W Bukareszcie został zatrzymany polski obywatel. Brał on udział w weekendowym proteście na placu Uniwersyteckim w stolicy Rumunii. Żandarmi zauważyli, iż mężczyzna miał założony specjalny pas, do którego przymocowany był nóż. Polak na start dostał 30 dni aresztu.
Nie był to pierwszy przypadek, gdy złamał prawo za granicą. Polak był już zatrzymany 10 lutego. Wtedy również miał nóż za pasem, poza tym w jego aucie żandarmi znaleźli topór. Polak atakował służby w Piaţa Victoriei i zniszczył metalowe panele żandarmów. Po tym zdarzeniu dostał zakaz uczestniczenia w zgromadzeniach. Nie posłuchał.
Bukareszteńska żandarmeria zatrzymała również inne osoby, dysponujące tępymi narzędziami. Protestujący tłumaczyli, iż ich pałki to... podpory dla flag.
Weekendowe protesty w Rumunii zostały zorganizowane przez lidera partii AUR, George'a Simona. Były popierane przez Călina Georgescu, który wygrał pierwszą turę wyborów, unieważnioną później przez Sąd Konstytucyjny.
Demonstranci domagali się wznowienia drugiej tury wyborów prezydenckich i dymisji premiera Marcela Ciolacu. Rzucali w policję butelkami z wodą i plastikowymi skrzynkami do transportu pieczywa.
Na czym polega kryzys wyborczy w Rumunii?
Pierwsza tura wyborów prezydenckich w Rumunii odbyła się 24 listopada. Wygrał Calin Georgescu, reprezentant skrajnej prawicy, który startował jako kandydat niezależny. Polityk słynie z prorosyjskich poglądów. Wielokrotnie krytykował NATO i stanowisko Rumunii wobec Ukrainy. Mówił, iż jego kraj nie powinien rzucać wyzwania Rosji.
Naczelna Rada Obrony Kraju, zwołana przez prezydenta Rumunii Klausa Iohannisa, stwierdziła, iż doszło do cyberataków, których celem było wywarcie wpływu na przeprowadzenie wyborów prezydenckich. Stwierdzono, iż jeden z kandydatów był faworyzowany przez platformę TikTok. Chodziło właśnie o Georgescu.
Potem jednak sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała, bo służbom nie udało się przedstawić jednoznacznych dowodów na to, co dała domniemana ingerencja w wybory. Owszem, finansowanie kampanii było niejasne, ale konkretów dalej brak.
Cała sprawa jest więc skomplikowana i niejasna. Z drugiej strony rodzi się pytanie, jakim cudem Calin Georgescu, któremu sondaże dawały 4-10 proc. głosów, zdołał zdobyć poparcie ok. 23 proc. rodaków.