„Zapad”, straszak na NATO

polska-zbrojna.pl 2 часы назад

Ograniczona skala manewrów i odsunięcie ich od zachodniej granicy – takie zapowiedzi na temat zbliżających się manewrów „Zapad” mają uspokoić Zachód. Deklaracje dotyczące ćwiczeń, jednych z największych i najważniejszych przedsięwzięć wojskowych Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej i Białorusi, słychać głównie z Mińska. Białoruś – dziś już faktyczne przedłużenie Rosji – wobec zaangażowania rosyjskiej armii na Ukrainie prawdopodobnie weźmie na siebie ciężar przeprowadzenia głównej części „Zapadu”, który mimo deeskalujących zapewnień przez cały czas stanowi formę wywierania presji, zwłaszcza na Europę Środkowo-Wschodnią.

Rosyjsko-białoruskie ćwiczenia pod kryptonimem „Zapad” (z ros. Zachód) realizowane są co cztery lata począwszy od 2009 roku. Uznaje się je, nie bez racji zresztą, za element nacisku polityczno-wojskowego na kraje Sojuszu Północnoatlantyckiego, głównie Polskę i państwa bałtyckie, ale także Ukrainę. Ćwiczenia odbywające się zwykle we wrześniu mają ograniczony liczebnie charakter, ale towarzyszy im szereg innych, równoległych przedsięwzięć, w ramach których zaangażowanych jest łącznie choćby ponad 100 tys. żołnierzy. Jest to skala przekraczająca liczebność sił zbrojnych większości państw europejskiej części NATO, co samo przez siebie stanowi poważne potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa poszczególnych państw członkowskich, jak i całego NATO.

Ale to niejedyny argument, który sprawia, iż rosyjsko-białoruskie manewry wywołują coraz więcej emocji. Postrzeganie ich znaczenia zmieniło się po 2017 roku. Okazało się bowiem, iż zorganizowane wówczas ćwiczenia posłużyły Rosji do przetrenowania przerzutu swych sił z centralnej i wschodniej części kraju do obwodów zachodnich. Wiele jednostek wojskowych, które trafiły wówczas na wskazane miejsce, znalazło się w tych samych punktach cztery lata później, podczas „Zapadu-21”. Jednak już nie w celu odbycia szkolenia, ale by zająć pozycje wyjściowe do działań ofensywnych w czasie pełnoskalowej wojny z Ukrainą. Proces przerzutu sił do kolejnego „Zapadu” trwał przez większość 2021 roku, faktycznie do początku lutego 2022 roku, czyli wybuchu pełnoskalowej wojny z Ukrainą.

REKLAMA

Mniejsze możliwości vs. polityczne zamówienia

Trwająca od lutego 2022 roku wojna rosyjsko-ukraińska spowodowała znaczne straty w rosyjskiej armii, zarówno ludzkie, jak i sprzętowe. Liczba rosyjskich ofiar konfliktu przekroczyła w czerwcu 2025 roku 1 mln – zabitych, rannych, zaginionych i jeńców. Nie jest jasne, jaki procent z tego stanowią zabici i ciężko ranni, jednak prawdopodobnie jest on znaczny (i to znacząco większy niż po stronie ukraińskiej, co wynika ze stanu medycyny pola walki i opieki medycznej nad rannymi po stronie rosyjskiej). Jedno wiadomo na pewno, iż są to straty, jakich rosyjska armia nie poniosła od czasu II wojny światowej i będą one miały poważny wpływ na obniżenie rosyjskich zdolności wojskowych w ciągu najbliższych kilku lat lub dłużej. Co nie oznacza, iż Moskwa jest skłonna zrezygnować z wykorzystania instrumentów militarnych do realizacji swojej polityki zewnętrznej, zwłaszcza wobec państw NATO.

Istotną rolę z punktu widzenia rosyjskiej geostrategii zajmuje Białoruś. Państwo rządzone przez Alaksandra Łukaszenkę ma w tej chwili mocno ograniczoną samodzielność, zwłaszcza w polityce międzynarodowej – szczególnie w porównaniu do sytuacji z 2017 roku (istotne zmiany, jakie pogorszyły pozycję Łukaszenki wobec Putina nastąpiły na skutek protestów z 2020 roku). Dotyczy to także sfery wojskowej – powiązania pomiędzy siłami zbrojnymi obu państw są mocno rozbudowane, a wobec obowiązujących porozumień dwustronnych, Federacja Rosyjska ma niemal pełną swobodę realizowania dowolnych przedsięwzięć militarnych na terytorium Białorusi, także jeżeli chodzi o działania związane z wykorzystaniem broni nuklearnej. Na Białorusi powstały już obiekty, które mają służyć magazynowaniu taktycznej broni nuklearnej, jaka pozostaje w dyspozycji SZFR i teoretycznie mogłaby zostać użyta w konflikcie zbrojnym z krajami NATO. I choć prawdopodobnie taka broń nie jest jak na razie na Białorusi składowana, to już same informacje o planach jej zlokalizowania zwiększyły poziom napięcia w regionie, mimo iż tak naprawdę lokalizacja podobnych instalacji na Białorusi kilka zmienia z wojskowego punktu widzenia (analogiczne magazyny znajdują się w obwodzie kaliningradzkim i są lub mają być modernizowane).

