Pod koniec lutego 2023 roku chiński MSZ opublikował 12 punktów dotyczących kwestii wojny rosyjsko-ukraińskiej. Zostało to przedstawione w mediach jako plan pokojowy w wojnie na Ukrainie, choć tak naprawdę należy to uznać za przedstawienie chińskiego stanowiska wobec trwającego konfliktu. Zawarte w nim punkty wydają się jasno precyzować wroga numer 1 dla Chińczyków, którym wcale nie są Stany Zjednoczone… Precyzują także cel chińskiej polityki zagranicznej w kontekście wizji ładu międzynarodowego. Stanowisko chińskiego MSZ rzeczywiście można traktować jako plan pokojowy, ale nie dla wojny na Ukrainie, a dla całego świata.
Przede wszystkim jednak wskazać należy, iż kontekst całości „planu pokojowego” jest dość oczywisty. Chińczycy w dość jasny sposób komunikują, iż ich największym wrogiem jest… Wojna. Sama w sobie. I nic dziwnego, bowiem nic tak nie szkodzi chińskim: gospodarce i interesom, jak konflikt zbrojny, który prowadzi do dezintegracji ładu międzynarodowego. Wojna, która dzieli świat na dwa bloki, co przekłada się nie tylko na płaszczyzny militarną i polityczną, ale przede wszystkim ekonomiczną. W odpowiedzi na inwazję na Ukrainę, Zachód rozpoczął gospodarczą wojnę z Federacją Rosyjska. To prowadzi do zrywania łańcuchów dostaw, ograniczania opcji dotyczących transportu towarów, a jednocześnie utrudnia państwom trzecim współpracę z Rosją.
Jednocześnie obie strony (Zachód i Rosja) walczą na płaszczyźnie energetycznej, co z kolei uderza w zachodnie gospodarki, pogłębia i napędza sytuację kryzysową, a to wszystko jest powodem malejącej konsumpcji. Konsumpcji Zachodu, na której Chiny zbudowały swoją potęgę gospodarczą. Chiny żywiły się i wciąż żywią na eksporcie do USA i Unii Europejskiej. Trwająca wojna – wywierająca negatywny wpływ na sytuację ekonomiczną świata – psuje Chińczykom interesy.
Dlatego chiński „plan pokojowy” jest de facto publicznym oświadczeniem, iż Chiny zamierzają rozpocząć walkę o światowy pokój. Fakt, iż w tej sprawie Przewodniczący Chin Xi Jinping pojechał w pierwszej kolejności do Moskwy, powinno dać Putinowi do myślenia. Ponieważ, jeśli Chińczycy zaczną walczyć o pokój na świecie, to w Rosji może nie pozostać kamień a kamieniu. Zwłaszcza, iż to Rosjanie są tymi, którzy wojnę rozpoczęli. W mojej ocenie oczywistym jest, iż Chiny wysłały Rosji komunikat ostrzegawczy. Tak należy traktować treść 12 punktów, których realizacja oznaczałaby klęskę Federacji Rosyjskiej na Ukrainie. Putin doszedł najwyraźniej do podobnych wniosków i natychmiast zaprosił Xi Jinpinga do Moskwy w dniach 20-23 marca. By przekonać chińskiego lidera do rosyjskiego punktu widzenia. I kupić sobie jego przychylność.
12 punktów przeciwko Putinowi
Treść przedmiotowego oświadczenia chińskiego MSZ zawiera szereg niekorzystnych – z punktu widzenia Rosji – zapisów. Na początku jest tam mowa o suwerenności oraz integralności terytorialnej wszystkich państw. Nie ulega przecież wątpliwości, iż Rosja naruszyła integralność terytorialną Ukrainy.
W drugim punkcie stwierdzono, iż bezpieczeństwo jednego kraju nie powinno być realizowane kosztem innych… Takie sformułowanie uderza z kolei w rosyjską narrację, wg której Rosjanie zostali zmuszeni do inwazji z uwagi na zagrożenie ze strony NATO. Mowa jest również o tym, iż bezpieczeństwo regionu nie powinno być osiągane przez rozszerzanie bloków militarnych, co z kolei odnosi się do NATO i ewentualnego poszerzania Paktu o Ukrainę. Jednocześnie Chińczycy wyrazili w tym punkcie jasny sprzeciw wobec rozwiązywania choćby skomplikowanych problemów działaniami militarnymi.
