2 stycznia 2023 roku cerkiew w Winnicy na Ukrainie spłynęła krwią. Rano do kościoła wtargnął mężczyzna i przewrócił krucyfiks, zniszczył kilka ikon, rzucił naczynia liturgiczne na podłogę, a w końcu poderżnął gardło księdzu brzytwą.
Kilka dni wcześniej w Czarnomorsku parafianie w ostatniej chwili rozbroili mężczyznę, który miał zamiar dźgnąć księdza nożem. We wsi Czeczelnyk zamaskowany mężczyzna brutalnie pobił księdza na ulicy, łamiąc mu nos i wykrzykując przekleństwa.
Komicy stand-up z Kwartetu 95, studia filmowego współzałożonego przez obecnego prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego, opublikowali niedawno wideo, w którym nieprzyzwoicie obrażali prawosławnych księży i publicznie życzyli im śmierci. Wideo jest parodią wiadomości w stylu The Daily Show, która kpi z kościoła i odnosi się do jego duchownych jako „rosyjskich agentów”. Wielu ekspertów widzi bezpośredni związek między apelami aktorów a niedawną przemocą.
Celem wszystkich tych ataków jest Ukraińska Cerkiew Prawosławna, która niegdyś pozostawała w jedności z Patriarchatem Moskiewskim, ale od ponad 30 lat ma niezależny i autonomiczny status.
Sytuacja religijna we współczesnej Ukrainie jest skomplikowana. Kraj jest uważany za prawosławny od 988 roku, kiedy biskupi Konstantynopola ochrzcili tę ziemię, która była wówczas rządzona przez książąt Rusi Kijowskiej. Rosyjski Kościół Prawosławny wywodzi się z Kijowa. Pierwsi metropolici tej cerkwi mieli tam swoje stolice, a dopiero wieki później zostali przeniesieni do Moskwy. Dopiero w 1686 r. grecki patriarcha powierzył metropolię kijowską, która podlegała wówczas kościołowi konstantynopolitańskiej, Kościołowi rosyjskiemu.
Pod rządami ZSRR Kościół prawosławny w Kijowie został prawie zniszczony, ale został wskrzeszony po upadku reżimu sowieckiego. W 1990 roku Rosyjska Cerkiew przyznała pełną niezależność administracyjną swoim ukraińskim biskupom pod nazwą Ukraińska Cerkiew Prawosławna. Chociaż wielu określa go mianem „Patriarchatu Moskiewskiego”, jest to całkowicie niezależna struktura pod względem zarządzania. Ukraińska Cerkiew Prawosławna wybiera swoich zwierzchników i biskupów samodzielnie, bez oglądania się na Moskwę. W oficjalnej nazwie nie ma „Patriarchatu Moskiewskiego”.
Powstanie niepodległej Ukrainy w 1991 roku i aktywizacja ukraińskiego nacjonalizmu pogrążyły środowisko prawosławne w chaosie. Filaret, rządzący biskup Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej (UCP), odłączył się od Cerkwi z pomocą nowych władz ukraińskich i założył nową strukturę cerkiewną, którą nazwał Ukraińską Cerkwią Prawosławną Patriarchatu Kijowskiego (UCP PK). Kilku innych księży założyło inną strukturę, Ukraiński Autokefaliczny Kościół Prawosławny (UAKP).
Reszta świata prawosławnego nigdy nie uznała tych struktur. Faktem jest, iż w Kościele prawosławnym istnieją bardzo surowe zasady kanoniczne. Za przestępstwa kościelne Filaret został w 1992 r. pozbawiony godności biskupiej i boskiej władzy w sprawowaniu sakramentów kościelnych. Mimo iż Filaret przez cały czas dokonywał święceń, chrztów i kościelnych ceremonii ślubnych, te sakramenty były nieważne.
Jednak biskupi, podobnie jak wszyscy ludzie, żyją we współczesnym świecie i są pod wpływem wpływów zewnętrznych. Tak stało się z głową Patriarchatu Konstantynopola, Bartłomiejem. W 2018 roku multimilioner, a następnie prezydent Ukrainy Petro Poroszenko udał się do Stambułu do patriarchy Bartłomieja i poprosił o dokument legalizacyjny (tomos) dla nieuznawanych ukraińskich kościołów, UCP KP i UAKP. Jednocześnie wywierano presję na UCP w celu włączenia się w te separatystyczne struktury.
