryny wyrządzają krzywdę młodym, zagubionym ludziom. Odbierają im bowiem szansę na nawrócenie, zamiast tego karmiąc ich sloganami o akceptacji i tolerancji. Dziś matka dwójki dzieci i żona ma wiele do powiedzenia w tej kwestii – nie tylko z racji wykształcenia. Sama w młodości musiała stoczyć bój o moralne i rodzinne życie, jakim teraz się cieszy. Z pomocą wiary przezwyciężyła homoseksualne skłonności.
„Tolerowanie grzechu seksualnego nie jest okazywaniem miłości, ani sprawiedliwego traktowania”, podkreślała w jednym ze swoich artykułów Amy Hamilton. Jak dodawała próba „akceptacji” nieuporządkowanych związków w rzeczywistości oznacza postrzeganie ich zagubionych uczestników jako niezdolnych do życia w zgodzie z godnością, do jakiej powołany jest człowiek.
„Jaki Kościół (…) nie ratuje grzeszników, przez wezwanie ich do pokuty na polu najtrudniejszej bitwy moralnej w kulturze i życiu indywidualnym: seksualnego uporządkowania? Skompromitowany lub zwiedziony”, kontynuowała adiunkt Uniwersytetu w Austin.
Zdecydowany sprzeciw uczonej wobec homo-herezji w Kościele i w zborach protestanckich warto potraktować z uwagą. Z jednej strony Amy Hamilton naukowo zajmuje się kwestiami „tożsamości płciowej” i „orientacji seksualnej”. Z drugiej sama przezwyciężyła homoseksualne skłonności i tożsamość, trzymając się zasad wiary. Artykuł opisujący jej wewnętrzną przemianę opublikowano na łamach katolickiego anglojęzycznego serwisu na rzecz „wiernej i autentycznej reformy Kościoła”.
Jak relacjonowała Hamilton, jej grzeszne skłonności ujawniły się w wieku 12 lat. Zdała sobie z nich sprawę, gdy odczuła pożądanie skierowane ku jednej z liderek baptystycznej grupy religijnej. niedługo okazało się, ze z podobnymi pragnieniami będzie musiała stoczyć zdecydowaną walkę.
„Choć etiologia pociągu do tej samej płci nie zawsze jest jasna, swój łączę z trudnymi doświadczeniami z dzieciństwa – parą głębokich ran. Po pierwsze, zostałam oddzielona od biologicznej rodziny w niemowlęctwie. Mimo, iż moi rodzice adopcyjni byli mili i kochający, to głębokie zerwanie zostawiło pierwotne zranienie. (…) Tęskniłam za matką i odczuwałam pociąg wobec każdej kobiety, która okazała mi troskę lub serdeczność”, pisała Hamilton. „Po drugie, w wieku dziesięciu lat, byłam wielokrotnie wykorzystywane seksualnie przez wujka, na przestrzeni długich wakacji”, przywoływała traumatyczne przeżycia.
Jak zwracała uwagę uczona, te zranienia w kolejnych latach jej życia zaowocowały pełnią homoseksualnych skłonności. W szkole średniej te odczucia wywoływały w niej wstyd i poczucie winy. Jednak częściowo im ulegała: ubierała się po męsku i marzyła o homoseksualnej relacji. W wieku 16 lat przeżyła jednak głębokie doświadczenie religijne, pod wpływem którego zdecydowała się powrócić do praktyk duchownych i zawrócić z drogi, którą zaczynała obierać.
Jednak jej nieuporządkowane skłonności nie zniknęły. Jak wspominała Amerykanka, w czasie studiów ponownie porzuciła wiarę i wdała się w otwartą homoseksualną relację, nie wiedząc jak miałaby poradzić sobie z grzesznym przywiązaniem. Dokonała tak zwanego „coming- out’t”. „Zaczęłam budować życie na lesbijskiej tożsamości. Miałam dziewczynę i czułam się szczęśliwa. (…) Odejście od Boga było bolesnym, ale świadomym posunięciem. Wiedziałam, chrześcijańskie nauczanie, które odrzucałam, było jednoznaczne. (…) Jednak unikanie sumienia jest trudne. Głęboko wewnątrz wiedziałam, iż postępuje niemoralnie. Mimo, iż nikt nie wyjaśnił mi prawa naturalnego, wiedziałam instynktownie, iż przekraczam coś fundamentalnego. Moje ciało nie było przeznaczone do czynności seksualnych, w które się angażowałam. (…) Ale nie chciałam pokutować”, wspominała okres odejścia od wiary kobieta.
Po czasie buntu, Hamilton zdecydowała się powrócić do moralnego życia. Kluczowym doświadczeniem, które skierowało ją ponownie na adekwatne tory, było spotkanie z jej biologiczną matką. Jak wspominała uczona, ta ostatnia nie przyjęła jej ciepło, ale z dystansem, a choćby niepokojem.
Od tamtej chwili w sumieniu uczonej znowu rozgorzał konflikt pomiędzy wiarą, a homoseksualną tożsamością. Jak wspominała, zdążyła już uwierzyć w czasie grzesznych studenckich czasów, iż „jest lesbijką”. Optykę zmieniła dopiero, gdy w telewizji usłyszała historię ludzi, którzy zdecydowali się żyć w czystości wobec homoseksualnych pragnień. Ich motywacją była wiara i chęć stronienia od grzechu. „Byłam zszokowana. Nigdy wcześniej o nikim takim nie słyszałam”, wspominała.