Następnie Chińczycy perswadują, iż jedyną sensowną opcją jest deeskalacja prowadząca do rozpoczęcia rozmów, wstrzymania walk i zakończenia konfliktu. W kolejnych punktach zwracają uwagę na prawo międzynarodowe dotyczące prowadzenia konfliktu i traktowania jeńców, a także prawa człowieka oraz kwestie humanitarne. Są to uwagi, które niewątpliwie można uznać za próbę przypodobania się Zachodowi.
Jednocześnie w dalszej części Chińczycy przestrzegają przed atakowaniem elektrowni jądrowych oraz eskalacją napięcia poprzez grożenie bronią jądrową. Nawołują do ułatwiania eksportu ukraińskich zbóż. Co znów odnosi się do działań rosyjskich, a nie zachodnich.
Dopiero w 10 punkcie Chińczycy nawołują do zdjęcia jednostronnych sankcji. Co z kolei można odczytywać jako wsparcie dla Rosji, ale należy pamiętać, iż Chiny również stoją pod amerykańską presją wywieraną cłami i różnymi regulacjami dotyczącymi technologii i produkcji.
W 11 punkcie strona Chińska uzasadniła, dlaczego uważa iż wszystkie poprzednie tezy są istotne. Otóż chodzi o utrzymanie stabilności łańcuchów przemysłowych i dostaw… Zdaniem Chińczyków priorytetem jest złagodzenie skutków kryzysu oraz zaprzestanie używania mechanizmów prawno-ekonomiczno-finansowych jako narzędzia politycznego w relacjach międzynarodowych. Na koniec stwierdzono, iż ważnym aspektem jest program powojennej odbudowy.
Podsumowując całość można sobie wyobrazić sytuację, jak Władimir Putin czyta chińskie oświadczenie, blednie i prosi o szklankę wody. Po pierwszym szoku, bierze telefon i wykręca numer do Xi Jinpinga. Namawia go na przyśpieszenie wizyty w Moskwie oraz zapowiada huczne przyjęcie w dobrej atmosferze. Następnie zwołuje naradę ministrów i nakazuje im przygotować ofertę dla Chińczyków. Tak to mogło z grubsza wyglądać.
Oczywiście 12 punktowe oświadczenie nie jest całkowicie jednoznaczne. Kontrowersje – z ukraińskiego punktu widzenia – budzi pomysł zawieszenia broni i rozpoczęcia rozmów pokojowych między Rosją i Ukrainą. Bowiem konsekwencją tego byłoby utrzymanie przez Rosjan już zdobytych terytoriów. Groziłoby to również zamrożeniem – a nie zakończeniem – konfliktu, na co wskazują Amerykanie. Należy jednak pamiętać, iż tego rodzaju scenariusz jest również niekorzystny z perspektywy Moskwy. Uzyskanie skrawka ukraińskiego terytorium w żaden sposób nie polepszyłoby bowiem pozycji Putina względem Zachodu. Rosja nie zyskałaby dogodnej pozycji do stawiania warunków NATO czy Unii Europejskiej. Nie przejęłaby kontroli nad Ukrainą. Jej sytuacja polityczna i gospodarcza byłaby zdecydowanie gorsza niż przed 24 lutego 2022 roku. Wiarygodność Putina by nie wzrosła, a Europa nie wróciłaby już na ścieżkę uzależniania się od rosyjskich dostaw surowców energetycznych. Rosja bezpowrotnie straciła możliwość używania szantażu energetycznego względem państw Europy. choćby Niemcy zbudowały terminale LNG.
Tymczasem jeżeli Putin nie osiągnie definitywnego zwycięstwa na Ukrainie, to jego pozycja wobec Zachodu będzie słaba jak nigdy dotąd. I o to Chińczykom chodzi. Bowiem Rosja nie mogąca narzucić swoich warunków wobec Zachodu, to Rosja, która nie będzie również chętna do przyjmowania warunków narzucanych przez NATO i UE. Taka Rosja byłaby bardziej skłonna współpracować z Chinami. Oczywiście na chińskich warunkach.