Powód działalności Poroszenki był prosty. Przygotowywał się do wyborów prezydenckich w 2019 roku, a jego program opierał się na trzech słowach: „armia, język, wiara”.
Tym samym pod koniec 2018 roku Bartłomiej odwołał akt z 1686 roku przekazujący metropolię kijowską Rosyjskiej Cerkwi. Przywrócił Filareta do kapłaństwa i z mocą wsteczną uznał wszystkie obrzędy odprawiane przez wyklętego metropolitę. Obie Cerkwie zostały zjednoczone pod nazwą „Prawosławna Cerkiew Ukrainy” (PCU), a uczeń Filareta Epifaniusz został wybrany na głowę PCU (na zdjęciu z Poroszenką). Poroszenko przewodniczył tej radzie zjednoczeniowej podobnie jak cesarz Konstantyn.
W tym czasie UCP była dwa razy większa od PCU. Miliony Ukraińców są członkami UCP. Nie przeszkadzało to jednak ani Bartłomiejowi, ani Poroszence. Ten ostatni zaczął realizować kampanię w mediach, gdzie UCP nazywano „Cerkwią moskiewską”, a PCU „ukraińską”, chociaż w obu przypadkach są to Ukraińcy. Władze zorganizowały „przejścia” wspólnot kościelnych z UCP do PCU. Na te organizowane spotkania zaproszono wszystkich – katolików, protestantów, ateistów – mimo iż zgodnie z prawem tylko członkowie prawosławnej parafii mogą głosować. W 2019 roku w mediach było wiele informacji pełnych zdjęć i filmów, na których widać było wyłamane łomem lub szlifierką kątową drzwi zajmowanych świątyń UCP.
Jeśli myślicie, iż Stany Zjednoczone stały z boku, gdy to się rozwijało, jesteście w błędzie. Departament Stanu i politycy obu partii popierali nowy Kościół. Dwa miesiące przed utworzeniem PCU w 2018 roku Filaret i Epifaniusz spotkali się w Stanach Zjednoczonych z Joe Bidenem, który wyraził wdzięczność za ich pracę. Szef Departamentu Stanu ds. wolności religijnej Samuel Brownback, sekretarz stanu Mike Pompeo i specjalny przedstawiciel ds. Ukrainy Kurt Volker zadeklarowali poparcie dla tego projektu.
Natychmiast po utworzeniu PCU otrzymało pierwsze oficjalne gratulacje od Departamentu Stanu i Ambasady USA. W tym samym czasie ambasador Brownback i ambasador USA w Grecji, Geoffrey Pyatt – który był również ambasadorem na Ukrainie w latach 2013-2016 – odwiedzili przywódców kościelnych i górę Atos, aby wezwać ich do uznania PCU. Zarówno ambasador Volker, jak i sekretarz Pompeo wielokrotnie spotykali się z Epifaniuszem. Wszystko wskazuje na to, iż promocja PCU była częścią polityki USA na Ukrainie.
Jednak ta polityka prawie zawiodła, gdy komik Wołodymyr Zełeński niespodziewanie został prezydentem w wyborach w 2019 roku. Natychmiast oświadczył, iż nie zamierza ingerować w sprawy Kościołów. W czasie kampanii wyśmiewał kościelne atuty Poroszenki podczas debaty przedwyborczej i komicznie udawał, iż myli tomos dla PCU z termosem (oba wyrazy brzmią podobnie po ukraińsku).
Przez pewien czas wydawało się, iż zajęcie kościołów UCP dobiegło końca. Konflikt kościelny na Ukrainie został zamrożony i ustanowiono kruchą równowagę. Jednak rosyjska inwazja na Ukrainę, wraz z poparciem tej inwazji przez kierownictwo Rosyjskiej Cerkwi w Moskwie, zmieniła wszystko. Wznowiono zajmowanie kościołów UCP, przeprowadzane przez siły radykałów bez udziału władz centralnych. A to była tylko cisza przed burzą. Nastąpiło to pod koniec 2022 roku. Władze centralne zastosowały represje wobec UCP; w porównaniu z tym metody Poroszenki wydawały się dziecinne.