Jak na razie nie jest jasne, czy i jakie nowe typy uzbrojenia pojawią się na ćwiczeniach „Zapad-25”. Można jednak założyć z dużą dozą prawdopodobieństwa, iż pomimo wszystkich ograniczeń strona rosyjska będzie dążyć do zademonstrowania swoich możliwości ofensywnych, choćby w kilku istotnych obszarach. prawdopodobnie będą to m.in. zdolności wojsk rakietowych szczebla taktyczno-operacyjnego, które odgrywają istotną rolę w wojnie z Ukrainą. Ćwiczyć będą więc prawdopodobnie formacje wyposażone w zestawy rakietowe Iskander-M i Iskander-K. Nie można wykluczyć także obecności rosyjskich zestawów rakietowych Oresznik – nowy system tego typu opracowany przez Rosjan został już co najmniej raz użyty przeciwko celom w Ukrainie. Zarówno Iskandery, jak i Oresznik w teorii mają zdolności przenoszenia taktycznych głowic nuklearnych – przećwiczenie procedur z tym związanych może również być częścią zbliżających się manewrów. Innym istotnym elementem będzie użycie bezzałogowców różnych typów – od obserwacyjnych po drony uderzeniowe. Prawdopodobnie na tegorocznym Zapadzie pojawią się także jednostki białoruskie wyposażone we własne zestawy rakietowe Polonez (w jednym z wariantów testowanych jeszcze w 2017 roku mogą one atakować cele odległe choćby o 300 km).

Mińsk ze wsparciem

Białoruś i jej armia (obecnie rozbudowywana z około 45 tys. do docelowo około 100 tys.) pełni istotną rolę podczas ćwiczeń „Zapad”, zwłaszcza tegorocznej edycji. Wobec zaangażowania rosyjskiej armii w działania w Ukrainie, prawdopodobnie to właśnie jednostki białoruskie wezmą na siebie główną część przedsięwzięć, związanych z realizacją „Zapadu-25”. Biorąc pod uwagę czynniki polityczne, gospodarcze i społeczne, jak również wzrastającą zależność Mińska od Moskwy, należy zakładać, iż Siły Zbrojne Białorusi włącznie z infrastrukturą stają się de facto częścią SZFR, a co najmniej mogą zostać tak wykorzystane w przypadku otwartego konfliktu zbrojnego. Analogiczna sytuacja dotyczy zresztą kryzysu migracyjnego i wykorzystania Białorusi, jej terytorium oraz służb bezpieczeństwa do presji migracyjnej na Polskę i Litwę.

Bez paniki, ale…

Jasnym jest, iż dopóki rosyjska armia pozostaje zaangażowana w wojnę z Ukrainą, prawdopodobieństwo agresji i wojny z Sojuszem Północnoatlantyckim pozostaje stosunkowo niewielkie. Co nie oznacza, iż Rosja nie posiada takich planów i nie ćwiczy podobnych scenariuszy, a manewry „Zapad” są jednym z najważniejszych, jeżeli nie najważniejszym elementem przygotowań rosyjskiej armii do wojny z krajami NATO. Jednak wiele na to wskazuje, iż tegoroczne ćwiczenia będą jednymi ze spokojniejszych z punktu widzenia potencjalnych zagrożeń dla państw naszego regionu. Przedstawiciele strony białoruskiej ogłosili, iż mają one się odbyć w większym oddaleniu od granic Polski i Litwy, tak by nie prowokować dodatkowych napięć. Za element obniżania politycznego napięcia na linii z Zachodem można uznać również ułaskawienia więźniów politycznych na Białorusi, do których doszło kilka tygodni temu.

Dlaczego? Bo Moskwa w tej chwili nie potrzebuje dodatkowych problemów ani dodatkowej presji sankcyjnej w związku z trudną sytuacją na froncie walki z Ukrainą. A Białoruś pozostaje instrumentem w rękach Kremla, wykorzystywanym zarówno do politycznych rozgrywek z Zachodem, jak i bezpośrednio do działań agresywnych. Zwiększająca się zależność Mińska od Moskwy będzie istotnym problemem dla wszystkich państw sąsiednich. O ile prawdopodobieństwo wybuchu pełnoskalowej wojny z NATO, choćby po wygaśnięciu lub zamrożeniu konfliktu w Ukrainie jest niewielkie, to jak najbardziej możliwe i prawdopodobne jest pojawienie się zagrożeń o mniej oczywistym charakterze: presji migracyjnej na granice, incydentów wojskowych (np. związanych z naruszaniem przestrzeni powietrznej) czy działań hybrydowych, realizowanych przez grupy zbliżone do dywersyjnych i/lub terrorystycznych.

Napięcia na granicy z Białorusią, która jest już dziś faktycznie geograficznym przedłużeniem Federacji Rosyjskiej oraz w okolicy tzw. przesmyku suwalskiego czy w krajach bałtyckich będą stałym elementem naszej codzienności. Nie powinno to jednak skłaniać do podejścia rutynowego, ale raczej do zintensyfikowania przygotowań obronnych.

dr Dariusz Materniak redaktor naczelny Portalu Polsko-Ukraińskiego polukr.net
Читать всю статью