Reasumując, chiński plan pokojowy jest w zasadzie nie do zaakceptowania dla Moskwy. Putin walczy z Ukraina po to, by uzyskać od Zachodu konkretne korzyści. Dlaczego? Ponieważ potrzebuje między innymi wzmocnić swoją pozycję względem… Chin. By Pekin traktował Moskwę jako równorzędnego partnera, a nie dojną krowę. Rosjanie potrzebują zachodnich technologii – w tym militarnych – by utrzymać się w wyścigu zbrojeń na dłuższą metę. Wiedzą, iż Chińczycy im takich technologii nie przekażą. Po pierwsze, część chińskich technologii została rozwinięta z tych pochodzących z Rosji. Tak więc na tych płaszczyznach, Rosjanie nie zrobią skoku technologicznego w oparciu o współpracę z Chinami. Po drugie, Chińczycy nie dzielą się własnymi odkryciami. Pilnie strzegą know-how i nie pozwalają, by uciekało ono na zewnątrz. Zgoda na chińską koncepcję pokojową oznaczałaby, iż kosztowna operacja przeciwko Ukrainie trwająca od 2014 roku poszłaby na marne. W 2012 roku Władimir Putin posiadał wszystko, włącznie z niezależnością Rosji oraz realizowaną koncepcją EuroRosji od Władywostoku po Lizbonę. Wówczas to zerwał reset z USA i zalicytował wyżej, co opisywałem szerzej w książce oraz m.in. w artykule pt.: „Federacja Rosyjska już przegrała – pytanie ile szkód zdoła jeszcze wyrządzić?”.
Jeśli efektem całej tej awantury miałoby być sprowadzenie Rosji do roli wasala Chin, oznaczałoby to wszystko kompletną katastrofę polityki Władimira Putina. Putina, który jednocześnie przegrałby de facto wojnę na Ukrainę. To mogłoby oznaczać jego koniec, a koniec autokratów i dyktatorów często wiąże się również z końcem definitywnym.
Gra na remis
Skoro więc Putin prowadzi wojnę na Ukrainie by podyktować Zachodowi takie warunki, które wzmocnią Rosję wobec Chin, to dlaczego Chińczycy mieliby wspierać Rosjan w konflikcie? Z punktu widzenia Pekinu remis jest w tej chwili najbardziej korzystny. Pokój dałby nadzieję na powrót do koncepcji Nowego Lądowego Szlaku z nitką przez Rosję i choćby Ukrainę. Normalizacja stosunków na arenie międzynarodowej oraz brak podziałów na bloki militarno-polityczne wspierałyby system handlu światowego. Rosja, która by nie wygrała wojny, byłaby słaba i podatna na wpływy Chin. Zachód, który by Rosji jednoznacznie nie pokonał, musiałby się liczyć z politycznym blokiem rosyjsko-chińskim pod przewodnictwem Pekinu. Tak zamrożenie konfliktu jest w interesie Chińskiej Republiki Ludowej. I tylko w jej interesie. Ponieważ taki scenariusz nie byłby korzystny również ani dla Ukrainy ani dla Zachodu – z przyczyn, których tutaj chyba tłumaczyć nie trzeba.
Warto również zwrócić uwagę na wypowiedź Xi Jinpinga w czasie wizyty w Moskwie w dniach 20-23 marca 2023 roku. Chiński Przewodniczący stwierdził, że: „nasze dwa kraje skonsolidowały i rozwinęły stosunki dwustronne na zasadzie braku sojuszy, braku konfrontacji i unikania ataków na jakąkolwiek stronę trzecią”. To zdanie posiada swoją wagę, bowiem przypomina Putinowi, iż budowanie przez Rosję dobrych relacji z Chinami odbywało się dotychczas między innymi dlatego, iż Rosja nie atakowała państw trzecich. Oczywiście z tym „nie atakowaniem” kwestia jest dyskusyjna, natomiast wydźwięk – w mojej ocenie – jest taki, iż Chińczycy budowali i chcą budować relacje z Rosją, która nie będzie wszczynała niepotrzebnych i szkodzących chińskim interesom awantur. Rywalizacja amerykańsko-rosyjska jest Chińczykom na rękę, ale wojna już nie. Nawet, jeżeli Xi znał i akceptował rosyjski plan trzydniowej „specjalnej operacji” na Ukrainie (a pewnie tak było), to z pewnością nie jest zadowolony z faktu, iż ta operacja trwa już ponad rok i staje się poważnym problemem dla światowego ładu gospodarczego.
