Minął już ponad miesiąc odkąd Sławek odszedł do Pana, a mnie, jego żonie, wciąż trudno jest pogodzić się z tą tajemnicą, której Bóg dał nam doświadczyć. Wraca do mnie pytanie, dlaczego człowiek z tak wielką energią musiał nagle odejść.
Jako pracownik służby zdrowia codziennie spotykam się z ludzkim bólem, chorobą i cierpieniem. Wiem, iż cierpienie jest problemem, którego nie da się rozwiązać jednym słowem. W tej konkretnej sytuacji, z którą przyszło mi się zmierzyć, muszę powiedzieć, iż ból odejścia bliskich może być tak trudny do ogarnięcia, iż czujemy się całkowicie bezradni.
Łącząc te doświadczenia ze zbliżającym się Dniem Wszystkich Świętych, kiedy wszyscy pochylamy się nad grobami naszych bliskich, pytania o życie wieczne nasuwają się spontanicznie. Jestem pewna, iż wielu z nas, którzy boleśnie doświadczyli straty bliskich, jakoś automatycznie czuje, iż nasze życie musi mieć jakiś inny wymiar.
Patrzę na życie Sławka i staram się je czytać w świetle wiary. Bóg dał nam różne talenty i ograniczony czas życia na ziemi. Sławek starał się je wykorzystać najlepiej, jak mógł. Uwielbiał czytać biografie świętych, przechowywał ich medaliony i wzywał ich wstawiennictwa. Sam często modlił się za dusze cierpiące w czyśćcu, zamawiał za te dusze msze św, a wiara w życie wieczne nie podlegała żadnej dyskusji.
W kwestiach wiary potrafił być bardzo zdecydowany i jednocześnie odważnie dzielił się swoim sposobem widzenia świata, robiąc to w sposób śmiały, niekiedy wywołując burzę mózgów w różnych kręgach. Być może jego poglądy nie były dla niektórych łatwe, a choćby powodowały sprzeciw, ponieważ nie dawały się nagiąć do współczesnych norm i nowomodnych trendów.
Nie wszyscy z nas mają taką siłę i odwagę. Postawa Sławka przypominała mi momentami ewangelicznych „Synów Gromu” Jakuba i Jana, którzy w odpowiedzi na odrzucenie Jezusa w jednym z miast Samarii prosili Go, aby pozwolił im rzucić ogień z nieba, który miał następnie pochłonąć miasto. Warto jednak dodać, iż to Piotr, Jakub i Jan byli blisko Jezusa i to im Jezus ukazał się w całym swo.im majestacie na Górze Przemienienia Tabor. Ciekawe, iż to Jakub był pierwszym Apostołem, który umarł za wiarę i był na to gotowy (Dz 12,2).
Według komentarza ks. Krzysztofa Cieśli, ewangelicznymi gwałtownikami są ludzie, którzy w przestrzeni życia duchowego otaczają najwyższą troską królestwo Boże, bronią go całym swoim życiem, nie stosując podwójnych standardów.
Myślę, iż dobry Bóg wejrzał na wiarę i intencje Sławka, obdarzając go wieczną radością. Bo miłość nie oznacza bycia doskonałym, ale raczej ciągły wysiłek dla miłości oraz wytrwałość i gotowość do walki o najwyższe dobro. Św. Paweł zachęca nas do takich zawodów dla wiary: „Czyż nie wiecie, iż w wyścigu wszyscy biegną, ale tylko jeden zdobywa nagrodę? Biegnijcie więc, aby wygrać!” (1 Koryntian 9:24). Życzę wam wszystkim wytrwałości ewangelicznej.
https://profeto.pl/gwaltownicy-gora