Antoni Ciszewski: Wejdźmy do Arki Ocalenia
“Wejdźmy do Arki Ocalenia i popłyńmy w niebiańską dal, by nie splugawić się moralnie do reszty, i aby móc ocalić od zepsucia choć resztkę godności w człowieku”.
Arka Noego (Rdz 7, 1,5) to nie tylko symbol ocalenia przed potopem, będącym najwyraźniej słuszną karą Boga Wszechmogącego, zesłaną na Ludzkość za odrażający grzech nieczystości, poprzedzający wszelkie odstępstwo od prawa naturalnego.
Dosłownie rzecz ujmując, Arka Noego – pierwszego patriarchy Judejczyków – była sprzeciwem Boga Stwórcy wobec głupoty i ślepoty ówczesnych ludzi żyjących na ziemi. Było położeniem kresu wszelkiej nieprawości, która wtenczas jak i w tej chwili poniża i hańbi godność ludzką, przypisaną Boskiemu aktu Stworzenia.
Potwierdzeniem znaczenia wspomnianego wydarzenia była późniejsza Arka Przymierza, zbudowana z drzewa akacjowego za proroka Mojżesza (Wj 25, 10 – 22; 37, 1-15), której siłą były dwie kamienne tablice z Prawem Dekalogu X Przykazań Bożych.
Dzisiejsza Arka Ocalenia – to przede wszystkim codzienna Ofiara Mszy świętej, Droga Krzyżowa, Różaniec święty i Koronka do Miłosierdzia Bożego – to także Niepokalane Serce Maryi, Matki Boga i ludzi, Królowej Polski Wniebowziętej, jako Stolicy Mądrości.
W tym sensie religijnym właśnie wszelkie kanciarstwo polityczne (i każdorazowe krzywoprzysięstwo) przeczą doniosłości i potrzebie zachowania na Ziemi kultu Bożego. Zamiast tego, co służy wzniosłości i chwale Majestatu Bożego, coraz wyraźniej widzimy wzmożoną wrogość siepaczy lewicowych wobec katolików, demonstrującą swoje typowe wynaturzenia demoniczne: sprośność i pogardę – wobec Boga i człowieka.
Zatem Arka to wyjątkowe, pewne miejsce schronienia, odczuwana bliskość suchego lądu pod stopami, czasowa oaza spokoju – choćby jedna godzina wyciszenia wewnętrznego i skupienia na rzeczach najważniejszych, w czasie szalejącego na świecie chaosu i zła. Które to szaleństwa, w nie mniejszym stopniu niż kiedyś, również i w tym pokoleniu niszczą wszelką wstrzemięźliwość i umiarkowanie u ludzi – szczególnie u małych dzieci.
Dla narodu polskiego, Arka (ta starotestamentowa) stanowi dzisiaj pierwowzór zachowania wewnętrznego ładu i porządku wewnątrz kraju. Znakiem rozpoznawczym jest wyraźnie oznaczone wejście do środka – i konieczność zaryglowania za sobą tylko tych otworów, które w realny sposób grożą zatonięciu.
Z całą pewnością takie rozwiązanie nie pozbawia nikogo ani ciekawości, ani pragnień ludzkich do odważnego stawiania czoła piętrzącym się na zewnątrz falom kataklizmów. Ale na własne ryzyko.
Do zbudowania podobnej Arki swego czasu, Polaków, namawiał słynny bard Jacek Kaczmarski, który, w poetyckim porywie, tak oto zobrazował lekceważący stosunek do sygnałów ostrzegawczych:
(…)
Każdy z was jest łodzią w której
Może się z potopem mierzyć
Cało wyjść z burzowej chmury
Musi tylko w to uwierzyć
Lecz w ulewie grzmot za grzmotem
I za późno krzyk na trwogę
I za późno usta z błotem
Wypluwają mą przestrogę
(…)
Dzisiejsza potrzeba schronienia się w bezpiecznym miejscu jest o wiele poważniejsza, wiąże się bowiem z zachowaniem wiary katolickiej w sercach ludzi, w warunkach totalnej abnegacji i niechęci narodów ziemi do Jedynej Drogi, Prawdy i Życia – do Jezusa Chrystusa naszego Pana i Króla, Jedynego Zbawiciela Ludzkości.
Konieczność zbudowania Arki Ocalenia wiąże się z powtórnym przyjściem Jezusa na ziemię, Który jak nikt inny ma moc ocalić tę resztę wierzących przed utonięciem.
Ten religijny aspekt felietonu jest też sygnałem dla zeświecczonych środowisk, ulegającym politycznym trendom, które nie mogą nie uwzględniać katastrofy grożącej tej części Ludzkości, pozostającej wprawdzie na pełnym morzu – bawiących się i tańczących na jachtach dalekomorskich, wycieczkowcach – ale znajdującej się wciąż poza dziejową siecią dróg morskich.
Na nic się zdadzą Polakom – także pozostałych Europejczykom i światowcom – czasowe wstrzymanie prawa do azylu na granicach, słoneczne Malediwy, wyspy Bora Bora i Seszele – podczas coraz dłuższych okresów urlopowych i wakacyjnych – również wola przetrwania w nieznanym terenie – sprzęt do nurkowania – podwodne eksploracje – harpuny – także komory dekompresyjne – jeżeli wnętrza ludzkie pierwej zaleje kanalizacyjny ściek.
W tych bungalowych czasach, życie w Polsce nie może ulegać bezmyślnej deformacji poglądowej, zależnej zaledwie od garstki wywrotowców lewicowych – pseudo elit ważących swoje pogańskie piwo na stopniach bałwochwalczych świątyń – w postaci międzynarodowych parlamentów i trybunałów – żywiołu komunistycznej, światowej międzynarodówki.
Precz z tym wspólnotowym jarzmem unijnych bałwochwalców, zwodzicieli, w stylu zachodnioeuropejskich rogów bawolich; precz z najdłuższym tunelem na świecie (Gotthard Base Tunnel) – u wejścia z satanistycznym rytuałem szatana baphometa – między Zurichem a Mediolanem, w Alpach szwajcarskich; precz z berlińską atrakcją turystyczną w postaci pergamońskiego Zeusa – Lucyfera.
Arka Ocalenia to Niewiasta obleczona w słońce, księżyc pod Jej stopami (Ap 12, 1-2). Polacy, jak na razie, jak turyści, tylko wchodzą do ciemnych komnat i wychodzą, pewnie też i trochę zdziwieni surowością drewna i czarnego lepidła.
Może by tak pomyśleć zawczasu, i pamiętać aby w czas zabrać ze sobą kilka dodatkowych porcji gołąbków z farszem mięsnym, tak dla pewności, gdyby z jakichś powodów podróż po bezkresie wszystkim nam się wydłużyła; i do tego może jeszcze ze dwa polskie bociany, bo u patriarchy Noego ani słowa nie ma na ich temat.
Polecamy również: Rekordowo podrobiony paszport. Oczywiście ukraiński