Aktywizacja Chin
Nie można nie dostrzec, iż Chińczycy rozpoczęli aktywnie działać w zakresie stabilizowania regionów i wyciszania sporów w miejscach, w których są posadowione ich interesy. Dotychczas byli określani jako freeriderzy, którzy nie brali odpowiedzialności za system, który dawał im zarabiać. Natomiast w ostatnich tygodniach wzięli czynny udział w negocjacjach między Arabią Saudyjska i Iranem. Co skutkowało trójstronnym porozumieniem. Zajęli stanowisko w kontekście wojny na Ukrainie, które to stanowisko z pewnością jest tematem rozmów pomiędzy Xi, a Putinem w czasie trwającej wizyty w Moskwie.
Co zmusiło dotychczas powściągliwych Chińczyków do takiego zwrotu w polityce zagranicznej? Przecież uczestnictwo w negocjacjach i aktywność w zakresie rozwiązywania cudzych sporów wiąże się przede wszystkim z odpowiedzialnością. I kosztami politycznymi.
Odpowiedzią na powyższe pytanie może być konstatacja, iż Chińczycy są przerażeni wizją, w której polaryzacja areny międzynarodowej prowadzi do szybkiego zrywania łańcuchów dostaw, a jednocześnie negatywnie wpływa na chińskie plany ekonomiczno-społeczne. Zwłaszcza, iż sytuacja wewnętrzna Chin nie jest tak różowa, jak się to przedstawia o czym pisałem m.in. w tekście pt.: „Chiny w przededniu kryzysu. Nie uderzą na Tajwan”
W Pekinie zrozumiano, iż nikt już Chińczyków nie wyręczy, jeżeli chodzi o utrzymywania kruchego stanu rzeczy na płaszczyźnie ekonomiczno-finansowej. Dotychczasowy „strażak” światowy sam zaangażował się w spór i konflikt, które najwyraźniej zamierza wygrać. Jeśli Chińczycy nie wezmą spraw w swoje ręce, to – podobnie jak Niemcy – staną się ofiarą nie swojej wojny. Należy również pamiętać o tym, iż chińskim koszmarem jest stan, w którym gospodarka Chin przestaje być potrzeba Europie i Stanom Zjednoczonym. Chodzi nie tylko o utratę zysków, ale i o wpływy polityczne. Tymczasem pełnoskalowy konflikt zbrojny w Europie sprawił, iż państwa ze Starego Kontynentu zrozumiały, iż biznes to nie wszystko. Bez bezpieczeństwa nie ma prosperity, a pieniądz posiada narodowość. W tym kontekście tak samo jak budowana jest niezależność od rosyjskiego gazu i ropy, tak na wielu płaszczyznach Zachód buduje niezależność gospodarczą i technologiczną od Chin. To niekorzystny dla Pekinu trend. Oczywiście w Stanach Zjednoczonych on już trwa od jakiegoś czasu, natomiast Europa zaczęła się dopiero budzić. Pierwszym sygnałem był COVID-19, natomiast wojna na Ukrainie już kompletnie zmieniła postrzeganie ekonomii.
Paradoksalnie, to zarówno Niemcy jak i Chińczycy przyłożyli swoje cegiełki do tego, iż wojna na Ukrainie wybuchła. Angela Merkel w 2014 roku – po pierwszej rosyjskiej inwazji na Ukrainę – rozpoczęła projekt budowy gazociągu Nord Stream II. Co było dla Putina sygnałem, iż cokolwiek nie stanie się na Ukrainie, Niemcy będą kontynuowali strategiczne interesy z Rosją. Z kolei Xi Jinping nie wyperswadował Putinowi pomysłu o trzydniowej „operacji specjalnej”, a akceptacja tegoż przedsięwzięcia stanowiła dla Kremla zachętę.
