В США боятся плана Трампа. А польская диаспора? «Если депортации затрагивают поляков, они должны выйти на улицы»

natemat.pl 5 часы назад
"Zaraz ruszą wielkie deportacje z USA", "Będą masowe deportacje imigrantów", "Trump nie zamierza czekać", "Polonia przerażona", "Boi się deportacji" – to tylko kilka z nagłówków, które w ostatnich dniach wywołują dyskusje w USA, ale również w Polsce. Plany nowego prezydenta USA zaniepokoiły też papieża Franciszka, który powiedział: "Jeśli to prawda, to będzie to nieszczęście". Temat dotarł też na Podhale, gdzie prawie każda rodzina ma kogoś w Ameryce. Ale czy obawiają się deportacji? O co chodzi z masowymi deportacjami z USA? Sprawdziłam to.


Maria, rocznik 1947, prowadzi na Florydzie motel. Jej starsza córka pracuje w NASA w Kalifornii. Druga jest farmaceutką w Chicago. Ich kuzyn Janusz, przedsiębiorca, skoczek narciarski, prowadzi w USA firmę budowlaną. A kolejny, Ryszard, rocznik 1982, ma firmę transportową i jeździ tirami po całych Stanach.

Cała rodzina pochodzi z Podhala. Wszyscy, jak słyszymy, czekali na Donalda Trumpa. Niektórzy wsparli jego kampanię. Wszyscy wiążą z nim nadzieję, na spokój i sukces gospodarczy. Chcą, żeby USA były potęgą mocarstwową taką, jak za Reagana. I czują, iż jego wybór daje im siłę.

Maria: – Uważamy, iż Trump doprowadzi do spokoju na granicy. Że zostanie zastopowany przemyt ludzi i narkotyków.

Jej córka mówi o większym patriotyzmie i rozwoju, bo na większą skalę będą badania naukowe.

Janusz, który wyjechał z Polski w latach 80., opowiada, iż za Joe Bidena jego firma budowlana, która zatrudniała 30 osób, przeżyła zastój i sytuacja zmusiła go do tego, żeby część środków zainwestować w Polsce. Miał tutaj nieruchomości i teraz musi żyć na dwa kraje. Ale, jak twierdzi, za Donalda Trumpa jego główny biznes znowu będzie w USA.

A Ryszard, najmłodszy, który pamięta jeszcze czasy PRL, a w USA rozkręcił swoją firmę transportową, mówi:

– Najpierw jeździłem u kogoś. Teraz mam kilka tirów i jeżdżę po całych Stanach. Uważam, iż po zaprzysiężeniu Trumpa będzie większy spokój. W Chicago, czy w innych miastach, są takie dzielnice, iż w biały dzień można dostać po głowie, tak jest niebezpiecznie. Napady na kierowców tirów były bardzo częste. Sam tego doświadczyłem, gdy zostałem zaatakowany przez czarnoskórych. jeżeli Trump się za to weźmie i będą deportacje, to dalej jest moim prezydentem. Popieram go dwoma rękoma.

Dlaczego o tym piszemy? Bo zapowiedzi Donalda Trumpa o masowej deportacji nielegalnych imigrantów wywołują ogromne kontrowersje i niepokój. Również – jak wynika z doniesień medialnych – wśród amerykańskiej Polonii.

Ale najwyraźniej nie wszyscy tak czują.

– W całych Stanach jest dużo Polaków. Ci, którzy tu przybyli, podjęli procedurę starania się, aby otrzymać "zieloną kartę" (pobyt stały). Ludzie uczciwie pracują, płacą podatki. Tu, na Florydzie Polacy się nie obawiają – mówi Maria. Podkreśla też, iż nie ma problemów z przybyszami z Meksyku, którzy są bardzo pracowici i nie było żadnych incydentów z ich udziałem.

Ale popierają pomysł deportacji innych osób.

– Takich, którzy są na socjalu, których trzeba utrzymywać, którzy mają bony społeczne (pełen socjal) i są na bakier z prawem. jeżeli są tacy nasi rodacy, to choćby ich nie będziemy żałować, bo psują nam wizerunek. Sami Polacy to mówią. Polonia, która jest tu od lat, która pracuje, takich zapowiedzi się nie boi. Polacy są i będą dobrze postrzegani przez administrację obecnego prezydenta – słyszymy.

Ryszard: – Wszyscy Polacy, którzy chcą uczciwie pracować, mają zielone światło, żeby pozałatwiać sprawy emigracyjne. Niech deportują tych, co im się robić nie chce.

