W Polsce bardziej opłaca się być agentem obcego wywiadu niż antylewicowym działaczem
Ostatnimi dniami byliśmy świadkami wyroku wobec ukraińskich pachołków Kremla, skazanych za działalność sabotażową i terrorystyczną polegającą na podpalaniu obiektów wielkopowierzchniowych położonych na terenie państw należących do Unii Europejskiej. Warto w tym miejscu pochylić się nad całym zagadnieniem ukazującym jak dalekimi od praworządności są wyroki wydane nad Wisłą, Odrą i Bugiem.
We wspomnianym wyroku trzech Ukraińców, będących według sądu agentami Moskwy, zostało skazanych za udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze sabotażowo-terrorystycznym. Byli odpowiedzialni m.in. za podpalenia hali przy ul. Marywilskiej 44 w Warszawie (12 maja 2024 r.). Zostali skazani kolejno na 5 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności, 2 lat i 6 miesięcy więzienia i 1 roku i 4 miesięcy pozbawienia wolności[1].
W postanowieniu sądu można przeczytać, iż zostali skazani za popełnianie przestępstw o charakterze sabotażowym i terrorystycznym, polegających na podpalaniu obiektów wielkopowierzchniowych położonych na terenie państw należących do Unii Europejskiej (art. 258 § 2 k.k.)[2].
Jednocześnie w tym samym czasie sąd nad Wisłą w sprawie terrorysty odpowiedzialnego za wysadzenie Nord Stream – gazociągu istotnego dla gospodarki Unii Europejskiej odmówił wydania władzom niemieckim Wołodymyra Żurawlowa, a także uchylił środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania i nakazał jego niezwłoczne zwolnienie. Mężczyzna był poszukiwany europejskim nakazem aresztowania[3].
W powyższej sprawie Ukraińców mających być na żołdzie Kremla wyroki wskazują, iż w kraju nad Wisłą działania terrorystyczne i sabotażowe są bardziej opłacalne niż krytyka wobec działalności UE i lewicy. Nie są to puste słowa. Wystarczy przypomnieć sprawę Mariki, która została skazana na trzy lata więzienia za rzekomy rozbój i kradzież, kiedy to w czasie w czasie tzw. marszu równości 2020 roku podjęła próbę wyszarpania torby w tęczowych barwach ruchu dewiacyjnego[4].
Drugim wymownym przykładem jest postawa posła na Sejm RP Romana Fritza oskarżonego o zabranie flagi Unii Europejskiej z siedziby Ministerstwa Przemysłu w Katowicach. Czyn ten potraktowany został jako tzw. kradzież zuchwała. Według art. 278 §3 Kodeksu karnego, kto dopuszcza się kradzieży szczególnie zuchwałej, podlega karze więzienia od 6 miesięcy do lat 8[5].
Biorąc pod uwagę wpływ na społeczeństwo rzekomych szkodliwych działań posła Romana Fritza i Mariki w stosunku do działań ukraińskich terrorystów, ewentualne kary zachęcają do działań antypolskich, byleby nie miały one wydźwięku antyunijnego i antylewicowego. Rodzi się pytanie, jaka kara czekałaby na ukraińskich terrorystów, gdyby hala przy ulicy Marywilskiej ozdobiona była w barwy LGBT lub Unii Europejskiej. Czy wówczas podpalenia liczone byłyby jako podpalenia zuchwałe?
Biorąc pod uwagę, iż instytucje państwowe w Polsce płaszczą się przed krajem gloryfikatorów ludobójstwa na Polakach, Żydach, a choćby Ukraińcach, warto postawić pytanie, czy kiedykolwiek jakikolwiek członek polskiej agencji wywiadowczej/kontrwywiadowczej żyjący za podatki polskich obywateli wziął pod uwagę możliwe zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski płynące z Kijowa, gdzie swobodnie rozwija się wrogi Polsce banderyzm? jeżeli nie – to jaką rację stanu reprezentują?
Źródła:
[3]https://www.pap.pl/aktualnosci/sad-zdecydowal-w-sprawie-podejrzanego-o-wysadzenie-nord-stream
Polecamy również: Rząd Tuska chce masowo zamykać porodówki. Porody będą na SOR









