Portal Więź.pl piórem ks. Jana Słomki ogłasza koniec scholastyki. Według kapłana właśnie tego chce papież Franciszek; a choćby więcej, niż chce – on to po prostu nakazuje. Nie pozostaje zatem nic innego, jak tylko pójść w wyznaczonym kierunku, sądzi ks. Słomka. Nie tak prędko.
Ks. Jan Słomka jest profesorem teologii; wykłada między innymi w Katowicach i Łodzi. Autor wyszedł od motu proprio Ad theologiam promovendam z listopada 2023 roku. Ten niewielki dokument adresowany do teologów przeszedł na świecie bez większego echa, a w Polsce nie został prawie w ogóle zauważony. Wyjątkiem był portal PCh24.pl, który opisał motu proprio papieża dość szczegółowo. Teraz dokumentem zainteresowała się Więź.pl, formułując, można rzec, bardzo poważne wnioski.
„Im dłużej wczytuję się w motu proprio Ad theologiam promovendam, tym wyraźniej widzę, iż w liście tym papież Franciszek wezwał teologów, aby porzucili scholastykę: jej metafizykę, aparat pojęciowy i metody myślenia” – przekonuje ks. Jan Słomka. Zdaniem kapłana Franciszek „chce wskazać teologom, iż najwyższy czas porzucić scholastykę opartą na metafizyce Arystotelesa. A ponieważ obraz świata poza-fizycznego (czyli meta-fizycznego), używane pojęcia oraz sposoby rozumowania tworzą w metafizyce Arystotelesa nierozerwalną całość, nie da się jej porzucić częściowo”. Jego zdaniem zmiana powinna dotknąć między innymi pojęć abstrakcyjnych, które należy na nowo przemyśleć i „przesunąć do kategorii struktury pomocniczej” w teologii. „Nie możemy dzisiaj traktować pojęć jako oczywistych, jednoznacznych treściowo” – stwierdził kapłan. Do tego dochodzi sformułowany w Ad theologiam promovendam postulat „teologii radykalnie kontekstualnej”, który, jak wskazuje kapłan, można zrealizować wyłącznie wtedy, kiedy „będziemy rozpoczynali myślenie teologiczne od konkretu”.
Ks. Jan Słomka bierze Ad theologiam promovendam za dobrą monetę i uważa, jak można sądzić, iż należy dość zdecydowanym krokiem wejść w nowe obszary teologiczne, które wskazuje papież. Jak mogłoby to wyglądać w praktyce? To proste; nie musimy szukać daleko owoców „nowego paradygmatu”. To choćby Fiducia supplicans, dokument pozwalający na błogosławienie par jednopłciowych. Tak właśnie wygląda w praktyce Franciszkowo-Fernándezjańska teologia „nowego paradygmatu”.
Zamiast toczyć wojnę ze scholastyką należy raczej podjąć zadanie, które Kościół dość konsekwentnie wyznaczał teologom przez ostatnie 150 lat, a mianowicie – studiować w pogłębiony sposób św. Tomasza, najwybitniejszego autora prawdziwie scholastycznego. Uroczyście uznany za Doktora Powszechnego, podawany przez papieży za podstawę kształtowania w seminariach – był i powinien pozostać czołowym źródłem dla teologów. Kościół katolicki nie potrzebuje wcale nowego paradygmatu, ale raczej paradygmatu odnowionego – ale zasadniczo tożsamego, to znaczy – katolickiego. Od prawie 800 lat tym katolickim paradygmatem jest zwłaszcza tomizm. Odejście od tomizmu w ostatnich dziesięcioleciach doprowadziło jak dotąd wyłącznie do katastrofalnego rozbrojenia intelektualnego Kościoła. Pogłębianie tego stanu rzeczy poprzez odrzucanie scholastyki na gruncie w sumie mętnych wyrażeń z Ad theologiam promovendam to, zdaje się, zwykłe samobójstwo.
Dobrze, by teolodzy w Polsce wczytali się rzetelnie w Ad theologiam promovendam. Niekoniecznie po to, by od razu rzucać się w stronę wskazaną przez papieża; ale po to, by zrozumieć, co próbuje się dziś przedstawić jako dominantę w teologii. Być może tym łatwiej docenią wówczas prostotę, jasność i katolickość autentycznej scholastyki – w ujęciu Tomasza i świetnie rozwijającego się dziś w wielu krajach, częściowo również w Polsce, neotomizmu.
Paweł Chmielewski