Czy Polacy obawiają się planów Trumpa o deportacji


O zapowiedzi Trumpa pytamy też na samym Podhalu, bo tu każdy ma kogoś w Stanach. Na przykład Maria z Florydy pochodzi z Długopola, gdzie prawie wszyscy mają kogoś w USA. Podobnie jest w Ludźmierzu i Krauszowie, miejscowościach powiatu nowotarskiego.

– Tu nie ma takiej rodziny, która nie miałaby kogoś bliskiego lub dalszego za wielką wodą. Te więzi są bardzo bliskie, podtrzymywane od pokoleń. Ludzie, którzy żyją na ziemi Waszyngtona, mają na Podhalu od stuleci swoje nieruchomości. Wychowują dzieci w duchu patriotycznym, religijnym. Gwara i tradycje podhalańskie, choć tak daleko od korzeni, są tam podtrzymywane – mówi nam mieszkaniec jednej z podtatrzańskich wsi.

Na przykład amerykańska historia jego rodziny zaczęła się od tego, gdy jego pra pra prabacia wypłynęła w poszukiwaniu lepszego świata do USA, a jego pra prabacia urodziła się "na shipie", który płynął do Nowego Jorku.

Takich osób jest tu mnóstwo, więc z góry zakładamy, iż gdzie jak gdzie, ale tu niektórzy muszą być zainteresowani planem Donalda Trumpa. Czyli masową – jak nazywają ją media – deportacją nielegalnych imigrantów z USA, która miała się zacząć 21 stycznia, dzień po inauguracji 47. prezydenta USA.

W dodatku w Chicago, gdzie mieszka ogromna część Polonii, co od kilku dni budzi medialne emocje.

"Chicagowscy adwokaci imigracyjni przygotowują się do zapowiadanych masowych deportacji. Instruują osoby bez stałego pobytu w USA, co mają robić w przypadku pojawienia się w ich domu lub miejscu pracy policji imigracyjnej" – relacjonowało w dniu inauguracji Trumpa polonijne Wietrzne Radio z Chicago.

Z kolei Paweł Żuchowski, korespondent RMF FM w USA, donosił na X: "Po zapowiedzi, iż od wtorku ruszyć ma wyłapywanie nielegalnych imigrantów w USA, do wielu zaczyna docierać, iż za chwilę mogą stracić obok siebie bliskich czy przyjaciół. Z jakiś powodów wielu Polaków sądziło, iż takie działania nie będą nas dotyczyć".

Dziennikarz zacytował kilka komentarzy zaniepokojonych Polaków. Wśród nich m.in. takie: "Miałem flagę Trumpa na domu, teraz jednak zaczynam się bać. Polaków też ruszy?", czy "Trump nigdy nie mówił, iż będzie wyrzucał nielegalnych Polaków. To nie o nas chodzi".



Góral: "Sporo jest takich, których mogłoby to dotknąć"


Pytamy więc na Podhalu, czy słyszeli o tych planach.

– Słyszałem w radiu, iż mają deportować tych, co są w Stanach nielegalnie mniej niż 5 lat i nie mają dzieci. To dotyczy chyba wszystkich bez wyjątku, również Polaków. Czyli, iż również Polacy, którzy popierają Trumpa, teraz będą mieli... – reaguje inny góral spod Zakopanego.

Też ma rodzinę w Ameryce. Ale on podejrzewa, iż niektórzy Polacy na pewno się boją.

– W Ameryce jest trochę takich osób od nas, które mogłoby to dotknąć. Na pewno tych, co wyjechali w ostatnich latach na wizie 3-miesięcznej i nie wrócili, bo sporo jest takich, co wracają, ale są i tacy, co nie wracają. Znam i takich, co wyjechali na tej wizie w ostatnim roku, bo jak zobaczyli, iż w Polsce robi się niedobrze, to tam chcieli zacząć nowe życie. I nie wrócili. Każdy mówił, iż Trump to dla nich przyszłość – mówi.

– A o ile ktoś zdecydował, iż chce tam zostać i tam widzi swoją przyszłość, to się boi. To nie jest w porządku. Czegoś takiego nie powinno być. Przecież rodowity Amerykanin to Indianin, a reszta to emigranci. o ile Ameryka to państwo emigranckie, to powinno się imigrantów przyjmować. Moim zdaniem, jeżeli te deportacje będą dotykały Polaków, to powinni wyjść na ulice. Myślę, iż w niektórych rodzinach na Podhalu mogą teraz o tym rozmawiać – tak uważa.

"Górale z USA zaczną wracać na Podhale? jeżeli tak, to od razu ruszy konkurencyjny rynek pracy" – czytam też taki komentarz na jednej z podhalańskich grup na FB.

