Dr Westen K. Shilaho, badacz stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Witwatersrand w Johannesburgu
Jednak obecność wojskowa USA w Afryce wynika z celów bezpieczeństwa narodowego, a także interesów geopolitycznych. Bezpieczeństwo Afryki jest częścią szerszych problemów bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych na całym świecie. Poprawa sytuacji Rosji w matrycy bezpieczeństwa Afryki – szczególnie w subregionie Afryki Zachodniej, Republice Środkowoafrykańskiej, Libii i regionie Sahelu – postawiła Stany Zjednoczone w trudnej sytuacji. Co więcej, ślad Chin w Afryce, przede wszystkim w zakresie rozwoju infrastruktury i bezpieczeństwa, również zwrócił uwagę Waszyngtonu i zwiększył znaczenie partnerstw wojskowych między Afryką a USA. W swoim zeznaniu przed Senacką Komisją Sił Zbrojnych w dniu 7 marca 2024 r. szef USAFRICOM gen. Michael Langley wyraził zaniepokojenie wzrostem wpływów Rosji i Chin w Afryce. „Najnowsza historia pokazuje, iż Moskwa i Pekin natychmiast wypełniają pustkę, gdy amerykańskie zaangażowanie słabnie lub znika, a nie możemy sobie na to pozwolić w Afryce Zachodniej” – powiedział. Dlatego też najwyraźniej częścią misji AFRICOM jest powstrzymywanie rosyjskiej i chińskiej ingerencji w Afryce.
Od końca dwubiegunowego świata Stany Zjednoczone mają niemal niepodważalną dominację ideologiczną w Afryce i nieproporcjonalną rolę w bezpieczeństwie Afryki. Jednak w tym samym okresie Chiny zyskały na popularności jako potężny aktor globalny. Rosja zwiększyła także swoje zainteresowanie bezpieczeństwem Afryki. Aby sobie z tym poradzić, Stany Zjednoczone próbowały na nowo zdefiniować swoje stosunki z Afryką z paternalizmu na partnerstwo i niezmiennie ostrzegają Afrykę przed Rosją i Chinami. USA twierdzą, iż w przeciwieństwie do Chin i Rosji kierują się dobrem Afryki, inwestując w instytucje cywilne i obronne. Jak na ironię, Stany Zjednoczone twierdzą również, iż podtrzymują suwerenność Afryki, w przeciwieństwie do Chin, które udzielają drapieżnych pożyczek zubożałym krajom afrykańskim i w zamian eksploatują ich zasoby naturalne. USA, oskarżając także Rosję o handel zasobami naturalnymi Afryki pod pozorem zapewnienia bezpieczeństwa, nie wspominają, iż stosunki Afryki z USA i Zachodem są w ogóle równie problematyczne. Walka o zasoby naturalne Afryki i wynikające z niej pozbawienie jej suwerenności to zachodni projekt sformalizowany na konferencji berlińskiej. Generał Langley w swojej prezentacji przed Senacką Komisją Sił Zbrojnych przedstawił dychotomię między Stanami Zjednoczonymi a ich rywalami. „Chińskie i rosyjskie firmy stosują drapieżne taktyki, aby wplątać państwa afrykańskie w długi i kontrakty wydobywcze, które pozostawiają lokalną ludność na pastwę losu. Ameryka oferuje alternatywę. Amerykańskie wsparcie dyplomatyczne, rozwojowe i obronne nie trzyma swoich obywateli i zasobów naturalnych jako zakładników, dlatego nie narzucamy naszym partnerom zachowania równowagi moralnej. Zamiast żądać ustępstw finansowych i politycznych, żądamy odpowiedzialności w kwestiach podstawowych: poszanowania praw człowieka i praworządności” – stwierdził. Ta dychotomia jest fałszywa. Stany Zjednoczone celowo odwołują się do praworządności. Na przykład od okresu zimnej wojny Waszyngton utrzymywał stosunki z autokratami w Afryce i wspierał obalanie przywódców sprzeciwiających się jego polityce. Stany Zjednoczone i ich zachodni sojusznicy są współwinni okrucieństw w Gazie, co sprawia, iż ich arogancka rola strażników międzynarodowego prawa i norm jest pusta. Wspólne ćwiczenia wojskowe Afryki i Stanów Zjednoczonych w Afryce Wschodniej składają się z dwóch etapów. Pierwszym z nich jest „Uzasadnione Porozumienie” dotyczące szkolenia medycznego, komunikacyjnego lub logistycznego. Po drugie, „ćwiczenia Cutlass Express” mają na celu egzekwowanie bezpieczeństwa morskiego oraz promocję bezpieczeństwa narodowego i regionalnego w Afryce Wschodniej. Gospodarzem pierwszej fazy są Siły Obronne Kenii i zwykle odbywa się ona w brytyjskiej bazie wojskowej w Nanyuki w Kenii. Należy pamiętać, iż brytyjscy żołnierze z tej bazy przez lata byli zamieszani w takie okrucieństwa, jak morderstwa w okolicznych społecznościach.
W Afryce Wschodniej USAFRICOM szczyci się „głębokim zaangażowaniem w utrzymywanie pokoju, reagowanie kryzysowe i wspieranie trwałych partnerstw z siłami zbrojnymi w regionie”. We wspólnych ćwiczeniach szkoleniowych, które przygotowują ich do misji zleconych przez Unię Afrykańską (UA) i Organizację Narodów Zjednoczonych (ONZ), uczestniczy około 1000 pracowników z ponad 20 państw regionu Afryki Wschodniej. Zwykle od 2000 do 2500 krótkoterminowych rotacyjnych amerykańskich żołnierzy i personelu cywilnego tworzy Połączoną Połączoną Grupę Zadaniową Rogu Afryki (CJTF-HOA), która obejmuje rozległy region obejmujący ląd i przestrzeń powietrzną w Dżibuti, Etiopii, Erytrei, Kenii i Seszelach , Somalii i Sudanie, a także wody przybrzeżne Morza Czerwonego, Zatoki Adeńskiej i Oceanu Indyjskiego. Po zminimalizowaniu wyzwań to partnerstwo jest przedstawiane w olśniewający sposób: „Dzięki wspólnym szkoleniom i wspólnym doświadczeniom ćwiczenia wzmacniają silny etos zawodowy i partnerskie siły zbrojne, zwiększając ich zdolność do skutecznego reagowania na kryzysy i przyczyniania się do trwałego pokoju w Afryce Wschodniej”. W trosce o swoje bezpieczeństwo narodowe Stany Zjednoczone monitorują „przestrzenie niekontrolowane” w Afryce, które są otwarte na przestępstwa międzynarodowe, takie jak terroryzm, a także handel narkotykami i ludźmi. Wyczyny armii amerykańskiej i jej zainteresowanie bezpieczeństwem Afryki służą wyłącznie celom. Niestabilna Afryka byłaby rajem dla ponadnarodowych zbrodni, które z łatwością mogłyby przedostać się do wybrzeży USA. W związku z tym Stany Zjednoczone uważają rozległe, ale niezarządzane wody Zatoki Gwinejskiej, Zatoki Adeńskiej i zachodniego Oceanu Indyjskiego za podatne na nielegalne połowy, nielegalny handel i piractwo, co wymusza ich zainteresowanie bezpieczeństwem morskim. Co więcej, wojsko amerykańskie szkoli afrykańskie siły bezpieczeństwa w zakresie zwalczania terroryzmu i innych obszarów profesjonalizacji wojskowej, doradza w zakresie operacji pokojowych i nadzoruje wysiłki w zakresie pomocy humanitarnej. Wojsko amerykańskie współpracowało z Misją Unii Afrykańskiej w Somalii (AMISOM) w zakresie zaopatrzenia medycznego w Mogadiszu i pomocy humanitarnej dla Etiopii i północnej Kenii. USAFRICOM współpracuje również z następcą AMISOM, Misją Przejściową Unii Afrykańskiej w Somalii (ATMIS). Jednakże dyskurs antyterrorystyczny lub „wojna z terroryzmem” zwykle pomija kwestie związane z ideologią Manifest Destiny, biedą, nierównościami i niesprawiedliwością zaostrzoną przez głęboko wadliwe instytucje globalnego zarządzania, zinstytucjonalizowaną międzynarodową drapieżność i ingerencję w suwerenność państw w Afryka. Zamiast tego dominuje wysoce redukcyjne i błędne stanowisko, iż terroryzm jest przejawem zderzenia cywilizacji i można go rozwiązać militarnie. Państwa afrykańskie są instytucjonalnie słabe, obciążone korupcją i złym zarządzaniem, brakuje im dowództwa i kontroli, co naraża je na przemyt narkotyków, ludzi i broni, a także składowanie odpadów niebezpiecznych. Należy to potwierdzić, iż wyzwania te mają wymiar historyczny i międzynarodowy. Utrzymywanie się wzorców neokolonialnych w głęboko nierównym porządku międzynarodowym w ogromnym stopniu przyczyniło się do niezdolności Afryki do ugruntowania swojej pozycji. Zachód bezdusznie wyrzucał do Afryki niebezpieczne odpady, na przykład w Kenii, które powiązano ze wzrostem liczby zachorowań na raka. Pakty wojskowe między Afryką a USA nie są altruistyczne. W ich projekt wpleciona jest polityka zagraniczna i interesy strategiczne Ameryki. W rezultacie doszło do ostrej reakcji na obecność wojsk amerykańskich w Afryce. Na przykład w Nigrze władze wojskowe zerwały wieloletnie partnerstwo wojskowe z USA i nakazały im zamknięcie dwóch baz wojskowych w Niamey. Amerykańska baza lotnicza w Agadez w Nigrze jest jedną z największych baz dronów w Afryce do celów wywiadowczych, obserwacyjnych i rozpoznawczych. Z tej bazy Stany Zjednoczone przeprowadzają ataki dronami na całym świecie. Zachód obawia się, iż upadek współpracy wojskowej USA–Niger będzie świadkiem odrodzenia się działań terrorystycznych w Sahelu, ponieważ Niger stanowi bastion przeciwko brutalnemu ekstremizmowi w regionie. Stany Zjednoczone stwierdziły jednak, iż realizowane są rozmowy z Nigrem na temat statusu jego baz wojskowych.
Zachód obawia się, iż Rosyjski Korpus Afrykański, dawniej Wagner, będzie w coraz większym stopniu stawał się głównym graczem w dziedzinie bezpieczeństwa w Sahelu, choć nie chodzi tu o to, kto jest w stanie wzmocnić krajowe wysiłki na rzecz zwalczania terroryzmu w Sahelu. To wojna ideologiczna. Chodzi także o suwerenność. W następstwie wojskowych zamachów stanu w Burkina Faso, Nigrze, Gwinei i Mali asertywne władze zamknęły francuskie bazy. Stali się niecierpliwi z powodu dziesięcioleci ucisku gospodarczego, politycznego, kulturalnego i wojskowego pod wyzyskującą orbitą frankofonii. Świadomie chcą zakończyć paternalistyczne i neokolonialne stosunki z Francją, jej byłym kolonizatorem i innymi mocarstwami zachodnimi. Nie należy jednak pozostawiać ich zdemaskowanych, badają one alternatywne stosunki gospodarcze, polityczne i wojskowe z Rosją, Chinami, Iranem i innymi wschodzącymi potęgami i rzeczywiście nawiązały je. W Nigrze decyzję o zerwaniu stosunków wojskowych z USA poparły związki zawodowe. Wniosek jest taki, iż nigeryjskie społeczeństwo obywatelskie zgadza się z establishmentem wojskowym co do potrzeby uwolnienia Nigru od protekcjonalnych i wyzyskujących partnerstw. Masowe poparcie dla przejęć wojskowych w regionie Sahelu i Afryce Zachodniej było dowodem ostrej reakcji wobec marionetkowych rządów pozbawionych kontaktu z obywatelami. Obalone reżimy były postrzegane jako wyginające się w tył, aby dostosować się do polityki zagranicznej, co jest korzystne dla podmiotów zagranicznych, zwłaszcza Francji, ale jest szkodliwe dla dobrobytu obywateli. Z powodu wrogości wobec zachodnich baz wojskowych USAFRICOM ma trudności z ustanowieniem swojej siedziby w Afryce, a kraje afrykańskie niechętnie przyjmują swoje siedziby, aby nie były postrzegane jako lokaje Stanów Zjednoczonych. Wyjątkiem są kraje takie jak Dżibuti, w którym znajduje się kilka zagranicznych baz wojskowych głównych podmiotów światowych, oraz Kenia, w której mieszczą się siły brytyjskie i amerykańskie. Siedziba USAFRICOM znajduje się w Stuttgarcie w Niemczech i jest mało prawdopodobne, aby w najbliższym czasie przeniosła się do Afryki. Uzasadnieniem obecności wojsk amerykańskich w Afryce jest to, iż afrykańskie siły zbrojne są tak samo słabe jak państwo w Afryce. W związku z tym brakuje im zdolności dowodzenia i kontroli, szkolenia, wyposażenia i logistyki, aby potwierdzić swoją suwerenność. Co więcej, stale wykazują niewielką lub żadną zdolność do zapewnienia bezpieczeństwa swoim ludziom i skutecznie uczestniczą w operacjach pokojowych w niespokojnych miejscach Afryki bez pomocy zewnętrznej. Jednakże w obliczu coraz bardziej wielobiegunowego świata, który zapewnia Afryce alternatywnych partnerów strategicznych, wpływ paktów wojskowych między Afryką a Stanami Zjednoczonymi prawdopodobnie osłabnie w miarę umacniania się Chin, Rosji i innych wschodzących potęg. Stwierdzenia, poglądy i opinie wyrażone w tej kolumnie są wyłącznie oświadczeniami autora i niekoniecznie odzwierciedlają stanowisko RT.
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.rt.com/africa/596240-us-joint-military-exercise-africa/