„Światło wpłynęło do mojej duszy. Mogłam to zrobić. (…) Moje seksualne pragnienia nie muszą mnie określać. Mogę wybrać Jezusa.”, opisywała swoją reakcję na materiał Hamilton. Podjęła zatem postanowienie pójścia w ślady osób, które poruszyły ją swoją odwagą. „W ten sposób poddałam swoją seksualność Bogu i skupiłam się na podążaniu za nim. Robiąc tak nigdy nie sądziłam, iż moje przywiązanie pomniejszy się w jakiś sposób. W pełni spodziewałam się być samotną, w celibacie, walcząc z tęsknotą przez resztę życia”, wyjaśniała. Nie miała jednak wątpliwości, iż warto kroczyć tą drogą.
W swoim artykule Hamilton pisała o trudach, jakie spotkała na wczesnym etapie walki o chrześcijańskie życie. „Pokusa była naprawdę paląca i stała”, wspominała. Jak dodawała Amerykanka, w szczególnie trudnym czasie pomagało jej jednak rozważanie kuszenia Zbawiciela na pustyni. Pomocny sens dostrzegła w chrystusowej odmowie przemienienia kamieni w chleb. Dostrzegała w niej, iż homoseksualne pragnienia nie były zdrowym pokarmem i nie mogły nasycić jej głodu, choćby gdyby im uległa.
W tym czasie kontakt z Hamilton próbowała nawiązać była „partnerka”. Mimo trudu dziś uczona i matka nie odpowiedziała na otrzymany od niej list.
Czas bolesnego zmagania z pokusami dla Hamilton minął, gdy spotkała na swojej drodze duchownych, którzy nie postrzegali jej jako „lesbijki”, ale jako kobietę, która walczy grzesznym przywiązaniem. Otrzymała od nich wsparcie w postanowieniu wytrwania w czystości. Zdaniem adiunkt na Uniwersytecie w Austin to właśnie tej optyki potrzeba ludziom cierpiącym na zaburzenia orientacji seksualnej. Wizja niezmiennej orientacji seksualnej, która miałaby stanowić podstawę tożsamości, to ślepa uliczka, sądzi Amerykanka. Zniechęca ona do walki o czystość i przekonuje, iż homoseksualizmu nie można przezwyciężyć.
„Na przestrzeni dekady mój pociąg do kobiet rzeczywiście zmalał. Gdy skończyłam trzydzieści lat, zaczęłam choćby doświadczać jego przebudzenia w kierunku mężczyzn. Nigdy tego nie poszukiwałam, ani się nie spodziewałam: moja orientacja wydawała mi się ustalona, a kultura kazała mi wierzyć, iż jest cechą, która nigdy się nie zmienia. Później dowiedziałam się, jak bardzo narracja o niezmienności była używana dla celów politycznych. Wiodące organizacje praw gejów skutecznie lobbowały, by zaprzeczyć możliwości zmiany, by stworzyć normy społeczne przeciwko nawróceniu”, wspominała tymczasem kobieta. Ku jej zaskoczeniu ostatecznie przeszła głęboką przemianę wewnętrzną i zerwała z homoseksualnymi skłonnościami. W wieku 37 lat wzięła ślub i „została pobłogosławiona dwójka dzieci”.
Hamilton podsumowała swoją osobistą historię ostrzeżeniem przed propozycjami dostosowania chrześcijańskiej etyki do propagandy genderowego lobby. Jej doświadczenia pokazują, iż od nieuporządkowanych skłonności można przebyć drogę do szczęśliwego życia małżeńskiego i wierności prawu naturalnemu. Tymczasem „postępowcy” chcą pozbawić młodych tej perspektywy.
„Poważnie niepokoją mnie ci, którzy (…) domagają się kapitulacji wobec grzechu. W imię otwartości i inkluzywności zbyt wielu naucza, iż chrześcijańska doktryna w jakiś sposób mijała się z prawdą przez tysiąclecia. W rzeczywistości Boże przykazania są darami miłości i zabrania on jedynie tego, co nas krzywdzi”, podsumowywała swoja historię Hamilton. Jej zdaniem za podobnymi postulatami stać może „fałszywe współczucie i zwodnicza litość”.
Jak zwracała uwagę, związki homoseksualne naruszają prawo naturalne, a dziś wiemy coraz lepiej, iż mają one negatywne konsekwencje dla ich uczestników. Toteż próby ich rehabilitacji nikomu nie służą. „Wzrastająca tolerancja społeczeństwa nie eliminuje psychicznych i fizycznych różnic zdrowotnych” pomiędzy uczestnikami damsko- męskich i „jednopłciowych” związków, zauważała Amerykanka. Kolejne badania pokazują, iż mimo agresywnych kampanii lobby LGBT porzucenie tradycyjnego modelu relacji erotycznych pozostaje szkodliwe, dodała.
„Nasze ciała nie zostały do tego stworzone, a zatem my nie zostaliśmy do tego stworzeni. Postęp technologiczny może tworzyć wspomagacze, a polityczny postęp może oferować nowe prawa. Żaden nie może zmienić prostej rzeczywistości krzywdy i pustki nieheteroseksualnego seksu”, kwitowała uczona.
Źródło: whatweneednow.substack.com
FA