W kilku miejscowościach, w tym m.in. w Bukowinie Tatrzańskiej, słyszę jednak odwrotną diagnozę, iż tu część górali z Ameryki już wróciła, bo w Polsce zaczęło się lepsze życie, i temat nie budzi emocji. Albo, iż Polacy po wejściu Polski do UE już tak nie wyjeżdżają do USA, więc to ich nie dotyczy. Ale też, iż niektórzy zapowiedzi Trumpa odbierają jak coś nie z tego świata.

– Ja w coś takiego nie wierzę – słyszę od kilku osób.

Na ile może to być więc realny scenariusz?


"Obawy niektórych naszych rodaków w Chicago i okolicach są uzasadnione"


– jeżeli nowa administracja Trumpa w istocie rozpocznie deportacje nielegalnych imigrantów, naturalnie to dotknie też Polaków, niezależnie, czy są w USA bezprawnie 3 czy 30 lat. A osobiście znam kilka osób, które w Stanach są bez wizy od przełomu lat 80. i 90. – komentuje Marcin Bosacki, poseł KO, były ambasador RP w Kanadzie.

– jeżeli rząd w USA zmienia prawo (albo decyduje się ostrzej egzekwować prawo obowiązujące), to nowe prawo lub nowe podejście obowiązuje wszystkich. Równość wobec prawa jest tam święta. I dlatego myślę, iż niestety, obawy niektórych naszych rodaków w Chicago i okolicach są uzasadnione – uważa polityk.

Przypomnijmy, co o tym planie dotychczas wiadomo


Zaczęło się tuż po wygranej Donalda Trumpa. A choćby wcześniej, bo wiadomo, iż polityka imigracyjna była jednym z kluczowych tematów jego kampanii. Już w styczniu 2024 roku zapowiadał: – niedługo po mojej inauguracji rozpoczniemy największą krajową operację deportacyjną w historii Ameryki.

W wywiadzie dla NBC przekazał później, iż chodzi o ponad 11 mln osób.

Nic dziwnego, iż ostatnio agencja AP relacjonowała: "Odkąd Trump wygrał wybory, imigranci w dużych miastach przygotowują się na masowe aresztowania".



Boją się masowej deportacji w USA


Przed weekendem i tuż przed inauguracją Trumpa, wstrząs wywołała publikacja "Wall Street Journal", która ujawniła plan.

Gazeta donosiła o zakrojonej na szeroką skalę operacji deportacyjnej, która obejmie Chicago, Nowy Jork, Miami i inne miasta USA. Według jej informacji Urząd ds. Imigracji i Egzekwowania Ceł (ICE) zamierza wysłać od 100 do 200 funkcjonariuszy, aby przeprowadzić masowe deportacje nielegalnych imigrantów.

"Będziecie świadkami aresztowań w Nowym Jorku. Będziecie świadkami aresztowań w Miami. A jeżeli burmistrz Chicago nie chce pomóc, może odejść. Ale jeżeli będzie nam przeszkadzał, jeżeli świadomie będzie ukrywał nielegalnego imigranta, będę go ścigał – zapowiedział Tom Homan, którego Trump ogłosił "carem granicy".

To nowy nadzorca amerykańskich granic, który jeszcze przed wyborami prezydenckimi zapowiadał, iż planuje "przeprowadzić największą operację deportacji w historii tego kraju". Teraz oświadczył, iż będzie ona długotrwała i kosztowna.

Według WSJ akcja miała zacząć się 21 stycznia.

Dalsza część artykułu pod naszą zbiórką:


– Masowe deportacje pozostają najwyższym priorytetem – podkreślił jeszcze w sobotę w NBC News Donald Trump. Powiedział, iż rozpoczną się one wkrótce, jednak nie podał ani dokładnej daty, ani miasta, w którym miałyby się zacząć.

Na Chicago padł strach. Amerykańskie media cytowały burmistrza miasta, duchownych, mieszkańców.

– Informacje, które krążą o planowanych masowych deportacjach, wymierzonych w rejon Chicago są nie tylko głęboko niepokojące, ale także głęboko nas ranią – powiedział kardynał Blase Cupich z archidiecezji Chicago.

Agencja Associated Press cytowała też pastora Homero Sancheza, który powiedział, iż nie zdawał sobie sprawy z tego, jak głęboki jest strach wśród społeczności imigrantów w Chicago, dopóki ktoś nie poprosił go o zajęcie się sprzedażą domu jego rodziny, jeżeli plan Trumpa wejdzie w życie.

Jednak, czy deportacje zaczną się we wtorek, nie wiadomo. W najnowszym wywiadzie dla "Washington Post" Homan oświadczył, iż administracja USA nie zdecydowała jeszcze o "nalotach" w Chicago, do których miałoby dojść tuż po inauguracji.

Читать всю статью