Chińczycy wystawiają Putinowi rachunek
Wobec tych wszystkich rozważań jasnym się staje, iż jeżeli największym wrogiem Chin jest wojna, a wojnę rozpoczął Putin, to rozwiązaniem tego wielkiego chińskiego problemu jest poskromienie zaciętości Władimira Putina. Chińczycy nie posiadają bowiem wielkiego wpływu na to, jak zachowają się Ukraińcy. Mogą ich oczywiście jakoś „kupić”, ale w Kijowie raczej nie myśli się o zgniłym rozejmie w zamian za błyskotki.
Ukraińców interesuje pokonanie Rosjan raz na zawsze (lub raz na 20-30 lat by mieć czas się odbudować). Przy jednoczesnym odzyskaniu przynajmniej części (jak nie wszystkich) terytoriów zabranych jeszcze w 2014 roku. To Zachód posiada wpływ na postawę Kijowa bo to dzięki zasobom Zachodu Ukraińcy mogą wciąż walczyć. Tymczasem Zachód deklaruje jednoznaczne wsparcie dla Ukrainy w wojnie, a część państw – jak USA/Wielka Brytania/Polska – wydają się być zdeterminowane by umożliwić Ukraińcom osiągnięcie pełnego zwycięstwa. Tak więc, to co realnie mogą zrobić Chińczycy to wpłynąć jakoś na decyzje Kremla. Tutaj istnieją dwie opcje postępowania: łagodna i drastyczna.
Znacznie łatwiejszym, korzystniejszym i tańszym politycznie rozwiązaniem jest skuteczna perswazja i zachęcanie do rozpoczęcia procesu pokojowego. Przedstawienie marchewki. Należy również pamiętać, iż zarówno w interesie Chin jak i Rosji leży oficjalne demonstrowanie głębokiej przyjaźni i współpracy. Bowiem wówczas zarówno Moskwa jak i Pekin – we własnych odrębnych negocjacjach z Waszyngtonem – posiadają silniejszą pozycję. Ta demonstracja przyjaźni jest niezbędna choćby wówczas, jeżeli na linii Moskwa – Pekin widnieją spory lub realizowane są trudne negocjacje. Nic więc dziwnego, iż wizycie Xi w Moskwie towarzyszą: uśmiechy, gesty przyjaźni i wzajemne klepanie się po plecach. Tego rodzaj gesty są na pokaz. To może nie mieć wiele wspólnego z tym, co się rzeczywiście dzieje w relacjach rosyjsko-chińskich. Oba państwa pokazują nam tyle, ile chcą pokazać.
Nie ulega wątpliwości, iż działania i postawa Xi Jinpinga świadczą o tym, iż zamierza on rozwiązać problem wojny na Ukrainie w sposób łagodny i konstruktywny dla Putina. W tym zakresie będzie poszukiwał metod, które z jednej strony dadzą szansę na wygaszenie walk, z drugiej nie zniszczą dobrych chińsko-rosyjskich relacji. Problem polega na tym, iż Władimir Putin jest zdecydowany na pokonanie Ukrainy i dalsze wywieranie presji na Zachód. Nie chce kapitulować. Nawet, gdyby akt kapitulacji oraz hołd miały być składane wobec Pekinu a nie Waszyngtonu. Władze z Kremla są zdeterminowane do walki na Ukrainie aż do zwycięstwa. Bez względu na koszty. Tyle tylko, iż te koszty ponoszone są również z Pekinie.
Xi Jinping raczej nie będzie w stanie zrealizować swojego planu maksimum i doprowadzić do natychmiastowego zawieszenia broni. Natomiast w drodze negocjacji z Putinem może wyznaczyć temu drugiemu pewne ramy czasowe. Okres, w którym Chińczycy będą cierpliwie czekali, aż Rosjanie rozstrzygną konflikt na swoją korzyść. Jednak za tę cierpliwość Moskwa będzie musiała zapłacić.