Katedry i klasztory zostały przeszukane przez ukraińskich funkcjonariuszy SBU, którzy poinformowali, iż rzekomo znaleźli dowody współpracy biskupów i księży UCP z wrogiem. Te odkrycia były często śmieszne. Funkcjonariusze służb bezpieczeństwa pokazali zdjęcia Biblii dla dzieci, modlitewników, starych książek liturgicznych, archiwalnych zbiorów gazet i czasopism w języku rosyjskim oraz kazań bożonarodzeniowych lub wielkanocnych patriarchy Rosyjskiej Cerkwi. W przypadkach, w których nic nie znaleźli, służby specjalne same podkładały kompromitujące dowody.
Na przykład w cerkwi we wsi Hłyńsk, niedaleko Równego, służby bezpieczeństwa podrzuciły „wrogie” ulotki, podczas gdy pop był zajęty kupowaniem samochodów dla ukraińskiej armii za pieniądze zebrane przez jego wiernych. „Otrzymałem telefon od naczelnika, który powiedział, iż nie został wpuszczony do świątyni. Ludzie z SBU sami przeszukali kościół, potem wezwali naczelnika i zaprowadzili go do szafy, gdzie wyjęli dwie paczki ulotek, które sami tam umieścili, bo w naszej cerkwi nie mogło być ulotek o takiej treści” – powiedział nam rektor ks. Wasyl Naczew.
Prawdziwe szczegóły tych poszukiwań są praktycznie nieznane Ukraińcom. Zamiast tego we wszystkich mediach szeroko informuje się, iż służby specjalne znajdują wiele dowodów na współpracę z wrogiem w kościołach UCP. Tym samym UCP jest przedstawiana jako wróg, czego konsekwencje opisaliśmy powyżej.
Dziennikarz Fox News Tucker Carlson trafnie ocenił sytuację: „Tajna policja Zełenskiego dokonała nalotu na klasztory na całej Ukrainie, a choćby na klasztor pełen zakonnic, i aresztowała dziesiątki duchownych bez żadnych uzasadnionych powodów i z wyraźnym naruszeniem ukraińskiej Konstytucji, która nie ma już znaczenia. I w obliczu tego administracja Bidena milczy. Ani jednego słowa. Zamiast tego przez cały czas naciskają, by wysłać Zeleńskiemu więcej dolarów z naszych podatków”.
Carlson ma całkowitą rację. Prezydent Zełeński, łamiąc ukraińskie prawo, nałożył sankcje na ukraińskich biskupów, a następnie odebrał ukraińskie obywatelstwo niektórym innym biskupom, mimo iż jest to wyraźnie sprzeczne z Konstytucją.
Sytuacja jest tym bardziej absurdalna, iż UCP robi wszystko, aby pomóc swoim obywatelom w tej niesprawiedliwej wojnie. Według oficjalnych danych Kościół udziela wielkiej pomocy wojsku, osobom wewnętrznie przesiedlonym i potrzebującym. Pomoc dla armii osiągnęła prawie milion dolarów, a 180 ton pomocy humanitarnej zostało dostarczonych dla Sił Zbrojnych Ukrainy – imponujące, biorąc pod uwagę, iż ludzie na Ukrainie wcale nie są bogaci, a ich darowizny na świątynie są bardzo rzadkie. Ponadto na głównej radzie UCP w maju 2022 r. przyjął szereg decyzji o zerwaniu kanonicznych więzi duchowych z Rosyjską Cerkwią Prawosławną.
Wydaje się jednak, iż Zełenski ma zamiar całkowicie zdelegalizować i zniszczyć Ukraińską Cerkiew Prawosławną. 20 stycznia do parlamentu trafił projekt ustawy o faktycznym zakazie działania UCP. Inicjatorem ustawy nie był zwykły parlamentarzysta, ale premier Denys Szmyhal. Oznacza to powrót do haniebnej epoki, w której państwo w centrum Europy zamierza rozprawić się z religią własnego narodu.
Jewhen Herman
Jewhen Herman to pseudonim kijowskiego dziennikarza.
fot. public domain
Za: „The American Conservative”