Przedstawiciele szpitali powiatowych przekazali premierowi, iż jeszcze w tym roku w systemie ochrony zdrowia zabraknie ok. 15 mld zł. W kolejnych latach będzie tylko gorzej.
W Kancelarii Prezesa Rady Ministrów odbyło się w poniedziałek spotkanie premiera Donalda Tuska i minister zdrowia Izabeli Leszczyny z przedstawicielami Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych. Podczas trwającego ok. dwóch godzin spotkania poinformowano premiera, iż w tym roku w systemie ochrony zdrowia zabraknie ok. 15 mld zł.
– To kwota, która ostatecznie będzie dotyczyć nie mniej niż 35-40 proc. szpitali powiatowych, reszta to potrzeby innych świadczeniodawców – wyjaśnił w rozmowie z PAP Mariusz Trojanowski, członek zarządu OZPSP, który brał udział w spotkaniu.
O niedomykającym się budżecie na zdrowie w bieżącym roku od kilku miesięcy mówią nie tylko dyrektorzy szpitali, ale również m.in. samorząd lekarski (wysłał w tej sprawie kilka tygodni temu list do premiera) oraz organizacje zajmujące się ochroną zdrowia. Zwracają uwagę, iż szpitale mające tradycyjnie nadwykonania, czyli realizujące więcej tzw. limitowanych świadczeń dla pacjentów, niż zostało to określone w umowach z Narodowym Funduszem Zdrowia, nie otrzymują zwrotu za zrealizowane usługi.
– Jesteśmy coraz bardziej zaniepokojeni tym, iż szpitale, które i tak już od dłuższego czasu są niedofinansowane i zadłużone, teraz zmuszone są do redukowania działalności. Nie mówimy tutaj jedynie o planowych operacjach, które ewentualnie mogą poczekać, ale również o pilniejszych zabiegach. Sytuacja jest coraz trudniejsza, a część nierozliczonych świadczeń to procedury, których niewykonanie może skutkować pogorszeniem zdrowia, m.in. w kardiologii czy onkologii, jak np. programy lekowe. Obawiamy się, iż sytuacja może się jeszcze pogorszyć – powiedział z kolei wiceszef Naczelnej Izby Lekarskiej dr Klaudiusz Komor.
Federacja Pracodawców Polskich oceniła ostatnio, iż NFZ stracił możliwość finansowania świadczeń na obecnych zasadach. – Sytuacja, którą mamy obecnie, kiedy szpitale mają problemy z dostępnością do leczenia, następuje spadek liczby wykonywanych świadczeń, będzie się pogarszać. W przyszłym roku, żeby system funkcjonował tak, jak w tym – co nie jest żadną rewelacją – brakuje 27 mld zł, a w 2026 r. – 41 mld zł – stwierdził w połowie października ekspert FPP Wojciech Wiśniewski.
Resort zdrowia tłumaczy, iż problemy mają kilka przyczyn. Wskazuje m.in. na konieczność sfinansowania podwyżek dla personelu medycznego, do czego obliguje ustawa o wynagrodzeniach w ochronie zdrowia (zakłada mechanizm corocznego waloryzowania płac). Według informacji MZ przez ostatnie trzy lata ustawa o wynagrodzeniach kosztowała NFZ ok. 80 mld złotych.
Zgodnie z projektem budżetu na 2025 r. publiczne nakłady na ochronę zdrowia wyniosą 222,2 mld zł, a dotacja podmiotowa dla NFZ – 18,3 mld zł. Takie dane w październiku na posiedzeniu sejmowej Komisji Zdrowia, która pozytywnie zaopiniowała projekt budżetu na 2025 r., przedstawił wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny. MZ zaznacza, iż nakłady na ochronę zdrowia w 2025 r. to o blisko 600 mln zł więcej od minimalnego poziomu, czyli 6,5 proc. PKB sprzed dwóch lat (docelowo w 2027 r. ma to być 7 proc. w odniesieniu do PKB sprzed dwóch lat).
Zgodnie z danymi Eurostatu za 2021 r. średnio wszystkie kraje członkowskie przeznaczały na służbę zdrowia 11 proc. PKB. Polska znalazła się mocno poniżej unijnej średniej z wynikiem 6,4 proc. Był to drugi najniższy wynik wśród 27 państw – mniej na ten cel w relacji do PKB wydawał w 2021 r. jedynie Luksemburg (5,7 proc.). W czołówce uplasowały się z kolei Niemcy (12,9 proc.), Francja (12,3 proc.) i Austria (12,1 proc.).
Co ciekawe, przeliczenie nakładów na służbę zdrowia na jednego mieszkańca wywindowało pozycję Luksemburga na pierwsze miejsce – z wynikiem 6402 euro. Zaraz za nim była Dania, która przekazała na ten cel 6223 euro na jedną osobę. Po Luksemburgu i Danii wyniki przekraczające 5000 euro na mieszkańca odnotowano także w Szwecji, Irlandii, Niemczech, Holandii i Austrii.
Zgodnie z danymi za 2021 r. na jednego mieszkańca w Polsce przekazano jedynie 983 euro. Gorzej było tylko w dwóch krajach: Bułgarii (884 euro) i Rumunii (817 euro).
Źródło: PAP / Oprac. TG