Miszutin "Rosja???????? jest gotowa zintensyfikować współpracę z Chinami????????w zakresie inwestycji i handlu, energii, gazu ziemnego, pokojowego wykorzystania energii jądrowej, lotnictwa i kosmosu, innowacji naukowych i technologicznych, transportu i logistyki"
3/https://t.co/502t94vahu
— Łukasz Kobierski (@LukasKobierski) March 22, 2023
Chińczycy wystawiają Rosjanom rachunek za koszty ponoszone w związku z trwającą wojną. Póki Putin będzie miał z czego wypłacać rekompensatę, póty Pekin będzie skłonny akceptować trwający stan rzeczy. Jednak chińskie tolerowanie wojny na Ukrainie z pewnością ma swoje granice i nie jest bezwarunkowe. Presja wywierana przez Xi Jinpinga może okazać się jeszcze jednym argumentem za tym, iż Rosjanie będą dążyli do jak najszybszego pokonania Ukrainy.
Ponadto, w mojej ocenie, nie należy spodziewać się ze strony Chin bezpośredniego wsparcia militarnego dla Rosji. Oczywiście, iż Pekin może wysyłać zaopatrzenie, a przede wszystkim dostarczać narzędzi i maszyn, które pozwolą Rosjanom na zwiększenie swojego potencjału militarnego (poprzez produkcję własną). Natomiast wątpliwym jest, by Pekin zaryzykował sytuację, w której Ukraińcy zdobyliby na polu bitwy sprzęt chińskiej produkcji i ogłosili to światu. Bowiem Stany Zjednoczone wydają się wręcz szukać pretekstu do tego, by jeszcze mocniej docisnąć Chiny i to wspólnie z Unią Europejską. Europejczycy są niechętni do konfrontowania się z Chińczykami, ale mogą się na to zdecydować, gdyby okazało się, iż władze z Pekinu nie różnią się niczym od tych z Moskwy. I mogą w przyszłości stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa światowego. Dlatego wątpliwym jest, by Chińczycy – w imię „przyjaźni” z Rosjanami – obstawili wynik trwającej batalii dając w zastaw własną skórę.
Autoreklama: Zakup książkę lub ebooka: „TRZECIA DEKADA. Świat dziś i za 10 lat” i dowiedź się, co nas może jeszcze czekać w nadchodzących latach. Oprócz wojny na Ukrainie, która została opisana w rozdziałach z prognozami.
TRZECIA DEKADA. Świat dziś i za 10 lat
Dwie sroki za ogon
Chińczycy – oprócz przekonywania Putina – mogą również zagrać ostrzej przeciwko Stanom Zjednoczonym. I spowodować, by Amerykanie również zaczęli naciskać na Ukraińców w sprawie zawieszenia broni. Gdyby USA poczuły zagrożenie na Dalekim Wschodzie, wówczas byłaby nadzieja na uzyskanie takiego efektu. Tyle tylko, iż nikt na Dalekim Wschodzie nie będzie rzucał wyzwania Stanom Zjednoczonym. Za wyjątkiem samych Chińczyków…
Dlatego od miesięcy obserwujemy wzrost napięcia na linii Pekin-Waszyngton, a także chińską presje względem Tajwanu. Kwestia nacisku na Tajwan jest dla Chińczyków jednak bardzo problematyczna i może być kosztowna. jeżeli Pekin wywiera presję na Tajwan, to naraża się na represje ze strony Zachodu, a inwazja na wyspę oznaczałaby katastrofę dla chińskiej gospodarki (odcięcie od rynków zbytu, problem z importem gazu i ropy, deficyt półprzewodników, ryzyko niepowodzenie militarnego i wybuchu bezpośredniego konfliktu z USA).
Na szczęście dla Pekinu, Chińczycy dysponują „narzędziem” w postaci Kim Dzong Una. I to narzędzie zostało ponownie wprawione w ruch. Intensyfikacja prób rakietowych ze strony Korei Północnej jest aż nazbyt widoczna. Niewerbalne groźby są kierowane nie tylko względem Stanów Zjednoczonych, ale i ich sojuszników: Korei Północnej i Japonii.
Tym samym, ewentualne konsekwencje wywierania presji na USA spadną na Koreę Północną, na którą nie można już nałożyć cięższych sankcji… Natomiast wywoływanie zagrożenia na Półwyspie Koreańskim ma odwracać Amerykanów od kierunku ukraińskiego. W ten sposób Chińczycy mogą grać zarówno na „remis” na Ukrainie, jak również starać się wygrać we własnych negocjacjach z Waszyngtonem.
