Miało być „po nowemu”,czyli pełna swoboda zadawania pytań premierowi, po jego wystąpieniu w sprawie działań „praworządnego” państwa przed i po powodzi. Nagłe opuszczenie sali sejmowej przez Donalda Tuska („Jest pan Wielki!”) oraz Hołownię w trakcie zadawania pytań przez posłów z PIS-u nie uszło uwadze opozycyjnych komentatorów, którzy jeszcze nie wyrazili czynnego żalu przed wodzem partii i rządu.
Sugestie opozycji, iż rządzący Polską stchórzyli przed pytaniami w sprawie odpowiedzialności premiera za skalę zniszczeń po wielkiej powodzi – postępowe media słusznie oceniły – tak zresztą jak wódz rządu i junty -jako „szczucie” na Donalda Tuska. Donald Tusk jest przecież jest nie tylko „Wielki”, ale jako „Wielki” powinien być powszechnie podziwiany - nie tylko przez wojewodę Cebulę…
Przypomnijmy więc spostrzeżenie wojewody Cebuli, które ujawnił w czasie kolejnej transmisji serialu pt. „Sztab kryzysowy”. Wojewoda Cebula, raportując premierowi sytuację powodziową, ujawnił nieznaną społeczeństwu tajemnicę, która dzięki transmisji telewizyjnej dotarła pod dachy i strzechy Narodu: Muszę to przekazać: Henryk Matysik, były wójt Kolska zwrócił się do mnie: „Przekaż panu premierowi, iż jest wielki”. Przekazuję, dziękujemy bardzo… — powiedział na sztabie kryzysowym Marek Cebula.
Zanim słowa wojewody Cebuli (który niechybnie dostanie przysłowiowego „kopa w górę”) zdołały wybrzmieć – równie istotną dla ofiar powodzi informację o miłościwie nam panującym Donaldzie Wielkim przekazał nie kto inny, jak walczący przez cały czas o wolność i demokrację - były watażka Agrounii a teraz wiceminister rolnictwa Kołodziejczak. Dodajmy, iż Kołodziejczak bawił ostatnio w krajach Azji, gdzie pouczał zacofanych ministrów rolnictwa o uprawie ziemniaków i roślin kapustnych, czym się zajmował przed objęciem teki wiceministra. Jednak wraz z powrotem Kołodziejczaka z wycieczki do Tajlandii gruchnęła wieść o zakazie importu kurczaków z Polski!!!
Wprawdzie winę za tę sytuację nie ponosi osobiście wiceminister Kołodziejczak ale tłumacz, który błędnie przetłumaczył słowa wiceministra o chorobie ziemniaków - to już kolejne słowa Kołodziejczaka, wypowiedziane tym razem w języku polskim i w pasie transmisyjnym propagandy Tuska - z pewnością dotarły do Wodza Partii i Rządu. Kołodziejczak w Radiu ZET dał bowiem odpór oskarżeniom słuchaczy Radia Zet, którzy zarzucają rządowi Donalda Tuska „niechlujstwo” i „chaos”, co miało doprowadzić do gigantycznych szkód powodziowych. Przybyły z Tajlandii na odsiecz Donaldowi były zadymiarz oświadczył: „Pewnie gdyby coś zrobić inaczej też byłoby inaczej. Gdybyśmy tak myśleli, to daleko nie zajedziemy. Polityka rządu w tym kierunku według mnie jest dobra, o ile chodzi o zarządzanie tym kryzysem. Państwo zdaje egzamin, ludzie mogą liczyć na skuteczną i dobra pomoc państwa”.
Kołodziejczak odniósł się także do słów premiera Donalda Tuska, który 13 września stwierdził, iż „prognozy nie są przesadnie alarmujące”. Kołodziejczak bezkompromisowo i z odwagą watażki Agrounii wyznał red. Rymanowskiemu, iż „Premier w tym temacie nie popełnił błędu, bo na pewno jest człowiekiem, na którego dużo osób patrzy z podziwem, między innymi ja, za to w jaki sposób zarządza tym wszystkim będąc na miejscu”.
Tymi słowami Kołodziejczak wyznaczył dodatkowy standard w kraju demokracji walczącej z prawem pod przewodem Donalda Tuska. Jak już wiadomo - każdy, kto nie zamierza stracić pracy w tym kraju powinien złożyć na ręce Bodnara - pełnomocnika Donalda Wielkiego – akt „czynnego żalu” za otrzymaną w okresie reżimu PIS-u nominację na sędziego, awans, podwyżkę czy też świadczenie. Warunkiem uznania „czynnego żalu” przez państwo Tuska będzie dobrowolne pozbycie się nominacji i awansu oraz zwrot otrzymanej w czasach PIS-u podwyżki i świadczenia na rzecz wiodącej w tym kraju partii, czyli Platformy Obywatelskiej.
Z kolei – utrzymanie stanowiska, nominacji, awansu, podwyżki i świadczenia otrzymanych w czasie, gdy Donald Tusk i junta 13 grudnia doszli do władzy - wymagać będzie wyrażenia „czynnego podziwu” dla premiera – tak jak to uczynił watażka Agrounii – dziś na stanowisku wiceministra, którego stać jest na buty za 18 tysięcy złotych. Czyli dokładnie tak samo, jak w czasach „awansu społecznego”, gdy wystarczyło mieć doświadczenie w sadzeniu kapusty i ziemniaków, by zostać ministrem.
Kołodziejczak wyrażając swój podziw dla Tuska udowodnił, iż Donald Wielki wolność słowa ma na pierwszym miejscu, a więc każdy – tak jak Kołodziejczak – może publicznie wyrazić swój podziw dla wodza partii i rządu. Nie zmienia to jednak nastawienia praworządnego państwa Tuska do mącicieli i warchołów, szczujących na Donalda Tuska!
Państwo Donalda Tuska z całą surowością zwalczać będzie – z wykorzystaniem zwartych oddziałów Milicji Platformy Obywatelskiej (MPO) – wszelkie przejawy szczucia, w oparciu o art. 172 KK: Kto przeszkadza działaniu mającemu na celu zapobieżenie niebezpieczeństwu dla życia lub zdrowia wielu osób albo mienia w wielkich rozmiarach, podlega karze więzienia od 3 miesięcy do lat 5.
P.S.: Czasem aż oczy bolą patrzeć, iż się przemęcza tak jak w peerelu nasz premier Tusk Donald – nasze Słońce Peru! Ciągle debatuje! Wszystkiego przypilnuje i jeszcze inni, niektórzy, wtykają mu szpilki. To nie ludzie – to wilki! To mówiłem ja – Kołodziejczak Michał - minister drugiej klasy. Niech żyje nam premier sto lat!