Feministki przekonują, iż średnia różnica płac jakie otrzymują mężczyźni i kobiety to nie wynik różnorodności zawodów i urlopów związanych z wychowawczym zadaniem, ale kwestia dyskryminacji. Narrację tę za dobrą monetę bierze Główny Inspektor Pracy Marcin Stanecki. Urzędnik wyznał w rozmowie z Polską Agencją Prasową, iż jest zwolennikiem interwencji państwa w tej sprawie i przymusowego zrównania wypłat.
W rozmowie z PAP Staneckiego zapytano, kiedy unijna dyrektywa o równości płac wejdzie w życie w naszym kraju. – Wdrażanie unijnych dyrektyw nie jest prostym zadaniem, dlatego Państwowa Inspekcja Pracy chce się podzielić swoimi doświadczeniami, być przydatna. Osobiście zgłosiłem udział w pracach zespołu, który będzie pracował nad wdrożeniem tej dyrektywy – odpowiadał.
Jak wyjaśniał szef Inspekcji Pracy w dokumencie chodzi o to, „żeby mężczyzna i kobieta za jednakową pracę, która przynosi takie same efekty, dostawali wynagrodzenie tej samej wysokości, żeby nie było różnic płacowych z tego powodu, iż ja jestem mężczyzną, a pani kobietą. Przy czym przez cały czas takie czynniki, jak kwalifikacje, umiejętności, wiedza i doświadczenie będą brane pod uwagę”.
W myśl przepisów przedsiębiorcy zmuszeni będą do składania raportów do inspekcji, która sprawdzi, czy stosują się oni do feministycznego wymogu. – Jestem przekonany, iż to będzie nasze nowe zadanie. Już dzisiaj mamy skargi dotyczące dyskryminacji, w tym płacowej, nie jest to jednak duża liczba – ok. 3 proc. wszystkich skarg wpływających do PIP – mówił Stanecki. Jego zdaniem wprowadzenie „antydyskryminacyjnych” przepisów „będzie korzystną zmianą dla wielu osób, np. tych, które biorą udział w rekrutacji. Będą wiedziały, jakie widełki płacowe oferuje pracodawca, czy są zainteresowane taką ofertą. Będzie to także korzystne dla pracodawców, gdyż nie będą tracili czasu i środków na rozmowy rekrutacyjne, które do niczego nie prowadzą”.
„Wdrożenie tej dyrektywy oznacza nałożenie kolejnego biurokratycznego obowiązku na przedsiębiorców, więc nie będą pewnie szczęśliwi”, zwracała uwagę prowadząca rozmowę Mira Suchodolska. W odpowiedzi Stanecki zachęcał, by zwracać uwagę na „pozytywy” i na podstawie prywatnego doświadczenia przekonywał, iż kobiety są gorzej traktowane przez pracodawców. – Moim zdaniem sytuacja kobiet na rynku pracy jest zdecydowanie trudniejsza niż mężczyzn. Opowiem historię ze swojego życia: wiele lat temu wpadłem na pomysł, żeby zostać asystentem sędziego. Taki sam pomysł miała moja żona, która długo się przygotowywała do rozmowy rekrutacyjnej, była świetnie przygotowana merytorycznie i tak też zaprezentowała się w jej trakcie. Ja opowiadałem różne historie, niekoniecznie związane z pytaniem, więc byłem pewien, iż zostanie wybrana moja żona. Okazało się, iż nie, to ja dostałem szczęśliwy los. Kiedy podczas kolejnej rozmowy zapytałem pana sędziego, dlaczego tak się stało, odpowiedział: bo jest pan facetem. I faktycznie, byłem jedynym mężczyzną spośród piątki osób kandydujących na to stanowisko – relacjonował szef Inspekcji. Nie zdecydował się na chwilę refleksji na zrozumiałych względach, dla których jego potencjalnemu pracodawcy mogło zależeć na tym, by zatrudnić sekretarza, a nie sekretarkę…
Podczas wywiadu Stanecki wyznał również, iż jego „pasją” jest walka o uszczelnienie płacy minimalnej. – Od lat walczę o to, żeby płaca minimalna była płacą zasadniczą. w tej chwili płaca minimalna w Polsce wynosi 4300 zł brutto, co nie znaczy, iż pracownik może tyle dostać jako wynagrodzenie zasadnicze. Kwotę, jaką wpisze w rubryce „wynagrodzenie podstawowe” pracodawca, ogranicza tylko jego fantazja. jeżeli zechce, może w nią wpisać jeden złoty, dwa albo dziesięć. Jest to możliwe, bo na wynagrodzenie minimalne składa się wiele składników. Np. pracodawca może dać dodatkowo pani premię za to, iż skończyła pani kurs jogi. W ten sposób uzupełniłby różnicę między wynagrodzeniem podstawowym a minimalnym – skarżył się urzędnik.
– Teraz, korzystając z tego, iż musimy zmienić ustawę o wynagrodzeniu minimalnym, gdyż wymaga tego od nas UE, powstał pomysł, żeby to minimalne wynagrodzenie było wynagrodzeniem zasadniczym i żeby do niego nie wliczać nagród i premii. jeżeli się to uda, udowodnimy, iż jesteśmy europejskim krajem XXI w – dodawał.
(PAP)/oprac. FA