Wydaje się, iż tego rodzaju drogę wybrano w Pekinie. To założenie ma wszakże jeden słaby punkt. Co, jeżeli Amerykanie uznają, iż są w stanie zatrzymać Rosją na Ukrainie a jednocześnie drugą ręką spacyfikować Koreę Północną?
Rosja może stać się pierwszą ofiarą chińskiej walki o pokój
Co się stanie, jeżeli ani Amerykanie nie zmuszą Ukraińców do zgniłego kompromisu, ani Władimir Putin nie da się przekonać do zaprzestania prowadzenia wojny? W jakiej sytuacji znajdą się Chiny, gdy polityka Waszyngtonu okaże się bezkompromisowa również wobec Pekinu?
Jeśli główny chińskim wrogiem jest wojna, a priorytetem chińskiej polityki zagranicznej jest utrzymanie pokoju oraz dotychczasowych warunków globalnej wymiany towarów i usług, to w takiej sytuacji Pekin nie będzie miał innego wyjścia jak zawrzeć deal z USA. choćby kosztem Rosji. Co pisałem wielokrotnie, dla Chińczyków każdy kolejny rok w którym zarabiają na eksporcie i mogą importować surowce energetyczne – budując jednocześnie OZE – jest zwycięstwem. Gospodarka Chin jest tak bardzo uzależniona od warunków i podmiotów zewnętrznych, iż Chińczycy muszą zrobić wszystko by zapewnić jej warunki rozwoju lub choćby utrzymania stanu rzeczy, a także zyskać czas wykorzystywany na budowanie niezależności w postaci wewnętrznego rynku. To oznacza, iż losy Rosji i relacje chińsko-rosyjskie schodzą na dalszy plan.
Dlatego w chińskiej walce o utrzymanie pokoju to ostatecznie Rosja może stać się pierwszą i największą ofiarą. 12 punktów opublikowanych przez chińskie MSZ, a także wizyta Xi w Moskwie nie są deklaracją trwałej przyjaźni na dobre i złe. Są ostrzeżeniem, że to co dobre między Moskwą a Pekinem może się skończyć, ponieważ te relacje mają swoją cenę. jeżeli jest wartość wzrośnie do nieakceptowalnych dla Chin poziomów, wówczas Pekin odejdzie od stołu. Chińczycy nie zamierzają bowiem płacić za nie swoją wojnę. Wojnę Putina. Xi Jinping jest gotowy wykorzystać obecną, trudną sytuację Putina, a także być może zaryzykować próbę uzyskania czegoś od Amerykanów poprzez wydanie im niejako drugiego – koreańskiego – frontu. Natomiast na koniec dnia – po być może bardzo ostrych negocjacjach i agresywnemu podbijaniu stawki – władze z Pekinu zrobią wszystko by utrzymać warunki umożliwiające rozwój chińskiej gospodarki.
W mojej opinii Chińczycy pojechali do Moskwy w nadziei, iż uda im się osiągnąć cel po najmniejszych kosztach. Jednak jeżeli plan doprowadzenia do „remisu” by się nie powiódł, będą chcieli wydoić rosyjską krowę do cna. Jednocześnie w momencie, gdy Putin nie będzie już w stanie rekompensować chińskich kosztów przedłużającego się konfliktu, to Chińczycy będą zmuszeni do zawarcia porozumienia ze Stanami Zjednoczonymi. Zwłaszcza, gdyby Amerykanie demonstrowali gotowość do stawienia czoła obu rywalom, a jednocześnie grozili poważnymi retorsjami wycelowanymi w Chińską Republikę Ludową.
To co obserwowaliśmy w Moskwie to nie początek wielkiego sojuszu i nowej ery związanej z powstaniem nowego bloku wschodniego. Raczej należy to interpretować jako piękny teatr, za kulisami którego obłożony sankcjami oraz nakazem aresztowania Putin obłaskawia Xi Jinpinga w zamian za czasowe tolerowanie rosyjskich ekscesów.
Krzysztof Wojczal
Geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog